W ciągu kilku ostatnich miesięcy wynagrodzenia Ukraińców rosną w zaskakującym tempie. W niecałe pół roku, podwyżki pracowników najniżej wykwalifikowanych wynosiły 20% – 30%, podczas gdy pensja Polaka wzrosła zaledwie o 7,4%. Dlaczego Polacy zarabiają gorzej?
Dzieci robić, a nie pracować
Nie jest tajemnicą, że realizacja rządowego programu 500+ spowodowała lawinowy brak chętnych do pracy za najniższe gwarantowane wynagrodzenie. Mimo danych, które mówią wyraźnie, że 500+ nie spowodowało wzrostu bezrobocia, to – uczciwie patrząc – do pracy również bezrobotnych nie aktywizowało. Obraz polskiej wsi od lat udowadnia, że mimo szczytnej idei, pieniądze z flagowego programu PiSu są w dużej mierze przepijane. Nie ma się co dziwić. Jak zauważył psychiatra Tomasz Woźniak w wywiadzie dla radia TokFM, w tej chwili jesteśmy w czołówce państw pod względem spożycia alkoholu. Na picie bardzo często mają wpływ decyzje polityczne.
„Do 2015 roku byliśmy w środku Europy, nawet chyba poniżej średniej. Teraz jest 500+, jest za co pić.”
A skoro jest za co pić, to i rąk do pracy za „najniższą” brakuje. Oczywiście stwierdzenie to daje przerysowany obraz, ale również doskonale odzwierciedla zapotrzebowanie polskich przedsiębiorców na pracowników znad Dniepru. Nie tylko rodacy, którzy wrócili z emigracji nie chcą pracować za najniższą krajową. Przedsiębiorcy stwierdzają zgodnie, że o ile rynek pracy wysokiego szczebla ma się świetnie, o tyle rynek pracy szczebla niższego poważnie kuleje.
Polska jak Anglia
Jak wynika z raportu agencji Upper Job, zajmującej się pozyskiwaniem pracowników z Ukrainy, ponad 70% obywateli tego kraju przyjeżdżających do Polski jest nisko wykwalifikowanych. Mimo, że powoli ulega to zmianie, lepiej wykształceni pracownicy wciąż podejmują pracę w zawodach poniżej swoich kwalifikacji. Dlaczego, zatem, pensje obywateli Ukrainy w Polsce rosną w takim tempie? Dzieje się tak ponieważ przedsiębiorcy nie mogą sobie pozwolić na braki w zespołach, a Polaków chętnych do pracy na stanowiskach niższego i średniego szczebla po prostu brak.
Sytuacja jawi się analogicznie do tej, jaka panowała kilka lat temu w Wielkiej Brytanii, z tym, że wówczas to Polacy „zabierali” pracę Anglikom. Obiegowa opinia jakoby pracownik z Ukrainy był tańszy jest mitem. Rzeczywiście, ma ona odzwierciedlenie, ale wyłącznie w przypadku osób zatrudnionych nielegalnie. Jak szacuje portal money.pl, do końca roku w Polsce będą 2 mln legalnie zatrudnionych pracowników z Ukrainy. W przyszłym roku liczba ta może sięgnąć blisko 3 mln.
Wynagrodzenia Ukraińców rosną
Zgodnie z raportem Upper Job, jeszcze pół roku temu średnie wynagrodzenie pracownika fizycznego zza wschodniej granicy wynosiło 9 zł netto, w tej chwili ok. 12 zł. Wynagrodzenie murarza wynosiło 20 zł, teraz – 25. Tynkarze, zarabiający ówcześnie 25 zł za godzinę, teraz mogą liczyć na 30 zł. Gotowość do migracji i podjęcia każdego zatrudnienia powoduje, że obywatele Ukrainy są w Polsce pożądanymi pracownikami. Analitycy BZ WBK zauważają, że czynnikiem mającym największy wpływ na hamowanie rozwoju przedsiębiorstwa jest brak kadry pracowniczej. Niedobory pracownicze zapełniają imigranci ekonomiczni znad Dniepru. Z raportu Upper Job wynika, że statystyczny obywatel Ukrainy zarabia w Polsce 2,1 tys. netto. Ponad połowa z nich ma ambicje zarabiać przynajmniej 3 tys, natomiast 20% – więcej niż 5 tys. netto miesięcznie.
Polacy akceptują Ukraińców
Opinie Polaków odnośnie zatrudniania w Polsce obywateli Ukrainy są podzielone. Jak informowało Radio Łódź, niedawno w Radomsku dochodziło do protestów, których przedmiotem był sprzeciw wobec zatrudnianiu Ukraińców. Wg radomszczan Ukraińcy zabierają im pracę i jest to nacja zbyt liczna. Innego zdania są lokalni przedsiębiorcy. Zdaniem wielu z nich, zatrudnienie obywateli zza wschodniej granicy ma w Polsce charakter komplementarny. Oznacza to dokładnie tyle, że wypełniają oni powstałe na rynku pracy luki kadrowe. Niezaprzeczalny jest natomiast fakt, że obywatele Ukrainy są nam bliscy kulturowo. Z raportu Otto Work Force wynika również, że aż 87% ankietowanych Ukraińców bardzo chwali sobie stosunki z przełożonymi.
Recepta na bezrobocie
Lawina imigrantów ekonomicznych w Polsce nie tylko pozytywnie napędza gospodarkę, ale ma wpływ na epokowo niski wskaźnik bezrobocia w Polsce. Główny ekonomista związku pracodawców RP, Łukasz Kozłowski, polski rynek pracy charakteryzuje następująco:
„Przeszedł on w bardzo krótkim czasie niezwykłą drogę. W lutym 2013 r. bezrobocie wyniosło 14,4 proc. W ciągu czterech lat zniknęło z rejestrów 1,2 mln osób bezrobotnych, a 100 tys. dotychczas biernych zawodowo podjęło aktywność. W tym samym okresie pojawiło się 2 mln oświadczeń o zatrudnianiu cudzoziemców, a rynek nie odczuwa nadmiaru pracowników. Przeciwnie, wciąż ich brakuje.”
Kozłowski dodaje, że tak dynamiczny rozwój rynku pracy spowoduje, że przewidywane na schyłek 2017 r. bezrobocie z progu 12% obniży się nawet do 7%.