Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego mówił, że Ida jest „antypolska”. Czy może wywrzeć nacisk na Polski Instytut Sztuki Filmowej?
Bardzo ciekawą rozmowę opublikowała niedawno w nagraniu wideo Wirtualna Polska. Krytyk filmowy Jakub Majmurek oraz Magdalena Sroka, szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej rozważają w niej czy rząd ma prawo wpływać na filmy, decydować które są patriotyczne i stosować ich cenzurę.
Obecnym Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest Piotr Gliński. Zasiada on w radzie fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom. W ramach działalności tego towarzystwa, Minister był współautorem apelu o wprowadzenie zmian w polskim, oscarowym filmie Ida Pawła Pawlikowskiego.
Doceniony za granicą obraz został oskarżany o bycie antypolskim i gloryfikującym stalinowską zbrodniarkę. Domagano się, by w czołówce filmu umieszczono sześć informacji, mówiących między innymi o tym, że to Niemcy okupowali Polskę, a także że tysiące Polaków zginęło pomagając Żydom. Historycy twierdzili jednak, że produkcja nie obraża naszego narodu i adnotacje nie są potrzebne.
Teraz, gdy Gliński stał się wiceministrem, rodzi się pytanie – czy tego typu działania będą mogły wywrzeć tak duży nacisk na Polski Instytut Sztuki Filmowej, żeby doszło do cenzury lub chociaż ingerencji w treść? Obawy dotyczą między innymi finansowania konkretnych filmów. Przykładowo, mogłyby występować żądania o dotacje na filmy o katastrofie smoleńskiej.
Szefowa PISF twierdzi jednak, że na decyzję o dofinansowaniu składają się decyzje trzech grup – Ministerstwa Kultury, ekspertów ze środowiska twórczego oraz dystrybutora środków pieniężnych. Eksperci są wybierani na określony czas i dobierani tak, aby stanowili grupę osób o różnorodnych gustach. Dzięki temu, nie przychylają się do żadnej ze stron poglądowych, ani politycznych.
Sprawy związane z wartością artystyczną dofinansowanych przez Instytut dzieł trafiały już do sądów. Orzeczenia pokazują jednak, że jedynym kryterium świadczącym o tym czy wkład pieniężny został wykorzystany zgodnie z umową jest samo wykonanie dzieła. Gdy film zostanie nakręcony, spełnia to wszelkie warunki dofinansowania, a jego wartość artystyczna nie podlega ocenie.
Z wypowiedzi wynika więc, że choćby Minister Kultury miał skrajne poglądy, przez które chciałby wprowadzić najdrobniejszą nawet cenzurę mediów, to ma w tym zakresie takie same prawo jak każdy obywatel. Może tylko zwyczajnie powiedzieć, że film mu się nie spodobał.
Odrębną sprawą dla PISF jest fakt, że musi dobrze współpracować z rządem w zakresie zmian w ordynacji podatkowej. Decyzje osób u władzy mogą bowiem sprawić, że więcej inwestorów będzie chciało przeznaczać swój kapitał na polską kinematografię. Ewentualne możliwości odpisania kosztów, a także zachęty podatkowe dla przedsiębiorców zagranicznych mogą sprawić, że do rozwoju krajowej sztuki przyczyniliby się zarówno lokalni, jak i obcokrajowi inwestorzy.
Pod względem czysto ekonomicznym rząd może więc wpływać na kształt polskiego kina. Jeśli zaś chodzi o cenzurę mediów, PISF uspokaja, że żadna z osób w kraju nie ma takiej władzy, by ze względu na osobiste poglądy ograniczać artystyczne formy filmowe rodzimych twórców.
Fot. tytułowa: materiały promocyjne filmu „Pokłosie”