Upojna noc zakończona oskarżeniem o gwałt – taki scenariusz nie jest niczym nowym. Niektórzy, dla pewności, starają się uprzedzić fakty i nagrywają stosunek. Czy teraz przed randką każdy będzie włączał kamerę?
Fałszywe oskarżenie o gwałt może w dzisiejszych czasach zniszczyć komuś życie. Nie tak dawno słyszeliśmy przecież o mężczyźnie, który spędził osiemnaście lat życia za kratkami, będąc niewinnym (choć tam w grę wchodziło również morderstwo). Odium, które musiało się ciągnąć za nim i za jego rodziną musiało być czymś absolutnie koszmarnym. Właśnie dlatego niewinny musi sięgnąć czasem po chwyty, które z pozoru wydają się nieetyczne.
Fałszywe oskarżenie o gwałt
Problem naświetliła „Rzeczpospolita”, przywołując kilka przypadków z niedalekiej nam przecież (przynajmniej geograficznie) Szwecji. Jednym z nich jest ten, w którym 22-letnia kobieta po przygodnym seksie z pewnym mężczyzną zgłosiła się do kliniki dla ofiar gwałtów. Mężczyzna przed sądem bronił się, używając nagrania ze wspólnej nocy – wynikało z niego, iż oboje bawili się dobrze. Jak sam przyznał, nagrał całość, ponieważ obawiał się oskarżenia później. Sprawę wygrał, skarżąca musiała zapłacić mu ponad 5700 złotych. Ale co by się stało, gdyby tego nie zrobił?
„Rzeczpospolita” przywołuje też inną historię – pewien mężczyzna został oskarżony o gwałt i nie umiał udowodnić własnej niewinności, nie miał bowiem alibi. Dopiero w apelacji zauważono to, iż „ofiara” słała oskarżonemu mściwe wiadomości i chciała się na nim odegrać za porzucenie. Sama broniła się tym, iż ktoś włamał jej się na konto (mhmmm…), w co sąd nie uwierzył. Pod wątpliwość poddano również jej zeznania, takie jak to, iż była przetrzymywana przez mężczyznę siłą przez prawie dobę, podczas gdy okazało się, iż dobrowolnie przyszła do jego mieszkania. Skazano ją na półtora roku pozbawienia wolności. Musiała również zapłacić 31 tysięcy złotych (80 tys. koron) na poczet zadośćuczynienia.
Sprawa „gwałtu na kampusie”
Fałszywe oskarżenia o gwałt czasami urastają do bardzo poważnych rozmiarów. Przykładem niech będzie tu „gwałt na kampusie”, sprawa z 2014 roku. W czasopiśmie „Rolling Stones” pojawił się wtedy artykuł, który opisywał naprawdę koszmarną sytuację: dziewczynę brutalnie, zbiorowo zgwałcono podczas inicjacji do jednego z bractw uniwersyteckich w University of Virginia, Phi Kappa Psi. Opowieść wzburzyła opinię publiczną i nastręczyła mnóstwa kłopotów studentom należącym do rzeczonego bractwa. Ich siedziba została pomazana farbą w sprayu, powybijano im szyby, a na domiar wszystkiego członkowie stowarzyszenia dostawali pogróżki.
Samo bractwo zaprzeczało: nie było żadnej imprezy inicjacyjnej, osoby, które opisała kobieta w artykule nijak nie przypominają nikogo z grupy, a szczegóły siedziby Phi Kappa Psi, które opisała, były błędne. Nie zgadzało się też całe mnóstwo innych rzeczy i szczegółów i w konsekwencji dziennikarka, która wysmażyła paszkwil, musiała zapłacić poszkodowanym dwa miliony dolarów. Nie wynagrodziło to jednak samemu bractwu ogromnych szkód, jakich doznali po fałszywych oskarżeniach: dochodziło do tego, że chowali się w hotelach, bo ludzie grozili im śmiercią.
Sam uniwersytet też poniósł szkody – zmniejszyła się liczba osób aplikujących tam na studia.
Sprawa Duke lacrosse
Podobny przykład to sprawa Duke lacrosse. Trzech białych studentów Duke University zostało oskarżonych przez czarnoskórą studentkę (dorabiającą jako striptizerka), Crystal Gail Mangum, o gwałt. Był to wynik paskudnej sprzeczki, jaka wystąpiła pomiędzy graczami lacrosse a Mangum i jej towarzyszką, Kim Merą Roberts. Gracze podczas suto zakrapianej imprezy zamówili bowiem striptizerki, ale zaznaczyli, że mają być białe, tymczasem obie kobiety były innego koloru skóry. Kobiety zaprezentowały do tego bardzo krótki występ, doszło też do awantury i niewybrednych komentarzy, ostatecznie panie opuściły całą imprezę. W drodze powrotnej Mangum pokłóciła się jeszcze z Roberts, została wezwana policja i właśnie wtedy striptizerka oświadczyła, że została zgwałcona.
Śledztwo było długie i dość wyczerpujące, a w jego toku udowodniono niewinność całej drużyny. Zanim się to jednak stało, byli oni zastraszani i obrażani, byli również ofiarami ataków wandali. Popsuły się również relacje Duke University z miastem Durham, a dodatkowo, doszło do napięć na tle rasowym. Ostatecznie, fałszywie oskarżonym o gwałt wypłacono odszkodowanie w milionach dolarów.
Co ciekawe, ta sama Crystal Gail Mangum odsiaduje teraz wyrok za morderstwo. Niezbyt sympatyczny typ, jeśli ktoś by mnie spytał.
Podwójnie szkodliwe
Fałszywe oskarżenia o gwałt zadają szkodę zarówno oskarżonym, jak i ofiarom prawdziwego przestępstwa. Za każdym razem, gdy wypływa podobna sprawa, kwestionuje się później historie i zeznania tych, którzy naprawdę byli ofiarami. Paradoksalnie, ci, którzy wysuwają fałszywe zarzuty, fundują dodatkową traumę komuś, kto przeżył piekło.
Journal of Forensic Psychology szacuje, że około pięć procent corocznych zgłoszeń gwałtów to nieprawdziwe oskarżenia.
Warto przeczytać w tym temacie: Kiedy nagrywanie z ukrycia jest legalne?