Patrząc na poniższe zdjęcie, uświadomiłam sobie, jak bardzo estetyka polskich miast odstaje od tej zachodniej. W Polsce panuje bałagan, a gorszy od tego jest fakt, że większa część społeczeństwa nie widzi w tym problemu. I nie pomogą żadne nowe uregulowania prawne, potrzebna jest solidna edukacja i zmiana pokoleniowa.
O tym, że zmysł estetyczny Polaków bardzo często szoruje dno, nie trzeba nikogo przekonywać. Nasze społeczeństwo w sporej części lubuje się w bezguściu i przaśności. I nic nie zmienią nowe uregulowania prawne. Miszmasz w Polsce jest uznawany po prostu za swojski. Andrzej Stasiuk pokusił się nawet o nazwanie go żywiołem, szczerym i prawdziwym. Wystarczy spojrzeć na tę niewinną przeróbkę austriackiego miasteczka z portalu Miasto moje a w nim. Z jednej strony pokazuje jak niewiele trzeba, żeby było jakby luksusowo. Z drugiej unaocznia, jak wielki bałagan panuje w polskiej przestrzeni. Brak reklam, centrum zamknięte dla samochodów, brak wszechobecnej soli na chodnikach, spójne i stonowane kolory ścian. To klucz do zmiany obrazu polskich miasteczek, nie tylko tych turystycznych.
Opublikowany przez Miasto Moje A w Nim Wtorek, 5 lutego 2019
Opublikowany przez Miasto Moje A w Nim Wtorek, 5 lutego 2019
Estetyka polskich miast – kluczem prostota i umiar
Na tym samym portalu możemy znaleźć inne przykłady miejskiego niechlujstwa. Są też pozytywne – niestety z zagranicy, które dobitnie obrazują polskie bałaganiarstwo. I takie zestawienia chyba najbardziej przemawiają do wyobraźni. Mimo to niewiele się zmienia albo przynajmniej nie do końca widać to na ulicach. I nie chodzi tu tylko o reklamy, ale ogólny sposób w jaki tworzymy naszą przestrzeń. A niestety dzieje się to według zasady, którą znowu trafnie opisał Stasiuk: wykształciuchy nie będą nam mówić jak mam mieszkać. Z tego powodu na co dzień towarzyszą nam koszmarki architektoniczne i estetyczne.
Osobiście zawsze zastanawiało mnie, dlaczego w naszym kraju remont budynku polega na pomalowaniu go na rażący po oczach pomarańczowy albo wyblakły żółty i wkomponowaniu w to wielkiego zielonego trójkąta bądź innej figury geometrycznej. Naprawdę blok z wielkiej płyty nie będzie od tego wyglądał lepiej. Podobnie jest z reklamami, o które toczył się bój kilka lat temu przy okazji uchwalania ustawy krajobrazowej, która miała dać narzędzie do walki o spójną przestrzeń, niezaśmieconą reklamami. Minęły 4 lata, a polskie miasta i wypoczynkowe miejscowości w dalszym ciągu straszą. Nie trzeba zresztą daleko sięgać, bo każde podwórko jest przesycone reklamami. Wjeżdżając do mojej rodzinnej miejscowości, w sercu chyba jednych z piękniejszych gór Polski, zamiast widoków wita mnie ogromna reklama karkówki za 15,99 zł. Z pewnością spowoduje ona, że turyści, zamiast gór będą okupować sklepową ladę.
Co dała ustawa krajobrazowa?
Mamy 930 polskich miast. Na początku roku Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk opublikował raport Analiza stanu i uwarunkowań prac planistycznych w gminach w 2017 roku, w którym porusza również problem uchwał krajobrazowych. Tylko w 22 gminy podjęły uchwały w sprawie kształtowania obiektów architektury, która mogłyby zapobiec rozprzestrzenianiu się reklam. Dość licha liczba. Niestety, ale wszystko wskazuje na to, że w kolejnych latach nie będzie lepiej. Włodarze nie mają niestety potrzeby troski o wspólną przestrzeń.