Od pewnego czasu zauważyć można, że coraz więcej kawiarni w Polsce wprowadza dla swoich klientów pewien zakaz. Nie chodzi tutaj o zakaz wprowadzania zwierząt, ale o…. zakaz korzystania z laptopa. Powód jest wbrew pozorom oczywisty.
Klienci, którzy blokują miejsce przez wiele godzin
Chyba każdy z nas lubi wpaść na chwilę do kawiarni – wypić smaczną kawę, przekąsić coś słodkiego, poczytać gazetę czy po prostu porozmawiać z innymi. Do takich klientów, właściciele kawiarni nie mają żadnych zastrzeżeń. Problemem są dla nich inni – ci, którzy postanowili w lokalu pracować zdalnie. Często zamawiają tylko jeden napój, a spędzają w środku wiele godzin, blokując miejsce innym gościom. Trend ten widać przede wszystkim w większych miastach – Warszawie, Krakowie czy Poznaniu. Właściciele wielu kawiarni postanowili więc wprowadzić zakaz przesiadywania przy stolikach z laptopami – początkowo tylko w weekendy, a teraz przez cały tydzień.
Wcześniej sięgano po półśrodki np. wyznaczanie stref bez laptopów czy stosowanie limitów czasowych na korzystanie z sieci WiFi – to jednak okazało się niewystarczające.
Dla jednych to świetny pomysł, a dla innych wręcz przeciwnie
Zakaz korzystania w kawiarniach z laptopów budzi mieszane odczucia. To spory problem dla osób, które przyzwyczaiły się do pracy zdalnej w takich warunkach. Wiele z nich nie wyobraża już sobie innego funkcjonowania. Niektórzy lubią tak pracować, a inni po prostu nie mają własnego biura. Alternatywą są oczywiście biura coworkingowe, ale ich wynajęcie generuje dodatkowe koszty. W kawiarni pracuje się znacznie taniej.
Właściciele lokali mają na ten temat oczywiście inne zdanie. Mniej klientów przesiadających z laptopami przy stolikach, to zazwyczaj większa rotacja gości w kawiarni. To oznacza większe zyski. Jedna ze stołecznych kawiarni przyznała, że po wprowadzeniu zakazu pracy zdalnej, sprzedaż wzrosła aż o 30%. Poza tym nie można zapominać o tym, że podłączone do gniazdek urządzenia generują dla przedsiębiorców dodatkowe koszty.
Wszystko zaczęło się w Poznaniu
Cała afera zaczęła się prawie rok temu – w niewielkiej poznańskiej kawiarni Taczaka 2.0. Jej właściciel wprowadził najpierw zakaz korzystania z laptopów w weekendy. We wpisie na FB napisał:
Jak wiecie, jesteśmy malutką kawiarnią — malutką, czyli taką, która ma mało stolików. I kiedy te stoliki chcą Was gościć, często nie mogą, bo są zajęte godzinami przez osoby, które przychodzą do nas jak do biura. Ostatnia akcja z osobami, które pojawiły się w sobotę tuż przed otwarciem. Dwie przelewowe kawy i blokada stolika do 12.30. Byliśmy zawstydzeni, zabierając im puste szkło, zapytaliśmy, czy możemy coś jeszcze podać (odpowiedź przecząca).
Co ciekawe, większość internautów tę decyzję poparła. Na ten temat zaczęli wypowiadać się też właściciele innych lokali. Przyznali, że o klientów trzeba dbać, ale w przypadku małych lokali praca zdalna i mała rotacja klientów, to w zasadzie śmierć dla prowadzonego biznesu. Wydaje się więc, że od trendu zapoczątkowanego w Poznaniu nie ma już odwrotu. Chcesz pracować zdalnie – rób to z domu lub z biura coworkinowego.