Niby w Europie mamy jeden wspólny rynek, ale tajemnicą poliszynela jest fakt, że zachodnie koncerny eksportują na wschód produkty nieco innej, zazwyczaj gorszej jakości. Te tłumaczą się, że to nie do końca tak, że wysyłają nam ochłapy, lecz w ten sposób dostosowują się do potrzeb konsumentów. No ale skoro to zjawisko ma być niegroźne, to czemu Komisja Europejska zamierza z nim walczyć?
Konsumenci z Europy Środkowej i Wschodniej twierdzą, że zachodnie koncerny eksportują na tutejsze rynki chemię i jedzenie gorszego sortu. Według nas to celowa zagrywka, bo po prostu jesteśmy traktowani jako konsumenci biedniejsi i mniej świadomi. Tymczasem producenci przyznają, że skład niektórych produktów może się nieco różnić od ich zachodnich odpowiedników, ponieważ w ten sposób dostosowują je do lokalnych gustów. Z tego powodu niezwykle popularne są w Polsce sklepy z wszelkiego rodzaju chemią z Niemiec.
Niestety ciężko nazwać dostosowaniem się do naszych gustów używanie tłuszczy trans w żywności zamiast masła lub mięsa oddzielanego mechanicznie zamiast tego normalnego. Komisja Europejska także ma dość takich pokrętnych tłumaczeń i rozpoczyna prace nad ukróceniem tego procederu.
Produkty gorszej jakości w krajach nowej unii – Komisja Europejska zamierza z tym walczyć w niezwykle osobliwy sposób
Komisja ds. Rolnictwa rekomendowała wprowadzenie zakazu sprzedaży produktów tej samej marki i o tych samych oznaczeniach, lecz z różnym składem i jakością. W ten sposób producenci zostaliby zmuszeni do prawidłowego oznaczania produktów, które różnią się składem. Dzięki temu łatwo odróżnimy czekoladę mleczną znanej marki od tej, którą można określić mianem półmlecznej. Europosłowie wskazują, że normalną praktyką powinno być wyraźne oznaczanie różnic, a nawet sprzedawanie towarów pod inną marką. Sprawę opisuje Gazeta Wyborcza.
Oczywiście nowe prawo, które w najbliższym czasie trafi pod obrady Komisji Europejskiej, nie mogło obyć się bez furtek. Zmiana składu produktów mogłaby być uzasadniona wyłącznie korzystaniem z lokalnych produktów. Drugą możliwością byłoby, uwaga uwaga, dostosowywanie się do gustów, jakie panują na konkretnym rynku. Dokładnie ten sam powód, który już teraz jest podawany przez producentów jako źródło ewentualnych różnic.
Tym samym nowe prawo, zamiast walczyć z tymi praktykami, tylko je usankcjonuje.