Gminy szukają pieniędzy odchudzając miejsca parkingowe i podnosząc opłaty

Samorządy Dołącz do dyskusji
Gminy szukają pieniędzy odchudzając miejsca parkingowe i podnosząc opłaty

Miejsca parkingowe, zwłaszcza w centrach miast, są na wagę złota. Dlatego samorządy, szukając pieniędzy, dodatkowe fundusze znajdują właśnie na parkingach. Popularną praktyką jest podnoszenie opłat za parkowanie, nakładanie wysokich kar pieniężnych za brak uiszczenia opłaty, czy też „odchudzanie” miejsc parkingowych.

Podnoszenie opłat za miejsca parkingowe

Aby zaparkować w centrum większego miasta (a niejednokrotnie nawet niewielkiej miejscowości) trzeba mieć nie tylko szczęście (parkingi są zwykle pełne), ale również zasobny portfel. Opłaty za godzinę postoju zwykle oscylują w granicach od 3 złotych (w niewielkich miejscowościach) przez 5 zł (w nieco większych miastach, czy też małych miejscowościach turystycznych), po nawet 6, czy 7 złotych (za każdą godzinę) w dużych miastach. Oczywiście czasem pierwsza godzina jest nieco tańsza, gdyż samorządowcy cenią sobie rotację na parkingach.

Chociaż kwota kilku złotych nie wydaje się duża, to jest ona uciążliwa, zwłaszcza dla osób pracujących w centrach miast. Zakładając, że za parking zapłacimy 4 złote za godzinę (co nie jest przesadnie wygórowaną stawką, patrząc na aktualne cenniki), pracownik chcący zaparkować w pobliżu swojego zakładu pracy musi liczyć 32 złote za parking – codziennie. Czasem miejscowości przewidują wykupienie abonamentów na parkowanie w dobrej cenie, czasem jednak opłaty są na tyle wysokie, że mieszkańcy się na nie decydują.

Alternatywą wydaje się poszukiwanie miejsca na bezpłatnym parkingu, o te jednak ciężko. Z kolei dojazd komunikacją publiczną często jest problematyczny, ze względu na niepasujące godziny odjazdów, bądź też chęć zrobienia zakupów (ciężkich) po pracy, bądź też na peryferyjne miejsce zamieszkania.

Miejsca parkingowe to miliony w budżetach samorządów, jednak spore utrudnienie dla mieszkańców. I na to jest jednak lekarstwo – przykładem miejscowości, która oferuje tanie miejsca parkingowe dla swoich mieszkańców, jest Wisła. Ta popularna miejscowość turystyczna chce zarabiać na parkingach, jednak bardziej ceni sobie pieniądze turystów niż swoich mieszkańców. Radni podjęli decyzję o zróżnicowaniu opłat za parking. Przyjezdny za 3 godziny postoju zapłaci tak 16,50 zł, zaś osoba posiadająca Wiślańską Kartę mieszkańca zaledwie 1 zł.

Wysokie kary za brak biletu parkingowego

Innym problemem, z którym borykają się zarówno mieszkańcy miast, jak i turyści, są wysokie kary za brak biletu parkingowego. Oczywiście, gdyby nie kary, dyscyplina opłat za parkingi by nie istniała, a gminne kasy świeciłyby pustkami. Czasem jednak samorządy przesadzają z wysokością kar. Skarga w takiej sprawie wpłynęła nawet do Rzecznika Praw Obywatelskich. Konkretnie chodzi o Katowice, gdzie kara za brak ważnego biletu parkingowego wynosi od 200 do 300 złotych (przykładowo w mniejszych miejscowościach, przy szybkim opłaceniu kary, kwoty sięgają od 50 do 100 złotych).

Rzecznik Praw Obywatelskich zajął się tą sprawą, gdyż jego zdaniem tak wysokie kwoty kar, mogą godzić w konstytucyjną zasadę równości. Jak zauważa RPO:

Ustalanie kar przekraczających realne możliwości przeciętnego gospodarstwa domowego rodzi wątpliwości co do ich proporcjonalności i w stosunku do przewinienia. Art. 64 Konstytucji chroni prawo własności, co oznacza, że nakładanie kar finansowych nieadekwatnych do sytuacji materialnej obywateli może być postrzegane jako naruszenie tego prawa. Skargi wskazują także na brak informacji o nałożeniu opłaty dodatkowej. W wielu przypadkach wezwania do zapłaty są wysyłane dopiero po kilku miesiącach od zdarzenia, co prowadzi do kumulacji kar i generuje zadłużenie sięgające nawet kilkunastu tysięcy zł. Brak możliwości monitorowania tego utrudnia użytkownikom pojazdów sprawdzanie swej aktualnej sytuacji i uniemożliwia skorzystanie z procedur odwoławczych w rozsądnym terminie.

