Polsce grozi zagraniczna ingerencja w wybory prezydenckie i to ze wszystkich stron naraz

Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji
Polsce grozi zagraniczna ingerencja w wybory prezydenckie i to ze wszystkich stron naraz

Tegoroczne wybory prezydenckie będą kolejnymi „tymi najważniejszymi od dekad”. Przypieczętują to, które z dwóch głównych stronnictw utrzyma kontrolę nad państwem. Byłaby wielka szkoda, gdyby zagraniczna ingerencja w wybory wypaczyła ich rezultat. Możemy się spodziewać, że przynajmniej dwie siły spróbują szczęścia. Czy powinniśmy się obawiać ich wpływu? Niekoniecznie.

Polscy politycy są nie do zniesienia, ale tych przynajmniej sami sobie wybraliśmy

Nikogo chyba już nie zdziwi stwierdzenie, że żyjemy w ciekawych czasach. Całkiem możliwe, że o dokładnie takie chodzi w słynnym chińskim przekleństwie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Nasz dotychczasowy „najważniejszy gwarant bezpieczeństwa” wyraźnie stawia na kolejny reset relacji z Rosją, a nawet jakąś formę współpracy. Równocześnie Amerykanie ostentacyjnie lekceważą Europę. Sama Unia Europejska musi sobie jakoś poradzić nie tylko z przetasowaniami na arenie międzynarodowej, ale także z konsekwencjami własnej błędnej polityki klimatycznej.

Właśnie w tym szalonym wręcz okresie, który każdego dnia przynosi jakieś nowe szokujące rewelacje, będziemy mieli w Polsce wybory. Nie chodzi wcale o jakiś tam Parlament Europejski, który poza politykami niespecjalnie kogokolwiek nad Wisłą interesuje. Chodzi o napracwdę ważne wybory prezydenckie. W końcu ich wynik zadecyduje o tym, kto przez najbliższe pięć lat będzie mógł korzystać z prawa weta i przy okazji wspierać większość parlamentarną albo uprzykrzać jej życie. Tym samym już 1 czerwca możemy zdecydować o tym, które zwaśnione plemię wygra wreszcie „wojnę polsko-polską”.

Już sami rodzimi politycy próbujący nie tyle przekonać nas do swoich racji, ile zrobić nam wszystkim sito z mózgów, robią się wyjątkowo nieznośni. Tymczasem istnieje niemałe ryzyko, że czeka nas także zagraniczna ingerencja w wybory. Z czyjej dokładnie strony? Na pewno nie powinniśmy słuchać w tej kwestii krajowych polityków, a nawet niektórych mediów.

Prawo i Sprawiedliwość od dawna nie może się zdecydować, czy Koalicja Obywatelska to opcja niemiecka, rosyjska, czy obydwie naraz. Wymyślili także, że słynne „osiem gwiazdek” to rosyjski spisek. Wiara przedstawicieli klasy politycznej w to, że Polacy ich lubią, bywa czasem naprawdę rozczulająca. Rzekomo miało o tym świadczyć śledztwo telewizji TVN, która jednak stanowczo zaprzecza. Przedstawiciele koalicji rządzącej od czasu przebąkują, że Rosjanom nieświadomie służy… PiS. Zarzuty wobec Konfederacji nikogo już chyba w tym kontekście nie dziwią. Przy czym rozpowszechnianie antyukraińskiej narracji wcale nie pomaga w ich odpieraniu.

Uprawianie walki za pomocą dezinformowania własnych elektoratów nie oznacza, że żadna zagraniczna ingerencja w wybory. Prawdę mówiąc, widać już jej pierwsze ślady.

