W pociągu nie można pić alkoholu. Przynajmniej w teorii, bo wyjątek stanowią wagony restauracyjne. Co oznacza, że w praktyce alkohol w pociągu może lać się strumieniami. Jedyny warunek? Klient kupi trunek w WARS-ie i będzie grzecznie siedział przy stoliku w tym przedziale. O ile jednak z zakupem nie ma na ogół problemu, o tyle czasem znacznie gorzej jest z kulturą osób pijących w pociągu.
Alkohol w pociągu a prawo
Alkohol (do 4,5 proc, chyba, że jest podany do posiłku – wtedy może mieć 18%) można pić w pociągu od 2011 r. (wcześniej bywało z tym różnie – raz można było, raz nie). Dopuszczalne jest jedynie picie alkoholu w przedziale restauracyjnym/barowym, a trunek musi być kupiony na miejscu. Reguluje to Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi:
Art. 14. 1. Zabrania się sprzedaży, podawania i spożywania napojów alkoholowych:
(…)
z wyjątkiem:
-
a) wagonów restauracyjnych i bufetów w pociągach komunikacji krajowej, w których dopuszcza się sprzedaż, podawanie i spożywanie napojów alkoholowych o zawartości do 4,5% alkoholu oraz piwa,
-
b) pociągów komunikacji międzynarodowej, w których dopuszcza się sprzedaż, podawanie i spożywanie: – napojów alkoholowych o zawartości do 4,5% alkoholu oraz piwa w wagonach restauracyjnych i bufetach oraz w wagonach sypialnych i z miejscami do leżenia, – napojów alkoholowych o zawartości powyżej 4,5% alkoholu przy stolikach w wagonach restauracyjnych, w tym napojów o zawartości powyżej 18% alkoholu tylko do posiłków,
Brak logiki ze strony ustawodawcy
Z jednej strony mamy zatem przepisy zabraniające picia alkoholu w środkach komunikacji publicznej, a z drugiej strony – WARS-a, który bez skrępowania ten alkohol sprzedaje. I to nie zawsze kończy się dobrze. Całkiem niedawno byłam świadkiem sytuacji, w której stężenie zażenowania w WARS-ie sięgnęło zenitu. I to nie tylko u mnie. Starszy jegomość (sączący kolejne piwo) wdał się w żarliwą dyskusję z innymi pasażerami w przedziale restauracyjnym. A raczej „dyskusję”, bo pan nie krępował się używać bluźnierstw, wyzywać innych pasażerów i ich obrażać. Sytuację na chwilę uspokoił konduktor, jednak jego ostrzeżenia o wyproszeniu pasażera na następnej stacji na niewiele się zdały. Awanturnik opuścił wagon restauracyjny dopiero w momencie, gdy inny pasażer uświadomił mu (dość dosadnie) że nikt nie chce go już słuchać.
Alkohol w pociągu to problem z kilku powodów. Po pierwsze – pijanego pasażera można wprawdzie wyprowadzić z pociągu, ale dopiero na najbliższej stacji. Co w przypadku pociągów Intercity oznacza zazwyczaj przynajmniej kilkadziesiąt minut jazdy z osobą, która może być agresywna – zarówno w stosunku do obsługi pociągu jak i do innych pasażerów. Po drugie – różnie bywa u nas z kulturą picia. Kiedy jeszcze częściej podróżowałam pociągami, nieprzyjemne sytuacje w WARS-ie zdarzały się wprawdzie dość rzadko, ale jednak – zdarzały się.
Nie rozumiem też czegoś innego. Zazwyczaj podróż pociągiem trwa kilka godzin. Czy powstrzymanie się od picia piwa w tym czasie jest dla niektórych niemożliwe? Jeśli tak, to idźmy za ciosem i stwórzmy miejsce, w którym będzie można palić w pociągu.
Alkoholem z WARS-a nie można się upić?
Jest jeszcze jedna kwestia. Nie można pić w pociągu własnego alkoholu. Ale ten z WARS-a jest już jak najbardziej ok. Czyli w praktyce – jest ok, bo pieniądze płyną do przewoźnika (czasem przecież zysk jest ważniejszy). Zwłaszcza kuriozalne wydaje się to w sytuacji, gdy ktoś wraca z wagonu restauracyjnego z piwem i decyduje się na jego spożycie w zwykłym przedziale. W teorii pasażer powinien wypić piwo w WARS-ie. W praktyce jednak różnie to wygląda, co tworzy czasem kolejne nieprzyjemne sytuacje.
Zanim ktoś oburzy się i stwierdzi, że jak komuś się coś nie podoba, to nie musi siedzieć w WARS-ie, to od razu odpowiem – czasem nie da się siedzieć (a nawet stać) gdziekolwiek indziej, bo składy na niektórych trasach są po prostu przeładowane. Kto chociaż raz w godzinach popołudniowych jechał linią Warszawa-Łódź doskonale wie, co mam na myśli. Poza tym – czy jeśli chcę spokojnie zjeść posiłek, to nie mam do tego prawa?
I żeby była jasność – absolutnie nie przeszkadzają mi osoby, które w spokoju sączą trunek. Chodzi jedynie o to, by zachować przy tym kulturę i pamiętać, że w pociągu podróżują też inni. Pytanie, czy kultura picia w Polsce jest rozwinięta na tyle, by pamiętał o tym każdy.