Trudno oprzeć się wrażeniu, że segregacja śmieci po polsku służy przede wszystkim wyciąganiu coraz większych pieniędzy od mieszkańców. Od wprowadzenia ustawy śmieciowej z 2012 roku opłaty w niektórych gminach wzrosły nawet o kilkaset procent. Tymczasem skumulowana inflacja w tym czasie to raptem ok. 55 proc. W tym kontekście nieodbieranie tekstyliów od gospodarstw domowych zakrawa wręcz na bezczelność.
Wzrost opłat wielokrotnie wyższy od skumulowanej inflacji jest nie do uzasadanienia
Troska o środowisko naturalne z pewnością przychodziłaby Polakom łatwiej, gdyby wraz z nowymi obowiązkami nie dokładano im dodatkowych ciężarów. Tymczasem nie sposób nie zauważyć, że opłaty za wywóz śmieci w poszczególnych gminach systematycznie rosną. Punktem zwrotnym jest niewątpliwie wejście w życie tzw. ustawy śmieciowej z 2012 r., która narzuciła obowiązek segregacji odpadów. W pierwszej kolejności był on czysto fakultatywni. Niechętni mieszkańcy po prostu płacili więcej. Teraz segregować opłaty musi każdy, co wcale nie zatrzymało fali podwyżek.
Wysokość opłat oraz metoda ich naliczania zależą od decyzji danych samorządów. Ograniczają je jedynie ustawowe limity. Te jednak są z roku na rok podwyższane, w miarę jak w kraju rośnie inflacja. Zaryzykowałbym jednak stwierdzenie, że opłaty za wywóz śmieci rosną nieproporcjonalnie szybko względem wzrostu cen towarów i usług w całej gospodarce.
Tak się składa, że Portal Samorządowy zajął się tym zagadnieniem w styczniu. Podał przy tym dwa bardzo ciekawe przykłady, które rozeszły się w tamtym czasie szerokim echem. Pisaliśmy również o sprawie na łamach Bezprawnika.
W gminie Kutno według uchwały z października 2014 r., opłata za odpady od osoby wynosiła 10 zł miesięcznie. Od 1 stycznia 2025 r. jest to 44 zł. Oznacza to, że w tym okresie stawki wzrosły aż o 340 proc.
Ogromne podwyżki opłat za odbiór odpadów komunalnych to rzeczywistość, z którą muszą się mierzyć mieszkańcy gminy Radlin. Tu mieszkańcy zapłacą od 1 stycznia 44 zł od osoby. w 2024 roku było to 2014: 6,00 zł/os./miesiąc. W ciągu dekady zatem ceny za wywóz śmieci wzrosną o 600 proc.
Nie da się ukryć, że są to mimo wszystko przypadki skrajne. Równocześnie jednak segregacja śmieci po polsku budzi skrajne emocje już od dłuższego czasu. W zeszłego połowie roku Rzecznik Praw Obywatelskich przyznawał, że od niemal dekady do jego biura wpływają skargi dotyczące opłat za wywóz śmieci. W tym przypadku istotnym wątkiem jest obliczanie wysokości opłat na podstawie potencjalnego, a nie rzeczywistego wytwarzania odpadów przez mieszkańców. Pytanie brzmi: czy rzeczywiście musi być aż tak drogo?
Nie ma się co dziwić, że segregacja śmieci po polsku nastawiona na łupienie obywateli nie cieszy się ich uznaniem
Kilkusetprocentowych podwyżek w ciągu dekady nie da się usprawiedliwić w żaden sposób. Skumulowana inflacja w okresie od końca 2012 r. wynosi raptem ok. 55 proc. Śmiało możemy więc uznać, że to właśnie o tyle powinny wzrosnąć średnie opłaty za wywóz śmieci. Nie sposób nie poruszyć w tym kontekście tematu nowych zasad segregacji tekstyliów. W końcu płacimy coraz więcej za coraz mniej kompletną usługę komunalną.
Przypomnijmy: przepisy wymuszają osobne sortowanie zużytych ubrań, butów, szmat, koców i pokrewnych przedmiotów. Czego nie wymuszają, to odbioru ich od gospodarstw domowych przez gminy. Tym samym mieszkańcy musieliby zanosić swoje śmieci do PSZOK-ów. Na szczęście samorządy w ciągu miesiąca dostrzegły całą serię problemów wynikających z takiego stanu rzeczy, także dzięki powszechnej krytyce. Niektóre z nich zaczęły przywracać kontenery na używaną odzież i inne tekstylia. Nie zmienia to faktu, że cała frakcja śmieci nie jest odbierana. Łatwiej pozbyć się z domu gruzu niż zużytych ubrań.
Jak więc samorządy bronią decyzji o podwyżkach? Wróćmy do przykładu Radlina. Tamtejsi włodarze zdawali sobie doskonale sprawy z reakcji mieszkańców na wzrost opłat z 33 zł do 44 zł na osobę miesięcznie w ostatnim roku. Zwrócili jednak uwagę na skumulowany wzrost płacy minimalnej o 55 proc. w latach 2022-2025, wzrostu cen paliw o 22 proc. w ciągu trzech lat, 30 proc. skumulowanej inflacji w tym samym okresie oraz wzroście opłaty marszałkowskiej. Do tego dokładamy wyższe koszty odbioru i gospodarowania odpadów.
Mamy do czynienia z tymi samymi kosztami, które uderzają w przedsiębiorców praktycznie wszystkich branż w Polsce. Warto jednak zauważyć, że mowa o trzech kryzysowych latach wyróżniających się na tle stosunkowo stabilnej gospodarczo dekady. Wydaje się więc, że to system został stworzony w taki sposób, by samorządy mogły windować opłaty w tempie dużo szybszym niż gdziekolwiek indziej.
Tak skrojona segregacja śmieci po polsku przynosi więcej szkód niż pożytku. Badanie ogólnopolskiego panelu badawczego Ariadna z 2020 r. podpowiada, że aż 54 proc. Polaków miało negatywny stosunek do obecnego systemu. 24 proc. uważało wręcz, że w ogóle się nie sprawdza. Pozytywnie o segregacji wypowiadało się jedynie 30 proc. badanych. Jedynie 2 proc. opisuje go w samych superlatywach. Dzisiaj zapewne wynik byłby jeszcze gorszy.