Zgłaszając reklamację, zepsuty towar można zgodnie z prawem odesłać lub przekazać sprzedawcy. Ten w określonym czasie powinien taką reklamację rozpatrzeć. Aby jednak tak się stało, to konsument musi kupiony towar do sprzedawcy dostarczyć. I tu zaczyna się kłopot. Co do zasady to po stronie sprzedawcy leży obowiązek pokrycia kosztów dostarczenia reklamowanego towaru. Rzadko kiedy jednak zdarza się, aby sprzedawcy z góry taki koszt pokrył. De facto pozostaje więc to kosztem konsumentem. Ponoszonym w ciemno.
Kto ponosi koszty reklamacji?
Składając reklamację, niejako ryzykujemy, że poniesiemy koszt odesłania lub dostarczenia towaru do sprzedawcy, a nasza reklamacja zostanie odrzucona. Ponosimy więc ten koszt w ciemno. Nie mamy pewności czy kiedykolwiek wydane pieniądze zostaną nam zwrócony. Teoretycznie może zdarzyć się tak, że sprzedawca po dostarczeniu przez nas towaru, rozpatrzy reklamację negatywnie i odeśle towar na nasz koszt. Odmówi również zwrotu kosztów pierwszej wysyłki.
Niestety będzie to zgodne z prawem. Przepisy co prawda gwarantują zwrot kosztów dostarczenia reklamowanej rzeczy, ale tylko wtedy, gdy reklamacja jest zasadna i uznana przez sprzedawcę. W każdym innym przypadku odbywa się to na nasz koszt.
Przesyłka na koszt konsumenta
Mimo że przepisy gwarantują, że konsument nie ponosi żadnych kosztów związanych z reklamacją. To realia pokazują coś innego. Sprzedawca jest zobowiązany do odebrania towaru na swój koszt, ale nie jest określone w którym momencie. Dlatego też większość sprzedawców zwraca takie pieniądze dopiero po zakończeniu procedury związanej z reklamacją i podjęciu decyzji.
Ta okoliczność, pewnie znacząco nie wpłynie na dostarczenie małych rzeczy, ale stanowi ogromny problem w przypadku tych dużych albo trudnych do przetransportowania. Pewnie jeśli przyjrzelibyśmy się temu problemowi, to może on również blokować niektórych przed złożeniem reklamacji, a tym samym pozbawia ich praw. W końcu nie zawsze da się bezproblemowo dostarczyć rzeczy do sprzedawcy. A bariera finansowa takiego transportu może być naprawdę zaporowa. Zwłaszcza że koszty nieuwzględnionej reklamacji zwykle przerzucane są na konsumenta.