System ubezpieczeń społecznych wymaga poważnych zmian, a niektórzy uważają, że najlepiej byłoby zbudować go zupełnie od nowa. Do takich wniosków dochodzi każdy, kto poświęci chwilę na analizę tego, jak teraz ten model wygląda w naszym kraju. Niestety poza krytyką ciężko trafić na konkretne propozycje, a zwłaszcza takie, które mają ręce i nogi. Co powiedzielibyście na całkowitą likwidację podatków dochodowych?
Warsaw Enterprise Institute oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przygotowały raport w ramach programu Agenda Polska. Dokument zatytułowany jest Emerytura obywatelska. Bezpieczna starość, wyższe płace i przedstawia pomysł jego autorów na kwestię zbudowania nowego systemu ubezpieczeń społecznych. Moim zdaniem pomysły są dość rewolucyjne, aczkolwiek w swojej istocie bardzo proste i w gruncie rzeczy wcale nie takie straszne, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać.
W pierwszej kolejności autorzy słusznie stwierdzają, że obecny system wymaga gruntownego przebudowania. Według ich prognoz, w ciągu kolejnych 25 lat system ten stanie się kompletnie niewydolny. Wtedy właśnie większość wypłacanych z systemu emerytur zbliży się do poziomu gwarantowanego przez państwo. Warto pamiętać, że obecnie najniższa emerytura gwarantowana przez państwo wynosi około połowy wysokości minimalnego wynagrodzenia. To jest około 1000 zł. To iście przerażająca perspektywa. Chyba nikt nie wyobraża sobie utrzymania się za takie pieniądze. Autorzy wskazują również na inne niebezpieczne zjawisko z tym związane, a mianowicie ukryty dług publiczny. Ma to związek z pompowaniem pieniędzy z naszych podatków do systemu ubezpieczeń, aby budżet ZUS chociaż minimalnie się dopinał.
O wadach naszego systemu powiedziano już wiele, a jakie zatem propozycje mają autorzy raportu? Przede wszystkim odejście od systemu ubezpieczeniowego na rzecz zaopatrzeniowego. W praktyce oznacza to całkowitą likwidację ZUS i pobierania składek na emeryturę, a zamiast tego wypłacanie ich bezpośrednio z budżetu państwa po osiągnięciu określonego wieku emerytalnego. Wysokość emerytury obywatelskiej miałaby oscylować wokół minimum socjalnego i miałaby być absolutnie równa dla każdego obywatela. Niezależna również od przepracowanych lat oraz rodzaju umowy. Natomiast renta ZUS miałaby być wypłacana osobom niezdolnym do pracy. Pomysł przewiduje również wyłączenie najlepiej zarabiających z tego systemu. Autorzy proponują, aby osoby zarabiające powyżej 1 miliona dolarów rocznie nie otrzymywały w ogóle emerytur.
Reforma ZUS – albo nowy system, albo zwiększanie obciążeń podatkowych lub zmniejszenie wysokości emerytur
Proponujemy wyłączenie osób najbogatszych z systemu świadczeń obywatelskich. Granica majątku płynnego to milion dolarów. W 2017 jest ich 57 tys. Ze względu na niewielką liczbę emerytów potencjalnie przekraczających taki próg (nawet gdyby wspomniana liczba się w tym czasie, powiedzmy, potroiła), kryterium to miałoby bardziej charakter zdroworozsądkowy (najzamożniejsi nie powinni być uprawnieni do pobierania świadczenia mającego w założeniu zapewnić minimum socjalne) niż ekonomiczny.
Zmiany w systemie emerytalnym miałyby być połączone z rewolucją w systemie podatkowym. Autorzy uważają bowiem, że wysokie dochody pracowników, a niskie podatki dla firm mają być kołem zamachowym naszej gospodarki, co popchnie ją do przodu. Dlatego właśnie proponują całkowitą likwidację jakichkolwiek obciążeń podatkowych z wynagrodzenia, które otrzymuje pracownik.
Rekomendujemy likwidację wszystkich płatności obciążających wynagrodzenia, a także podatków dochodowych PIT dla wszystkich form działalności gospodarczej, podatku CIT, wszystkich składek na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, składek na Narodowy Fundusz Zdrowia oraz do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego oraz składek na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Pozostałe składniki finansów publicznych pozostają bez zmian.
Oczywiście to nie jest tak, że nagle wszyscy przestaliby płacić jakiekolwiek podatki. Te wszystkie drobne kwoty, które każdego miesiąca odprowadzamy z naszych pensji, miałyby zostać zastąpione jednym podatkiem w wysokości 27%. Firmy natomiast płaciłyby podatek w wysokości zależnej od prowadzonej działalności od 1,5% do 15%.
Proponujemy zlikwidowanie wszystkich obecnych danin podatkowych oraz parapodatkowych i zastąpienie ich 27 proc. podatkiem liczonym od funduszu płac. Osoby prowadzące działalność gospodarczą płaciłyby ryczałt podatkowy. Firmy zaś byłyby – według naszej koncepcji – obciążone podatkiem przychodowym różnej wysokości (od 1,5 proc. do 15 proc.), w zależności od rodzaju prowadzonej działalności (branży).
Zamiast kilku różnych parapodatków – jeden podatek 27%
Zmiany miałyby być przeprowadzane płynnie, na zasadzie nowy pracownik – nowa emerytura. Dotychczasowe prawa nabyte miałyby być oczywiście w pełni respektowane. Dlatego nowy system emerytalny nie oznaczałby utraty dotychczas zgromadzonych składek, a pozwoliłby na płynne przejście w nowy system. Niestety nie ma dobrych wieści dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W nowym systemie oczywiście nie byłoby dla niego miejsca i miałby zostać przekształcony w instytucję zbierającą podatki i daniny.
Zmiany oczywiście są konieczne, ponieważ słusznie autorzy zauważają, że albo wprowadzimy zupełnie nowy system, albo sprawy mogą pójść w dwóch kierunkach. Albo kolejne rządy będą podwyższały podatki, żeby móc finansować emerytury, albo wysokość emerytur będzie stopniowo obniżana. W obecnym systemie nie ma innych możliwości. Reforma ZUS to jedyne wyjście z tej dramatycznej sytuacji.