Rozpoczęły się masowe kontrole escape roomów na skutek straszliwej tragedii, która wydarzyła się w Koszalinie. Zmarło pięć młodych dziewczyn, które miały miło spędzić 16 urodziny jednej z nich.
Media, politycy, a także zwykli internauci – jak zwykle w tej sytuacji – zaczęli zastanawiać się co poszło nie tak i czy tragedii można było uniknąć. Szybko w wyniku medialnej nagonki zbiorowa odpowiedzialność spadła na wszystkie tego typu miejsca w Polsce. Ludzie domagają się regulacji, większej kontroli (która zresztą pojawiła się błyskawicznie), a pojedyncze głosy wręcz zakazu tego typu zabawy. Czy wszyscy do reszty powariowali?
Statystyka w obronie Escape Roomów
W Polsce działa prawie 350 przedsiębiorstw, które łącznie posiadają niemal 1000 pokoi-zagadek. Wiele z Escape Roomów działa regularnie już od wielu lat. W skali kraju można mówić o milionach odwiedzających je osób. Warto podkreślić, że przyczyną tragedii było najprawdopodobniej rozszczelnienie się butli z gazem. Płonący gaz zalał korytarz, przez co pracownik nie mógł wypuścić dzieci z pokoju. Obecnie nie można go przesłuchać, gdyż znajduje się w śpiączce farmakologicznej. Nikt jednak nie czeka na jego zeznania – wszyscy wydali już werdykt.
Czy gdyby w piekarni wybuchł analogiczny pożar, nakazano by kontrolę wszystkich piekarni w Polsce? Prawdopodobnie byłoby to niemożliwe w sensownym terminie, gdyż jest ich znacznie, znacznie więcej niż tego typu pokoi. Poza tym, z piekarniami społeczeństwo zdążyło się oswoić. Decyzja o tak szerokiej kontroli jest decyzją polityczną, która niewiele wspólnego ma z realnym bezpieczeństwem. Wybuch gazu nie jest bezpośrednio związany z tym, jak działają Escape-Roomy, które same w sobie niebezpieczne nie są – i dowodzi tego statystyka.
Wydarzyła się tragedia – ale czy faktycznie aż tak inna od tej, kiedy ludzie umierają w wypadku samochodowym? Obecnie w wielu gazetach i portalach pojawia się konieczność specjalnego uregulowania tej „luki w prawie”. Tylko czy aby na pewno mamy do czynienia z jakąś luką? Przepisy BHP już istnieją, te przeciwpożarowe – również. Regulacje nie są wcale puchową tarczą, która może wyrosnąć między dzieckiem a ogniem, samochodem a drzewem.
Troska czy populizm?
– Zrobimy wszystko, aby obudzić sumienia tych, którzy decydując się na prowadzenie tego typu działalności gospodarczej, stawiają zysk ponad bezpieczeństwo powierzonych im dzieci (…). W tej sprawie będziemy absolutnie konsekwentni.
Szef MSWiA, podobnie jak premier i każdy autor, który obecnie stara się napisać test pod publikę, wychodzą z błędnego założenia. Celem działalności takiej czy innej, nigdy nie jest narażanie życia, zdrowia, ani bezpieczeństwa odwiedzających je osób. Trudno mówić o tym, aby w jakiejkolwiek branży obecnie zysk był ponad bezpieczeństwo – taki wypadek oznacza nie tylko bankructwo, ale także wiąże się z odpowiedzialnością karną i cywilną osoby, która do niego dopuściła.
W piekarniach są piece, które wytwarzają bardzo wysokie temperatury. W sklepach wielkopowierzchniowych – ogromne instalacje klimatyzacyjne, ważące po kilkadziesiąt czy kilkaset kilogramów wiszą nad naszymi głowami. Możliwość tragedii jest niestety w każdym miejscu, o każdej porze i w każdych warunkach. Mimo to, nie tworzymy specjalnych przepisów i norm dla każdego z tych miejsc – które odwiedzamy znacznie częściej niż pokoje-zagadki.
Czy tej tragedii dało się uniknąć? Nie, ponieważ nie cofniemy czasu. Możemy wyciągnąć z niej lekcje na przyszłość, ale nie dajmy się przy tym zwariować. Gdy następnym razem zawiedzie system bezpieczeństwa w cukierni – nie potępiajmy wszystkich cukierników. W ciszy pochylmy się nad tragedią, oddajmy szacunek ofiarom i ich bliskim i zastanówmy się, jakie działania podjąć. Jednorazowe, masowe kontrole wyglądają świetnie na papierze, ale nie uchronią nas przed takimi ewentualnymi wypadkami w przyszłości.