Zakupy w Carrefour? Zacząłem się nad nimi zastanawiać, gdy przechodziłem przez centrum handlowe obok właśnie tego marketu. Postanowiłem wstąpić – i to raczej z ciekawości. Okazało się, że nie tylko ja w pewnym momencie zupełnie przestałem bywać w takich sklepach.
Pamiętacie te czasy? To było kilkanaście lat temu, może dekadę temu. Wizyty w supermarketach były obowiązkiem szanującego się przedstawiciela klasy średniej. Wówczas Biedronka była najtańszym możliwym sklepem, a Społem było traktowane jako relikt PRL-u. Sklepy jak Carrefour były więc najrozsądniejszym wyborem dla przeciętnie zarabiającego Polaka.
Gdy teraz tam poszedłem, na półkach było mnóstwo rozmaitych produktów z różnych rewirów cenowych – wybór znacznie większy niż w dyskontach. Szkopuł w tym, że między półkami… prawie nikogo nie było. To było wtorkowe popołudnie. W Biedronkach czy Lidlach są o tej porze tłumy. To czemu w Carrefour nie?
Zakupy w Carrefour to już nie to samo, co kiedyś
Sklepy wielkopowierzchniowe powstawały zwykle 20-30 lat temu w dużych galeriach handlowych, najczęściej na obrzeżach miast. Wówczas wydawało nam się, że to model zakupów przyszłości – będziemy jechać do galerii raz w tygodniu, kupimy ubrania w butikach, elektronikę w sklepie elektronicznym – i codzienne rzeczy w super/hipermarkecie.
Krajobraz bardzo się jednak zmienił. Nie chcemy już tak często jeździć do podmiejskich galerii z wielu powodów. Choćby dlatego, że powstało wiele galerii w centrach miast, które nie mają już hipermarketów. Wiele zmienił rzecz jasna handel internetowy i pandemia. Po prostu rzadziej jeździmy na zakupy, częściej zakupy jeżdżą za to do nas.
Prawdziwym ciosem dla wielkopowierzchniowych sklepów była jednak ekspansja dyskontów. Naprawdę, w erze hipermarketów mało kto mógł się spodziewać, że tanie sklepy będą przyciągać takie tłumy, również w centrach miast. Tajemnicą sukcesu jest rzecz jasna to, że dyskonty jak Biedronka czy Lidl przestały być do końca takie tanie i zaczęły poszerzać ofertę, co spodobało się klasie średniej. Z drugiej strony, dyskonty jednak… pozostały względnie tanie, przynajmniej w porównaniu do hipermarketów. Ot, taki paradoks, który bardzo spodobał się konsumentom.
Carrefour to nie Biedronka. Jest naprawdę pusto
Sieci hipermarketów odnalazły się w tej nowej rzeczywistości kiepsko, choć trzeba przyznać, że Carrefour akurat nie daje za wygraną. Firma ma w Polsce 94 hipermarkety, 155 supermarketów, ale i 672 sklepów Carrefour Express formatu convenience, które mają trochę konkurować z Żabką. Konkurencja z innymi sieciami jest jednak trudna. Ostatnio pojawiły się informacje o zwolnieniach, zresztą nie jest wcale pewne, czy Carrefour pozostanie na naszym rynku.
Miejmy nadzieję, że jednak przetrwa. Bo Carrefour to w sumie fajny sklep. Oferta jest szeroka, są też specjalne outlety z produktami w niższych cenach (oj widać konkurencję z dyskontami). Do tego, nie powiem, miło jest robić zakupy bez takich tłumów, jak w Biedronce. Liczę więc, że Carrefour przetrwa, tak samo jak sam format super/hipermarketów. Jest on znacznie lepszy niż format sklepów Dealz czy Action, które – jak już pisałem – właściwie nie wiadomo czemu i komu służą.