Strajki taksówkarzy w Polsce chyba nigdy nie doprowadziły do zrealizowania żadnego z ich postulatów. Paradoksalnie wszystkie akcje wymierzone przeciwko Uberowi w Polsce przyczyniają się do wzrostu popularności tej usługi. Zupełnie inaczej jest z Uberem w Barcelonie. Na skutek strajku taksówkarzy zmieniono prawo w ten sposób, że Uber właśnie wycofał się z Barcelony.
Uber chyba w żadnym miejscu na świecie nie został przyjęty przez swoją konkurencję rynkową z otwartymi rękoma. W każdym mieście wywoływał protesty i zaniepokojenie ingerowaniem w dość stabilny do tej pory rynek taksówkarski. Pomijam tutaj fakt, że w większości tych miejsc Uber próbował ominąć regulacje dotyczące przewozu osób, tak naprawdę nie różniąc się za bardzo od każdej innej korporacji taksówkarskiej. Niezależnie od tego był po prostu powiewem świeżego powietrza, który uświadomił wszystkim, że nawet zamawianie przejazdu w mieście może być cool. Fenomenalnie prosta w obsłudze aplikacja i bezkonfliktowe rozliczanie przejazdu, jak również znacznie niższe ceny (przynajmniej początkowo) sprawiły, że niechętnie, ale korporacje taksówkarskie przychylniej spojrzały w stronę nowych technologii.
Wielu czytelników pamięta protest taksówkarzy w Warszawie, który doprowadził do potężnego zakorkowania i tak zakorkowanej Warszawy. Ostatecznie nie osiągnięto niczego, poza załatwieniem nowych klientów znienawidzonemu przez siebie Uberowi. Ten tak jak był, tak dalej jest bardzo popularny w Polsce. Paradoksalnie ostatnio ma fatalną prasę, zresztą nie tylko w Polsce. Zupełnie inaczej skończyły się z kolei protesty taksówkarzy w katalońskiej Barcelonie. Włodarze miasta w błyskawicznym tempie zmieniły lokalne prawo do tego stopnia, że Uber i inne aplikacje przewozowe wycofały się z Barcelony.
Uber Barcelona
Barcelońscy taksówkarze się nie patyczkują. Takie wnioski można było wyciągnąć, obserwując strajk tamtejszych kierowców, który trwał mniej więcej od połowy stycznia. Efektem protestu było wprowadzenie nowego, kuriozalnego prawa. Według nowych regulacji pomiędzy zamówieniem usługi przez klienta a rozpoczęciem kursu musi minąć co najmniej 15 minut. Ponadto po każdym zakończonym kursie kierowca musi powrócić do bazy. Takie przepisy oczywiście godzą w samą istotę usług oferowanych przez Ubera. Dlatego firma zdecydowała się zawiesić działalność w Barcelonie.
Nowe ograniczenia zatwierdzone przez kataloński rząd nie pozwalają nam na nic innego jak zawiesić UberX i zastanowić się nad naszą przyszłością w Barcelonie.
Podobne protesty wciąż trwają w Madrycie, a tamtejsi taksówkarze prowadzą wręcz bójki z policjantami. Władze miasta zapowiedziały już jednak, że nie wprowadzą takich ograniczeń jak ich katalońscy odpowiednicy. Co zabawne, strajk w Madrycie jest zupełnie bezsensowny. Szacuje się, jak podaje Business Insider, że korporacje taksówkarskie w stolicy Hiszpanii z powodu strajku straciły już blisko 21 milionów euro. Czy zamiast strajkowania nie lepiej najzwyczajniej w świecie zacząć oferować lepszą jakość usług tak, żeby konsumenci sami z siebie przestali wybierać Ubera?