Monitoring w Legnicy, a konkretniej, w miejskim parku, został ukryty doskonale – pomiędzy gęstymi gałęziami. Rzecz w tym, że kiedy nadejdzie lato, kamery będą ślepe. A samo centrum monitoringu ma zwyczaj się zawieszać.
Władze Legnicy postanowiły zamontować w parku monitoring. Bardzo słuszny pomysł, ponieważ w ten sposób można chronić bezpieczeństwo mieszkańców. Rzecz w tym, że kamery tkwią w gałęziach. Pół biedy teraz, w zimie, ale kiedy przyjdzie wiosna i lato, pojawią się liście, to monitoring będzie nagrywał wyłącznie przyrodę z bliska. Wszystko to kosztowało sto tysięcy złotych. Pozostaje zadać sobie pytanie, kto wpadł na taki genialny pomysł? Czy „eksperci” nie myślą przyszłościowo?
Zrozumiałe jest to, że monitoring powinien być dyskretny (i nie chodzi tu o kwestię monitoringu i dóbr osobistych), żeby potencjalny złoczyńca go nie zauważył i żeby można było szybko zareagować. Najwyraźniej ktoś schował go jednak trochę za dobrze.
Niektórzy obawiają się, że to może oznaczać wycinkę drzew, aby widok był nieco lepszy. Ludzie z ratusza zapewniają jednak, że drzewa są zbyt cenne i chodzi o zwykłą kosmetykę (zapewne wytną część gałęzi i kamera będzie widoczna gołym okiem).
Trzeba jednak przyznać, że monitoring w Legnicy – w samym mieście – działa. Dlaczego? Pod koniec stycznia jeden z operatorów uratował starszą panią, która w cienkim ubraniu, zdezorientowana, błąkała się bez celu w centrum miasta, na mrozie.
Monitoring w Legnicy
Co więcej, miasto ma również centrum monitoringu, które kupiło za grubo ponad trzy miliony złotych (prawie cztery miliony, jeśli chodzi o większą dokładność). Okazuje się, że komputer jest niesprawny i co chwila się zawiesza. Informatycy mają przeprowadzić kontrole całego monitoringu. Pozostaje pytanie, czy nie można było zrobić tego wcześniej. Ogromne pieniądze (podatnika, oczywiście) poszły na to, żeby zadbać o bezpieczeństwo, a tymczasem mamy do czynienia z jedną, wielką fuszerką. Dobrze by było, żeby coś z tym zrobili i pociągnęli do odpowiedzialności tego, kto w ogóle się za to zabrał.
To nie jest dobra wiadomość dla legniczan. Być może nadal w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że jeśli ktoś oferuje coś po najniższej cenie (a tak to wygląda), to oznacza od razu, że wykona zadanie śpiewająco.