Mieszkańcy nie segregują śmieci, a gminy drżą, bo grożą im za to wysokie kary

Samorządy Dołącz do dyskusji
Mieszkańcy nie segregują śmieci, a gminy drżą, bo grożą im za to wysokie kary

Jeżeli wydaje się Wam, że przeciętny Kowalski ma problem z coraz bardziej skomplikowanymi zasadami odbioru odpadów, to nie macie pojęcia, co przeżywają samorządowcy. Gminy muszą bowiem wykazać się odpowiednim wskaźnikiem zebranych odpadów segregowanych, inaczej zapłacą karę. Tak, segregacja śmieci może kosztować gminę naprawdę sporo pieniędzy.

Segregujemy coraz więcej, jednak i tak zbyt mało

Segregacja odpadów jest wskazana ze względu na różne czynniki. Przede wszystkim, osoby segregujące śmieci płacą zdecydowanie mniej niż osoby, które w oświadczeniu dotyczącym odbioru odpadów w swojej gminie wskazały, że śmieci nie chcą segregować (o ile ktokolwiek zdecydował się na taki krok). A różnica jest spora – o ile standardowo miesięcznie za odbiór odpadów komunalnych płaci się ok. 40 złotych, to w przypadku braku segregacji kwota wzrasta do ponad 100 złotych (na jedną osobę).

Gdy segregujemy odpady mamy również poczucie, że robimy coś dobrego dla środowiska naturalnego, w dodatku możemy zdywersyfikować nasze śmieci (które zwłaszcza w przypadku wieloosobowych gospodarstw domowych zwyczajnie mogą się nie mieścić w jednym, lub dwóch śmietnikach).

Często jednak do segregacji odpadów pochodzi się po macoszemu. Segreguje się rzeczy oczywiste (dla zasady), a w przypadku wątpliwości wyrzuca się wszystko do odpadów zmieszanych. I tu już pojawia się problem, bo o ile kontrole poszczególnych gospodarstw domowych, w zakresie segregacji śmieci są sporadyczne i rzadko generują problemy, to gminy już mają w tym zakresie spory problem.

Segregacja odpadów to obowiązek gmin

Wszystko przez wskaźnik segregacji, który musi być przez gminy spełniony. Wskaźnik ten z roku na rok rośnie – jest to z resztą zapisane w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. W ustawie wskaźnik ten opisany jest od 2021 roku, kiedy to gminy musiały osiągnąć poziom przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych w wysokości co najmniej 20% (w ujęciu wagowym).

W 2024 roku wskaźnik ten wynosił 45%, w 2025 wynosi 55% i docelowo (w 2035 roku i każdym kolejnym) ma wynosić 65%. Gminy za niespełnienie tego obowiązku płacą wysokie (nawet milionowe) kary.

Problem tkwi przede wszystkim w podejściu wielu osób, które segregację odpadów traktują, jak przykry obowiązek. Oczywiście żal i niechęć z tym związane są zrozumiałe – za odpady płaci się na tyle dużo, że zwyczajnie człowiek chciałby wyrzucić bezmyślnie zużyte pudełko do jednego (ogólnego) kosza, a nie zastanawiać się, do jakiej frakcji odpadów segregowanych powinno trafić.

Taki poziom segregacji może być nierealny

Segregacja odpadów jest jednak obowiązkowa, a ludzie się do niej przyzwyczaili (bądź powolnie przyzwyczajają). Problem jednak tkwi w wyliczaniu tego wskaźnika pod kątem wagowym. Plastikowe butelki, puszki po napojach gazowanych, czy też butelki, są zdecydowanie lżejsze, niż popularne odpady zmieszane.

Widać to na przykładzie papieru. Papier suchy, czysty, nadający się do recyklingu, należy segregować. Jednak już zużyte chusteczki higieniczne, papierowe ręczniki kuchenne, czy mokry i zatłuszczony papier (których raczej produkujemy więcej i są cięższe) należy wrzucić do odpadów zmieszanych, gdyż nie nadają się do recyklingu. Do odpadów zmieszanych należy wrzucać również mięso, kości i ości, ziemię doniczkową, czy plastikowe zabawki (takie wykonane z kilku tworzyw sztucznych).

Do odpadów zmieszanych powinny trafić również: lustra, potłuczone szkło, ceramika, czy naczynia kuchenne (nawet jeżeli są w całości). Te wszystkie produkty ważą zdecydowanie więcej niż najczęściej segregowany plastik. Inną kwestią jest brak ujęcia w tych zestawieniach odpadów biodegradowalnych, które mogą być kompostowane (co najczęściej wiąże się z ulgą finansową dla opłacających wywóz odpadów komunalnych).

Segregacja odpadów jest dobra, jednak nawet przy najszczerszych chęciach, osiągnięcie tak wysokiego wskaźnika segregacji wydaje się trudne, a może nawet niemożliwe. Samorządowcy więc drżą, obawiając się wysokich kar finansowych. Kar, które uderzą w mieszkańców, gdyż zaabsorbują środki, które mogłyby być przeznaczone na gminne inwestycje, czy na wydarzenia kulturalne.