Skończył się czas swobodnych podróży na Wyspy Brytyjskie. Teraz po przylocie do Anglii, Szkocji i Irlandii Północnej czeka nas kwarantanna. Wielka Brytania reaguje w ten sposób na ostry wzrost liczby przypadków koronawirusa w Polsce. Ma to też związek z coraz gorszą sytuacją zdrowotną na wyspach.
Kwarantanna Wielka Brytania
Decyzja o usunięciu Polski z krajów będących tak zwanymi „korytarzami podróży” zapadła w UK dzisiaj. Będzie ona obowiązywać od soboty 3 października. Osoby, które przylecą do Wielkiej Brytanii od godziny 4:00 rano będą miały obowiązek poddać się kwarantannie. I nie będzie to krótsza kwarantanna – 10-dniowa – z jaką mamy do czynienia w Polsce. W Wielkiej Brytanii zasady przymusowej izolacji są znacznie bardziej restrykcyjne, kwarantanna jest tu 14-dniowa.
Jakie będą skutki tej decyzji?
Wprowadzona przez brytyjskie władze kwarantanna po powrocie z zagranicy będzie bardzo brzemienna w skutki w przypadku Polski. Po pierwsze – Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii będą mogli zapomnieć o powrocie do rodziny na weekend, bo będzie się on wiązał z dwoma tygodniami w izolacji, bez możliwości wykonywania pracy (no chyba że zdalnej). Poza tym – koniec z odwiedzinami u Polaków żyjących w Anglii, Szkocji i Wielkiej Brytanii, bo komu będzie chciało się przyjeżdżać prosto w 14-dniową kwarantannę. Wreszcie – możemy pożegnać się z brytyjskimi turystami nad Wisłą. A było ich w ostatnich tygodniach całkiem sporo. Nasz kraj jawił się bowiem jako jedno z niewielu miejsc w Europie, gdzie na przykład można było swobodnie pobawić się na mieście. Co kusiło majętnych i lubiących nocne życie Brytyjczyków.
Wrócą zamknięte granice?
Obowiązkowa kwarantanna to zalążek tego, co znamy z wiosny tego roku. Czyli do zamknięcia granic między europejskimi krajami. Czy w związku z drugą falą koronawirusa czeka nas znów powrót kontroli granicznych? Wbrew pozorom – nie sądzę. Gospodarki wielu krajów bardzo ucierpiały z powodu wiosennego lockdownu i rządy robią co mogą, by nie wracać do całkowitego zamykania państw. Widać, że w wielu krajach – nawet jeśli wprowadzają, jak Czechy i Słowacja stan wyjątkowy – nadal mogą funkcjonować choćby punkty usługowe, a duże obostrzenia wprowadzane są lokalnie. I raczej tak będzie wyglądać jesienny lockdown, który można określić lockdownem w wersji soft. Ale nasze życie znów przestawi się w tryb hard, bo dla zapewnienia bezpiecznej pracy szpitali prawdopodobnie będziemy musieli ograniczyć swoją aktywność do minimum.