Wsadzają do aresztu za byle co, ale szpiega z wyrokiem wypuszczają, żeby sobie uciekł

Państwo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Wsadzają do aresztu za byle co, ale szpiega z wyrokiem wypuszczają, żeby sobie uciekł

Tymczasowe aresztowanie jest stosowane w Polsce coraz rzadziej, nawet o 7 proc. To dobra wiadomość, nawet jeśli wciąż mowa o 5 690 przypadkach na trzy kwartały zeszłego roku. Problem w tym, że równocześnie nasz wymiar sprawiedliwości potrafi nie zastosować tego środka zapobiegawczego na przykład wobec wrogich szpiegów. Takiej niefrasobliwości „rewolucyjne” rozwiązanie w postaci aresztu domowego nie jest w stanie naprawić.

Tak naprawdę odsetek uwzględnionych wniosków o tymczasowe aresztowanie pozostaje na stabilnym poziomie

Tymczasowe aresztowanie to bardzo drastyczny środek zapobiegawczy. W końcu mamy do czynienia z de facto pozbawieniem wolności osoby, której jeszcze nie skazano prawomocnym wyrokiem sądu. Już samo to stanowi poważne ograniczenie praw obywatelskich. Nie sposób przy tym nie wspomnieć, że aresztanci nierzadko przebywają w gorszych warunkach i pod surowszym rygorem od części osadzonych w więzieniach. Tymczasem statystyki jednoznacznie wskazują, że polskie sądy wciąż bardzo ochoczo posyłają obywateli do aresztu.

Owszem, odnotowano zauważalną poprawę. Ministerstwo Sprawiedliwości chwaliło się niedawno, że w pierwszych trzech kwartałach 2024 r. prokuratura wnosiła o tymczasowe aresztowanie 14 960 osób. W analogicznym okresie 2023 r. takich przypadków było aż 17 478. Oznacza to poprawę o 14,41 proc. Spadek ma wynikać bezpośrednio ze zmiany kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie da się ukryć, że poprzednicy wyjątkowo ochoczo sięgali po ten środek zapobiegawczy.

Wspominałem jednak o sądach. W tym przypadku liczba uwzględnionych przez sądy rejonowe wniosków o tymczasowe aresztowanie spadła o zaledwie 7 proc. Przy czym warto wspomnieć, że mówimy o zmianie z poziomu 6 095 do 5 690 zasądzonych aresztów. W sądach okręgowych zmiany idą jeszcze wolniej. Na 2 082 postępowań z tymczasowym aresztowaniem z pierwszych trzech kwartałów 2023 r. przypada 1 994 w takim samym okresie 2024 r. Spadek wynosi więc ok. 4 proc.

Zmiany postępują więc dość niemrawo. Z jednej strony prokuratorzy wciąż bardzo ochoczo sięgają po tymczasowe aresztowanie. Sądy częściej im odmawiają, niż uwzględniają wnioski o areszt. Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że odsetek uwzględnionych wniosków jest względnie stabilny. Gdyby tylko do aresztów nie trafiały osoby, które spokojnie mogłyby oczekiwać na rozstrzygnięcie na wolności, to byłbym nawet skłonny tę stabilność pochwalić.

Sędziowie w Polsce potrafią zrezygnować z przeczytania akt sprawy przed rozpatrzeniem wniosków prokuratury

Kluczowym przepisem dotyczącym stosowanie tymczasowego aresztowania w postępowaniu jest art. 250 kodeksu postępowania karnego. Nas w szczególności interesują trzy paragrafy.

§ 2. Tymczasowe aresztowanie stosuje w postępowaniu przygotowawczym na wniosek prokuratora sąd rejonowy, w którego okręgu prowadzi się postępowanie, a w wypadkach nie cierpiących zwłoki także inny sąd rejonowy. Po wniesieniu aktu oskarżenia tymczasowe aresztowanie stosuje sąd, przed którym sprawa się toczy.
§ 2a. We wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania wymienia się dowody wskazujące na duże prawdopodobieństwo, że oskarżony popełnił przestępstwo, okoliczności przemawiające za istnieniem zagrożeń dla prawidłowego toku postępowania lub możliwości popełnienia przez oskarżonego nowego, ciężkiego przestępstwa oraz określonej podstawy stosowania tego środka zapobiegawczego i konieczności jego stosowania.
§ 2b. Jeżeli zachodzi uzasadniona obawa niebezpieczeństwa dla życia, zdrowia albo wolności świadka lub osoby dla niego najbliższej, prokurator dołącza do wniosku, o którym mowa w § 2a, w wyodrębnionym zbiorze dokumentów, dowody z zeznań świadka, których nie udostępnia się oskarżonemu i jego obrońcy.

