Mogłoby się wydawać, że PiS będzie konsekwentnie brnął w spór z Komisją Europejską, jednocześnie ignorując postanowienie TSUE. Okazuje się jednak, że rządzący postanowili zastosować się do zaleceń Trybunału. 21 listopada 2018 r. nowelizacja ustawy o SN została nie tylko złożona, ale i przegłosowana przez Sejm. Tym samym Małgorzata Gersdorf będzie I Prezesem Sądu Najwyższego.
Nowelizacja ustawy o SN: powrót sędziów
Najważniejszą zmianą, jaką wprowadza nowelizacja ustawy o SN, jest umożliwienie powrotu na stanowisko sędziom (zarówno Sądu Najwyższego jak i Naczelnego Sądu Administracyjnego), którzy przeszli w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia na mocy ustawy PiS o Sądzie Najwyższym. Tym samym Małgorzata Gersdorf będzie I Prezesem Sądu Najwyższego i członkiem Krajowej Rady Sądownictwa. Zgodnie zresztą z art. 183 Konstytucji RP, w którym jest jasno określone, że prezes SN jest powoływany na sześcioletnią kadencję. Zgodnie z tym zapisem kadencja Gersdorf powinna zakończyć się dopiero w 2020 r. Co ważne, jedna z poprawek do nowelizacji (złożona również przez posłów PiS) zakłada, że umorzone zostaną postępowania w sprawie ustalenia stosunku służbowego wobec sędziów, którzy zostaną przywróceni. Zgodnie z tą poprawką ich służba zostanie po prostu uznana za nieprzerwaną.
Uwaga – co ważne, sędziowie, którzy zostaną zatrudnieni w SN na mocy nowej ustawy, przejdą w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia. Nowelizacja umożliwia zatem tylko powrót sędziów, którzy byli zatrudnieni już wcześniej, jeszcze przed reformą przeprowadzoną przez PiS.
Skąd ta nagła zmiana zdania?
Rano PiS złożyło projekt nowelizacji, a już w południe zaczęto nad nim procedować w Sejmie. Po południu nowelizacja została już przegłosowana (odrzucono wszystkie poprawki opozycji) i czeka teraz na decyzję Senatu. Wygląda jednak na to, że rządzącym wyjątkowo zależy na tym, by zmiany zaczęły jak najszybciej obowiązywać. To bez wątpienia efekt konfliktu na linii rząd-Komisja Europejska, a równolegle – na linii rząd-Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (wszystko wskazywało na to, że PiS zignoruje postanowienie TSUE o zastosowaniu środków tymczasowych do czasu wydania przez Trybunał ostatecznego wyroku. Kiedy jednak okazało się, że nad rządem wisi wizja wielomilionowej kary, PiS szybko zmieniło zdanie.
To nie jest ostatnie słowo PiS
Część osób może być zatem przekonana, że PiS ostatecznie wycofało się ze swojego projektu zmian w Sądzie Najwyższym. Tymczasem nie można mieć wcale takiej pewności, zwłaszcza że posłowie partii zapowiadają, że PiS dalej będzie walczyć o zmiany w SN. Prezydencki minister Andrzej Dera w rozmowie z dziennikarzami otwarcie przyznał, że nowelizacja ma zapobiec konieczności płacenia przez Polskę wysokich kar finansowych. Nie można zatem oprzeć się wrażeniu, że wprawdzie PiS – póki co – wycofuje się z części wprowadzonych przez siebie zmian, ale nie jest to na pewno ostatnie słowo partii rządzącej w kwestii reformy sądownictwa.