Ewolucja hazardu w naszym kraju na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat jest tak niesamowita, jak rozwój technologii. Z jednej strony występuje spore ryzyko uzależnienia, a z drugiej ujawnia się patologia powiązań i pułapek. Szczególnie widoczne jest, to gdy weźmiemy pod uwagę zakłady bukmacherskie w Polsce.
Wystarczy mieć telefon, by przegrać fortunę
Dla pokolenia Z tak uboga oferta bukmacherska, jaka była w Polsce w latach 50., jest nie do pomyślenia. Przez cztery dekady na rynku funkcjonował jedynie Totalizator Sportowy, któremu prywatna konkurencja wyrosła dopiero w latach 90. Aktualnie wystarczy posiadać smartfona z dostępem do internetu, by móc skorzystać z szerokiej gamy gier hazardowych. Zresztą już jakiś czas temu pisaliśmy, że praca w zakładach bukmacherskich to obserwowanie, dzień po dniu, jak ludzie przegrywają ze swoim nałogiem. Patrząc z tej perspektywy, trzeba się zastanowić, czy ewolucja nie przerodziła się czasem w rewolucję. Wraz z narastającą popularnością i dostępnością zaczęły rosnąć także przychody, a za nimi podążył sponsoring. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zakłady bukmacherskie w Polsce zaczęły sponsorować przede wszystkim kluby i wydarzenia sportowe. Już na pierwszy rzut oka widać pewien konflikt interesów. Jak dla mnie mocno widoczny. Choć chyba bardziej odpowiednim określeniem jest znalezienie wspólnego odbiorcy, czyli klienta (dla buków) oraz kibica.
Zakłady bukmacherskie w Polsce sponsorują kluby sportowe prawie na każdym szczeblu
Kluby sportowe chętnie korzystają z pomocy finansowej bukmacherów. Superbet finansuje Lecha Poznań czy Górnik Zabrze, a także Polski Związek Narciarski. Logo Fortuny znajdziemy nie tylko na koszulkach Legii Warszawa, ale również w nazwie piłkarskiej 1. ligi (Fortuna 1. Liga) czy krajowego pucharu (Fortuna Puchar Polski). Poza piłką nożną bukmacher wspiera także żużel (PGE Ekstraliga) i największą organizację MMA w Europie (KSW). W przypadku sponsorowania piłki nożnej nikt nie może równać się z STS. Firma z Katowic sponsoruje Raków Częstochowa, Jagiellonię Białystok, Zagłębie Lubin, Widzew Łódź, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Koronę Kielce, GKS Katowice oraz Polski Związek Piłki Nożnej. Na koszulkach piłkarskich, i nie tylko, zobaczymy także logo forBET (ŁKS Łódź, Arka Gdynia). Bukmacher wspiera także reprezentację Polski w AMPfutbol, Polski Związek Tenisowy oraz najlepszą polską drużynę esportową (x-kom AGO).
Podobna sytuacja występuje w przypadku Betcris (Pogoń Szczecin, Asseco Resovia Rzeszów), TOTALbet (Warta Poznań), LVBET (Śląsk Wrocław, Wisła Płock, Stal Mielec), GO+bet (Wisła Kraków) czy Betters (Ruch Chorzów). Polską Federację Padla wspiera Fuksiarz, a ambasadorem Betfan jest Mariusz Pudzianowski, emerytowany strongman i aktualny zawodnik MMA w federacji… KSW. Wśród legalnych polskich bukmacherów znalazłem tylko jedną firmę, która nie sponsoruje żadnego klubu sportowego. Jest nią BETX, czyli stosunkowo nowy gracz na rynku. Choć brak sponsoringu wynika chyba w tym przypadku z nich powodów, gdyż do czerwca 2023 roku wspierali Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Oczywiście jestem świadomy tego, że ustawa hazardowa dopuszcza sponsoring sportowy jako zgodny z prawem. Jednak nie wszystko, co zgodne z przepisami, musi być dobrym rozwiązaniem dla ogółu społeczeństwa.
Czy polska bukmacherka znosi znamiona patologii?
Pierwszy powód patologicznej relacji firm bukmacherskich z klubami czy organizacjami sportowymi jest dość jasny. Można wręcz uprościć cały schemat — klient obstawia zdarzenie z udziałem klubu, jeśli przegra pieniądze otrzymuje bukmacher, który następnie płaci klubowi, na który źle obstawił klient. Warto pamiętać, że u większości buków minimalny wkład to dwa złote, jednak naprawdę wiele osób gra stawki znacznie większe. Nierzadko wielokrotności tej kwoty.
Kolejna patologia, która trawi zakłady bukmacherskie w Polsce, a właściwie klientów, to podwójne opodatkowanie. W naszym kraju gracze odprowadzają podatek zarówno w momencie zawarcia zakładu, jak i przy ewentualnej wygranej. Ta pierwsza stawka jest objęta daniną w wysokości 12 proc. i jest najwyższa w Europie. Na kolejnych stopniach podium znajduje się Portugalia (8 proc.) czy też Niemcy i Chorwacja (5 proc.), a tuż za nim plasuje się Austria i Irlandia z wynikiem 2%. Jak widać, różnice są dość znaczne.
Warto także zwrócić uwagę na pewną informację, a właściwie jej brak w przypadku zakładów bukmacherskich. Chodzi o tzw. long-runy, czyli zarobki lub straty w dłuższym okresie. Inne platformy finansowe, np. Forex, są zobligowane do publikowania statystyk właśnie w long-runie. Zakłady bukmacherskie w Polsce nie mają takiego obowiązku. Czy fakt, że szacunkowo między 90 a 95 proc. klientów przegrywa u buka w long-runie ma w tym przypadku znaczenie? Odpowiedź jest chyba oczywista. Jednak zmianę takiego stanu rzeczy wymusić musiałyby osoby decyzyjne w naszym państwie. Jak widać sieć powiązań i wzajemnych korzyści może okazać się zbyt duża i zbyt trwała, by to zmienić.