Zgodnie z §2a kluczowe przesłanki stosowania tego środka zapobiegawczego są trzy. W grę wchodzi duże prawdopodobieństwo, że prokuratura ma na celowniku właściwą osobę, obawa matactwa oraz ryzyko popełnienia kolejnego przestępstwa. Najbardziej niejasne i tym samym dające zbytnią swobodę interpretacyjną jest oczywiście to drugie kryterium. Istnieniem zagrożenia dla prawidłowego toku postępowania z punktu widzenia prokuratury może być dosłownie wszystko. Nie chodzi nawet o potencjalną ucieczkę na Węgry czy do Dubaju, ale nawet samą możliwość przeciwdziałania zabiegom prokuratury.

Istnieje też tradycja absolutnie niedopuszczalnego stosowania tymczasowego aresztowania z marnym materiałem dowodowym i pod byle pretekstem. Chodzi wyłącznie o to, by człowiek osadzony w obiektywnie fatalnych warunkach aresztu śledczego złamał się i przyznał. To tzw. areszt wydobywczy. Jego faktyczne stosowanie jest możliwe tylko dlatego, że sądy pobieżnie zapoznają się z tym, co podsuną im ograny ścigania. Dotyczy to zresztą także na przykład wniosków o stosowanie technik operacyjnych w rodzaju podsłuchów. Przykładem może być tutaj także niesławny system szpiegujący Pegasus.

Tymczasowe aresztowanie to nie to samo, co zatrzymanie i doprowadzenie skazanego do aresztu

Warto także wspomnieć, że tymczasowe aresztowanie w Polsce potrafi stracić charakter tymczasowości. Wszystko przez możliwość przedłużania postępowania, które przecież „trzeba odpowiednio zabezpieczyć”. Łączny okres stosowania tymczasowego aresztowania do chwili wydania pierwszego wyroku przez sąd pierwszej instancji nie może przekroczyć 2 lat. To jedyny nieprzekraczalny limit.

Ministerstwo Sprawiedliwości od dłuższego czasu pracuje nad alternatywą dla tymczasowego aresztowania. Byłby nim areszt domowy z dozorem elektronicznym. Pomysł brzmi nieźle. Pytanie jednak brzmi, czy prokuratorzy wciąż nie będą dochodzić do wniosku, że przecież „trzeba zabezpieczyć postępowanie”, a podejrzany poza aresztem śledczym im w tym przeszkadza?

Nie sposób także nie zauważyć, że w ostatnim czasie mamy do czynienia z przypadkami zupełnie odwrotnymi, które są wręcz kompromitujące dla wymiaru sprawiedliwości. Można jeszcze zrozumieć uciekających dygnitarzy, którzy korzystają z immunitetów, by czmychnąć za granicę. Jak jednak wytłumaczyć przypadki, gdy z kraju ucieka sobie białoruska szpieg jak najbardziej skazana przez polski sąd? Pytanie jest o tyle podchwytliwe, że w tym przypadku teoretycznie mamy do czynienia z innym reżimem prawnym. To nie tymczasowe aresztowanie, lecz zatrzymanie i doprowadzenie skazanego do aresztu śledczego.

W obowiązującym stanie prawnym taki środek zapobiegawczy teoretycznie jest obowiązkowy. Jest jednak wyjątek, który znajdziemy w art. 79 §1a kodeksu karnego wykonawczego.

W uzasadnionym wypadku, na wniosek skazanego, sąd może wezwać skazanego do stawienia się w wyznaczonym terminie w areszcie śledczym, położonym najbliżej miejsca jego stałego pobytu, wraz z dokumentem stwierdzającym tożsamość, jeżeli dotychczasowa postawa i zachowanie skazanego uzasadniają przypuszczenie, że skazany stawi się na wezwanie. Zarządzenie wymaga uzasadnienia.

Aż jestem ciekaw, jakiż to „uzasadniony wypadek” przemawiał za puszczeniem Darii A. wolno. Można zaryzykować tezę, że po raz kolejny mamy do czynienia z przypadkiem bezmyślności w stosowaniu prawa przez sądy. Być może dużej części problemów udałoby się uniknąć, gdyby sędziowie po prostu czytali akta spraw?