Zagraniczna ingerencja w wybory może mieć charakter praktycznie jawny, o czym uczy przykład Niemiec i Elona Muska

Elon Musk, multimiliarder i blisko współpracownik Donalda Trumpa, w ostatnim czasie aktywnie miesza się we wszystkie europejskie wybory, jakie uda mu się znaleźć. Mieliśmy już otwarte wspieranie skrajnie prawicowej AfD w trakcie wyborów w Niemczech oraz kombinowanie, jak by tu obalić brytyjski rząd. Teraz Musk zwrócił uwagę na nasz kraj. Zaczął podawać oskarżenia „Gazety Polskiej” kierowane pod adresem polskiego rządu. Warto przy tym pamiętać, że mowa o medium otwarcie popierającym Prawo i Sprawiedliwość.

Politycy tej partii ostentacyjnie wręcz łaszą się do nowej amerykańskiej administracji. Można wręcz odnieść wrażenie, że ich pomysłem na odzyskanie władzy wcale nie są wybory powszechne, a raczej jakaś interwencja ze strony amerykańskiego patrona. W koncepcję tą wpisywałoby się ewentualne wsparcie ze strony Muska. W końcu jest on właścicielem serwisu X, znanego niegdyś jako Twitter. Jako medium społecznościowe nie jest może w Polsce masowo popularne. Nie sposób mu jednak odmówić znaczenia, gdy chodzi o polityczno-medialny światek. Równocześnie PiS ma problemy finansowe przez spór pomiędzy partią, PKW oraz Ministrem Finansów.

Czy to oznacza, że także włączenie się samego Donalda Trumpa w polską kampanię wyborczą? Taka zagraniczna ingerencja w wybory jest mniej prawdopodobna. Obecny prezydent Andrzej Duda próbował go zaprosić do Polski na 28 kwietnia. Nie wydaje się jednak, by Trump miał rzeczywiście odwiedzić nasz kraj przed wyborami prezydenckimi. Co ciekawe, obecna amerykańska administracja potrafi wypowiedzieć się pozytywnie i o Polsce i o obecnym polskim rządzie. Nie tak dawno pochwały zebrał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski za pomoc w sprowadzeniu do USA zdobytego w Ukrainie irańskiego drona. Obecni na miejscu politycy PiS musieli mieć naprawdę interesujące miny.

Rosjanie nie mają w Polsce „swojej” partii, więc zostaje im dezinformacja oraz granie na podgrzewanie polaryzacji

Amerykanie to jedno, ale co z Rosjanami? Nie jest żadną tajemnicą, że szerzenie podziałów wśród swoich wrogów to ich ulubiona strategia, stosowana z powodzeniem przeciwko Polsce już od XVIII wieku. Prawdopodobnie będzie tak samo. Bezpośrednio na proces wyborczy nie wpłyną, bo nie mamy żadnej formy głosowania przez internet.

Nie wystawią też własnego kandydata, bo Polacy zgodnie nienawidzą Rosji. Prorosyjskie jest może 8 proc. z nas, jeśli wierzyć zeszłorocznemu badaniu CBOS. Nieufność wobec mieszkańców tego kraju wykazuje z kolei aż 76 proc. respondentów. Co mogą Rosjanie, to szerzyć za pomocą swoich trolli dezinformację w mediach społecznościowych na masową skalę i starać się, by Polacy skakali sobie nawzajem do oczu. Na szczególne uwzględnienie zasługuje tu właśnie X. Warto wziąć poprawkę na to, że teraz Rosja i USA podejrzanie często mówią jednym głosem.

Co z innymi ważnymi graczami? Państwa zachodniej Europy teoretycznie mogą chcieć po cichu wspierać obecny rząd. Trudno jednak byłoby sobie wyobrazić jakąś bardziej zorganizowaną ingerencję w wybory z tego kierunku. Gdyby Europa potrafiła aktywnie walczyć w cyberprzestrzeni, to być może nie mielibyśmy teraz tylu problemów.

Opozycja z kolei być może mogłaby liczyć na przynajmniej werbalne poparcie ze strony swoich europejskich sojuszników. Pytanie jednak, czy wsparcie Węgier w dzisiejszych realiach to atut, czy raczej dodatkowy ciężar? Watykan najprawdopodobniej ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Chin i państw Zatoki Perskiej polska polityka wewnętrzna niespecjalnie interesuje.