Referendum Prawa i Sprawiedliwości odbędzie się razem z kluczowymi wyborami parlamentarnymi. Nie każdy musi być chętny do udziału w tym spektaklu. Co w takiej sytuacji zrobić? Każdy ma pełnie prawo zagłosować w wyborach bez udziału w referendum. Jest jednak haczyk: o takiej możliwości komisja wyborcza wcale nie musi nas poinformować.
Prawo udziału w wyborach to przywilej wyborcy, a nie jego obowiązek. Dotyczy to także pisowskiego plebiscytu
W dniu 15 października odbędą się nie tylko wybory parlamentarne, które zdecydują o przyszłości polskiej sceny politycznej, ale także ogólnokrajowe referendum. Polacy mają odpowiedzieć na cztery pytania. Jak na razie żadne z nich, najdelikatniej rzecz ujmując, nie brzmi specjalnie poważnie. Takie połączenie niemalże gwarantuje, że ich wynik będzie wiążący.
Rządzący chcą zapytać obywateli, czy są za sprzedażą państwowych przedsiębiorstw, choć tych jest siedemnaście. Raptem trzy spośród nich mają jakieś większe znaczenie. Przedstawiciele władzy idą w zaparte, że chodzi o spółki Skarbu Państwa i gospodarstwa państwowe, ale wybrane przez nich sformułowanie będzie miało ogromne znaczenie.
Drugie pytanie dotyczy tego, czy popieramy podwyższenie wieku emerytalnego, choć żadna partia tego nie planuje. Trzecie pytanie referendalne to stara śpiewka z rzekomym narzucanie Polsce przymusowej relokacji migrantów. Akurat w tej konkretnej kwestii władza znowu mija się z prawdą. Nasz kraj może liczyć na preferencyjne warunki, dopóki przebywają u nas setki tysięcy uchodźców z Ukrainy. Prawdziwe ryzyko tkwi w nazbyt szerokich uprawnieniach decyzyjnych, które zaprojektowała sobie Komisja Europejska.
Wydaje się, że czwarte pytanie referendalne nie będzie odbiegać poziomem od poprzednich trzech. Można się więc spodziewać, że przynajmniej część wyborców opozycji uzna, że chętnie pójdzie na wybory, ale bez udziału w referendum. Ma to o tyle znaczenie, że jeśli w plebiscycie weźmie udział ponad połowa uprawnionych do głosowania, to wynik będzie wiążący dla władzy ustawodawczej i wykonawczej. W poprzednich wyborach parlamentarnych frekwencja wyniosła 61,74 proc.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że referendum i wybory parlamentarne można zorganizować w tym samym czasie. Przesądza o tym art. 90 ustawy o referendum ogólnokrajowym, który wprost wskazuje na taką możliwość. W praktyce czynnościami związanymi z plebiscytem zajmą się te same komisje, które obsłużą wybory. Karty do głosowania w obydwu przypadkach trafią nawet do tej samej urny.
Głosowanie w wyborach bez udziału w referendum wymaga od wyborcy odrobiny czujności
Państwowa Komisja Wyborcza już pod koniec czerwca przypominała o prawie każdego wyborcy do udziału wyłącznie w wybranych przez siebie głosowaniach. Tym samym możemy zdecydować się na głosowanie w wyborach bez udziału w referendum. Możemy również oddać głos w referendum bez głosowania w wyborach parlamentarnych.
W żadnej mierze wyborca (osoba uprawniona do udziału w referendum) nie może i nie jest zmuszany do głosowania wyborach do jakiegokolwiek organu, ani do udziału w referendum. Decyzja o udziale w wyborach do danego organu (np. do Sejmu lub do Senatu) albo w referendum jest zatem wyłączną decyzją wyborcy (osoby uprawnionej do udziału w referendum). W przypadku referendum przeprowadzanego w tym samym dniu, co wybory do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, wyborca może zatem zdecydować, wyłącznie według własnego uznania.
Pytanie jednak brzmi: jak to właściwie zrobić, skoro samo wydanie nam karty do głosowania oznacza udział? Oddanie głosu nieważnego nic w tej kwestii nie zmienia. Zniszczenie karty, na przykład poprzez jej podarcie, również nie ma większego znaczenia. Pomijając oczywiście odpowiedzialność karną i ryzyko nawet 3 lat pozbawienia wolności. Wyniesienie karty z lokalu to przestępstwo nieco mniejszej wagi. Zagrożenie karą wynosi tutaj do 2 lat w więzieniu.
Tak naprawdę istnieje tylko jeden skuteczny sposób, by nie brać udziału w referendum. Przy zgłoszeniu się do komisji wyborczej po karty do głosowania powinniśmy wyraźnie zaznaczyć, że nie pobieramy tej referendalnej. Komisja powinna odnotować ten fakt i wydać wyłącznie karty pozwalające zagłosować w wyborach do Sejmu i Senatu.
Jest w tym wszystkim jeden haczyk. Na członkach komisji wyborczej nie ciąży obowiązek poinformowania nas o takiej możliwości. Istnieje spora szansa, że po prostu automatycznie będą wydawać kary do głosowania i w wyborach i w referendum. Dlatego wyborca niezainteresowany plebiscytem powinien pilnować tej sprawy samemu.