Wygląda na to, że rok 2018 będzie ostatnim, w którym można będzie stosunkowo tanio zapalić e-papierosa. Sejm bez żadnych poprawek przyjął nowelizację rządu do ustawy o akcyzie. Jeśli nowelizacja przejdzie bez korekt w następnych etapach, to od 2019 roku e-papierosy przestaną być już tanią alternatywą dla tych klasycznych.
A podwyżki mają być duże, a nawet bardzo duże. Akcyzą zostaną objęte tak zwane produkty nowatorskie, a więc właśnie między innymi papierosy elektroniczne, ale też sam płyn do nich. Dla elektronicznych papierosów akcyza wyniesie 141,29 zł za każdy ich kilogram i 31,41 proc. średniej ważonej detalicznej ceny sprzedaży tytoniu do palenia. Jednak jeszcze bardziej po kieszeni palaczy może uderzyć akcyza na płyn do papierosów elektronicznych. Ta wyniesie 50 groszy za każdy jego mililitr.
Mało tego – wszystkie produkty będzie trzeba od 2019 roku banderolować – podobnie jak dzisiaj się to robi ze zwykłymi papierosami oraz z wyrobami alkoholowymi.
Po co państwo wprowadza akcyzę na e-papierosy?
Od kiedy sklasyfikowano e-papierosy i inne liquidy za wyroby tytoniowe, było jasne, że prędzej czy później pomysł nałożenia akcyzy się pojawi. Najczęściej gdy pojawiają się pomysły nowych podatków, wszyscy są przekonani, że rząd próbuje zapewnić sobie dodatkowe wpływy do budżetu. Ten jest ostatnio nadwyrężony programami socjalnymi, więc może to dobry trop? Eksperci szacują, że nowy podatek przyniesie państwu 75 milionów złotych. Nie jest to obłędna kwota w skali krajowego budżetu. A przykłady innych krajów mogą wskazywać, że opodatkowanie e-palenia wcale nie jest takim intratnym biznesem dla państwa. W dyskusji o akcyzie często przewijał się przykład Włoch. Tam spodziewano się, że podatek przyniesie do budżetu grubo ponad 85 milionów euro. Według ostatnich prognoz tymczasem w 2017 do państwowej kasy wpłynie z niego… 5 milionów euro. Poza tym, jeśli naprawdę rządzącym by tak zależało na tych kilkudziesięciu dodatkowych milionach, to pewnie zrobiliby wszystko, aby przepis wszedł w życie już w 2018 roku. A że potrafią się spieszyć z ustawami, to wiemy. Oj, wiemy. Wygląda więc na to, że rząd i Sejm po prostu troszczą się o nasze zdrowie. Czy aby na pewno?
E-papierosy. W końcu szkodliwe czy nie?
No właśnie – pytanie brzmi, jak bardzo szkodliwe są e-papierosy. Co do tego, że w pewnym stopniu są szkodliwe – zgadzają się niemal wszyscy. Według polskich badań prof. Andrzej Sobczaka, większości rakotwórczych i toksycznych związków z dymu papierosowego nie ma jednak w parach e-papierosa. Jednak już szwedzcy naukowcy uważają, że e-papierosy wcale zdrowe nie są. Na pewno jednak są lepsze dla otoczenia palaczy – w końcu nie smrodzą w ten sposób i nie brudzą wszystkiego wokół. Nie ma jednak wątpliwości, że palacze często przestawiali się na e-palenie z powodów finansowych. Na przykład płyn dzisiaj kosztuje w supermarkecie około 7 złotych i potrafi starczyć na trzy, a nawet na cztery dni. Tymczasem paczka papierosów, nawet tych tańszych, kosztuje zwykle minimum kilkanaście złotych.
Można się więc obawiać, że nowelizacja wyleje dziecko z kąpielą. Jeśli ceny e-papierosów wzrosną, to ludzie, którzy i tak chcą palić, znajdą nowe rozwiązania. Kto wie, może przestawią się na tańsze papierosy ze wschodu. A może będą kupować tańszy tytoń i samemu go skręcać? To drugie rozwiązanie jest popularne zwłaszcza w Niemczech. Być może więc zamiast „akceptowalnego” dla większości e-dymu, na polskie ulice wróci znacznie bardziej szkodliwy, „zwykły” dym z papierosów.