Złoto Europejczyków płynie do USA w takich ilościach, że w banku kolejki już ciągną się miesiącami

Finanse Inwestowanie Zagranica Dołącz do dyskusji
Złoto Europejczyków płynie do USA w takich ilościach, że w banku kolejki już ciągną się miesiącami

Chaos związany z objęciem rządów przez administrację Donalda Trumpa przyniósł także nieoczekiwane okazje inwestycyjne. Nie mam wcale na myśli podejrzanych kryptowalut firmowanych nazwiskami prezydentów albo ich małżonek. Chodzi o cła na złoto, które Trump może nałożyć, ale wcale nie musi. W rezultacie inwestorzy masowo transferują kruszec z Banku Anglii za ocean. Liczą, że nieźle na tym zarobią. Bijący rekordy kurs złota też wygląda zachęcająco.

Trump może wprowadzić cła na złoto, może ich nie wprowadzać. Nikt nie ma pewności, co się stanie

Żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA po prostu musiało wpłynąć także na świat szeroko rozumianych finansów. W końcu nowy lokator Białego Domu jeszcze przed wyborem odmieniał przez wszystkie możliwe przypadki słowo „cła”, a po wygranej jego nastawienie wcale się nie zmieniło. Powiem nawet więcej: Trump chce teraz wprowadzić dodatkowe cła na cały świat, ze szczególnym uwzględnieniem nie tylko Meksyku, Panamy czy Kanady, ale także europejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych.

Swego rodzaju fenomenem jest sama perspektywa wprowadzenia jakiegoś cła na złoto i inne metale szlachetne sprowadzane do USA. Reakcja inwestorów była natychmiastowa i trwa już od co najmniej miesiąca. Zaczęli masowo wywozić cenny kruszec z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych. Sprzyja temu dodatkowo niezwykle wysoki kurs złota. Praktycznie od końca zeszłego roku zyskuje ono na wartości. Nie ma sensu pisać o kolejnych historycznych rekordach. Obecnie istnieje spora szansa na przekroczenie bariery 3000 dolarów za uncję. W momencie pisania niniejszych słów uncja złota kosztuje 2 949,95 dolarów.

Dlaczego jednak ktokolwiek miałby wywozić złoto z Wielkiej Brytanii, czy ściślej mówiąc: z Banku Anglii? Odpowiedź jest zaskakująco prosta. Nałożenie dodatkowego cła na złoto przez Trumpa oznacza kolejny skokowy wzrost jego ceny. Tymczasem do kruszcu już znajdującego się w Stanach Zjednoczonych żadnej dodatkowej opłaty nikt doliczać nie będzie. Dlatego właśnie amerykańskie banki trzymające swoje zasoby w Wielkiej Brytanii wszelkimi dostępnymi sposobami starają się przenieść je do USA.

Skala fenomenu jest naprawdę imponująca. Niedawne szacunki Radia Zet sugerują, że zapasy złota w USA urosły do około 106 miliardów dolarów. Jeszcze na początku listopada jego wartość wynosiła raptem 50 miliardów dolarów. Cała sytuacja tworzy też świetną okazję dla innych inwestorów, którzy chcieliby uszczknąć coś dla siebie za pomocą kontraktów na przyszłe ceny złota.

W pewnym momencie decyzja zostanie pojęta i co wtedy? Złoto może wrócić do Londynu

Warto także zwrócić na metody, jakimi posługują się banki, by sprowadzić złoto do USA. Wykorzystują w tym celu nawet samoloty pasażerskie. Podróż jest wbrew pozorom wieloetapowa. Sztabki o wadze 12,5 kg. najpierw są transportowane do Szwajcarii, gdzie są przetwarzane w tamtejszych rafineriach na mniejsze, o wadze 1 kg. Jeden samolot jest w stanie przetransportować ok. 50 ton złota. Dopiero stamtąd trafiają do Stanów Zjednoczonych, gdzie sztabki są rejestrowane na nowojorskiej giełdzie. Dopiero wtedy firmy logistyczne transportują je na miejsce docelowe, a więc do różnego rodzaju skarbców ulokowanych w USA.

Cały proces swoje trwa. Nic więc dziwnego, że w Banku Anglii pojawiły się kolejki. Pierwsze informacje medialne na ten temat pojawiły się na początku lutego. Niektóre doniesienia sugerują, że kolejka po wycofanie depozytu złota mogła w połowie miesiąca ciągnąć się nawet na dwa miesiące.

Czy ta gorączka złota potrwa dłużej? Z jednej strony wszelkiego rodzaju wstrząsy w światowej gospodarce zawsze sprzyjają stabilnemu wzrostowi wartości cennych kruszców. Są w końcu uważane za pewniejszą alokację kapitału od walut poszczególnych państw. Niewątpliwie ekonomia po trumpowemu i potencjalna wojna handlowa z Europą, Chinami i innymi zakątkami globu może być śmiało określona mianem takiego wstrząsu. Nie da się jednak ukryć, że w którymś momencie zapadnie decyzja, czy cła na złoto mają być wprowadzone. Wówczas okazja do tzw. arbitrażu zaniknie.

Może się okazać, że złoto wróci do obiegu. Być może nawet w jakiejś części wróci do Londynu i skarbca Banku Anglii. Nie należy się jednak nastawiać na nagłe załamanie kursu tego kruszcu. Na dobrą sprawę nie zdarzyło się to od przełomu 2013 i 2014 r. Nie wydaje się także, by sytuacja na świecie miała się szybko ustabilizować do takiego stopnia, by inwestorzy zaczęli masowo wyprzedawać zgromadzone przez siebie złoto.