Szymon Hołownia świetnie radzi sobie jako marszałek Sejmu i ma doskonałe, wyniesione z pracy zawodowej, doświadczenie medialne. Potrafi więc przyjąć odpowiednią do sytuacji rolę. I to dobrze. Ale my, jako wyborcy, musimy teraz uważać, aby nie przegrzać sytuacji. Nie przehajpować.
Nie głosowałem na Trzecią Drogę
Była to jednak ciekawa i wcale nie taka egzotyczna koalicja. Polskie Stronnictwo Ludowe już od dawna poszukiwało kogoś, kto pomoże im ciągnąć listy w większych miastach i ma to jak najbardziej wyborczy sens. Swego czasu, mogła to być Polska jest Najważniejsza, ale wybrała Jarosława Gowina i jego ówczesny projekt Polska Razem. PSL świetnie radzi sobie w mniejszych miejscowościach które ma doskonale oplecione sieciami swoich lokalnie znanych działaczy: wójtów, sołtysów, szefowych kół gospodyń wiejskich. Tacy ludzie to sól ziemi, urodzeni społecznicy, których po prostu znają wyborcy – i później głosują na tych, o których coś wiedzą. Ale to nie działa w dużych miastach z ich bardziej anonimowymi mieszkańcami i inną strukturą społeczną. Tam był potrzebny partner. Centrowy Hołownia razem ze swoją drużyną, ludzi również często zaangażowanych w wielkomiejski trzeci sektor, był idealnym wyborem.
Szymon Hołownia teraz konsumuje polityczne zyski z udanego mariażu
W prowadzeniu obrad Sejmu na pewno pomaga mu to, że ma doświadczenie w prowadzeniu show. A dzisiejsza polityka, nie cała, tylko ta część, jaką się nam pokazuje, nosi znamiona raczej lekkiej rozrywki. To swoisty politainement, a my w Polsce nie mamy rodzimego odpowiednika tego słowa nie dlatego, że to u nas tak rzadkie zjawisko, a dlatego, że tak bardzo zangielszczyliśmy naszą mowę.
Szymon Hołownia pokazał, że w przedstawieniu każdy ma do odegrania rolę i że rola merytorycznego sędziego przez ostatnie osiem lat nie była obsadzona. Wszedł więc jak po swoje. Co ciekawe, wielka przemiana sejmowa o jakiej piszą komentatorzy i zwykli użytkownicy mediów społecznościowych nie jest niczym ponad powrót do względnie cywilizowanych standardów. Co ważne, tak naprawdę, nawet za poprzedniego składu sejmowego, nie byliśmy jakimś prymusem w kulturze debaty, ale też nie byliśmy na końcu listy. Miarą upadku parlamentu są bójki deputowanych, a te ostatnio mieliśmy w II Rzeczypospolitej. Mimo wszystko, parlament u nas służy przeważnie do mówienia (niestety, niekiedy dość głupich rzeczy) i nie zanosi się na to, aby przeniósł się w formułę MMA.
Szymon Hołownia świetnie zbiera punkty za swoje pierwsze dni urzędowania i zaufanie, jakim obdarzają go Polacy jest zapracowane. Ale Polacy to specyficzny naród, taki, który bardzo lubi miotać się od ściany do ściany.
I mam przeczucie, że Marszałek Hołownia zacznie tracić punkty tak, łatwo, jak je zyskiwał
Każdy czasem musi podjąć niepopularną decyzję. Każdy będzie przyłapany na niepopularnej opinii. I to jest normalne. Tak naprawdę to właśnie nasz z grubsza liberalno – demokratyczny system ma pozwolić na to, aby różnice między nami były produktywne, a nie burzące. Tyle że żyjemy w społeczeństwie raczej indywidualistów, co ma ogromne zalety, ale też wady, kiedy zetknąć je z tym schematem.
Interesujemy się osobami polskiej polityki w większym stopniu, niż ideami. Lubimy odlewać w brązie naszych reprezentantów, a potem ich odbrązawiać. Tracimy z oczu to, że każdy człowiek jest niedoskonały i jest niedoskonałym nośnikiem jakichś idei. Tak, idea merytorycznej rozmowy na podstawowe problemy trapiące naszą wspólnotę jest mi bliska. Ale nikt nie zrealizuje jest w stu procentach. Szymon Hołownia też nie. I pewnie za to będą spotykać go już wkrótce gromy nawet pomimo tego, że dosłownie każdy prędzej czy później czegoś nie dowiezie, ale z czegoś wywiąże się tylko z grubsza, a nie w pełni.
I właśnie dlatego trzeba nam nie przehajpować Szymona Hołowni. Trzeba wypuścić trochę powietrza z tej zbyt szybko napełnionej entuzjazmem i zaufaniem bańki. I trzeba to zrobić dla dobra własnego, wspólnoty i samego bohatera tego tekstu. Do każdego polityka potrzebny jest dystans i nowy marszałek Sejmu nie jest tu wyjątkiem. Zamiast nerwowo czekać na kolejną odsłonę politycznego show prowadzonego przez ciekawą hybrydę polityka i prezentera: w większym stopniu zajmijmy się swoimi sprawami. Bo tak naprawdę nikt tak bardzo nam nie pomoże jak my sami sobie.
Politolog, filozof, komentator i felietonista. Ma na koncie książki o libertarianizmie, filmy o wolnorynkowych ekonomistach, doświadczenie w trzecim sektorze i związaną z nim pracą u podstaw.