Faktycznie, zdarzają się sytuacje, gdy mimo najszczerszych chęci, kary nie da się zapłacić od razu, gdyż informacja o jej nałożeniu zniknęła (na przykład w związku z wiatrem, bądź działaniem osób trzecich). Problemem jest również brak jasnej drogi odwoławczej, gdyż nie zawsze brak biletu jest winą właściciela samochodu. Czasem przyczyną może być działanie siły wyższej lub zwyczajne niedopatrzenie (na przykład przy większej ilości samochodów – podanie błędnego numeru rejestracyjnego w aplikacji płatniczej). Samorządy jednak kary nakładają chętnie i bezwzględnie je egzekwują. Dzięki temu mają środki na dodatkowe inwestycje.

Batalia o miejsca parkingowe w niektórych miejscowościach

Innym problemem w niektórych miejscowościach jest „odchudzanie” miejsc parkingowych. Oczywiście nie wszystkie samorządy się na to decydują, gdyż zyski nie są powalające (w skali dużego parkingu da się wygospodarować raptem kilka dodatkowych miejsc parkingowych). Jednak niestety, czasem przy parkowaniu można się zdziwić.

Zdziwili się m.in. mieszkańcy Cieszyna, gdzie w śródmieściu jakiś czas temu pojawiły się nowe linie na parkingach. Faktycznie, parkując tam, można się poczuć klaustrofobicznie, a idealnie mieszcząc się w liniach, przeciętnym samochodem, nawet osoba szczupła ma problem z wyjściem bez uszkodzenia sąsiednich pojazdów.

Takie rozwiązania są jednak dopuszczalne przez prawo. Stanowiska postojowe na parkingach zostały bowiem opisane w odpowiednim rozporządzeniu Ministra Infrastruktury. Tam zostały jednak podane wartości minimalne, które niewiele mają wspólnego z wygodą. Samorządy więc starając się szukać dodatkowych pieniędzy, decydują się na te kilka dodatkowych miejsc parkingowych, które w skali roku mogą nieco zmienić.

Przykładowo, jeżeli na dwóch parkingach uda się wygospodarować 2 dodatkowe miejsca (w przypadku niewielkiego miasta), te miejsca w każdy dzień roboczy jedno zarobi na siebie 32 złote (przyjmując, że parking jest płatny 8 godzin dziennie w dni robocze, a każda godzina kosztuje 4 złote). Przyjmując, że rocznie mamy średnio 250 dni roboczych, jedno miejsce parkingowe zarobi 8000 złotych. Cztery miejsca dają więc 32000 złotych, a to już pozwoli na sfinansowanie na przykład placu zabaw na osiedlu.

Trudna sytuacja samorządów wymusza drastyczne szukanie pieniędzy

Samorządy w Polsce (przeważnie) są ubogie, a potrzeby mieszkańców duże. Społeczeństwo chce nowych dróg, naprawy tych istniejących, budowy chodników i oświetlenia ulicznego, nowych placów zabaw, atrakcyjnej oferty kulturalnej i niskich podatków. A tego niestety zrobić się nie da. W wielu gminach (zwłaszcza tych mniejszych) budżety zwyczajnie się nie spinają. A wydatków jest dużo.

Oczywiście istnieje szansa na pozyskiwanie środków zewnętrznych, te jednak najczęściej wiążą się z koniecznością wniesienia wkładu własnego. A już kilkaset tysięcy (przy inwestycji wartej miliony) w mniejszej miejscowości znacząco nadwątli budżet. Samorządy szukają pieniędzy i jeżeli je znajdują, to najczęściej w kieszeniach mieszkańców. I tutaj to błędne koło się zamyka, gdyż mieszkańcy reagują na to niechęcią.