Jarosław Kaczyński przedstawił na konwencji PiS nowe obietnice partii rządzącej. Część z nich ma być zrealizowana jeszcze w tym roku. Jest i 500+ dla pierwszego dziecka, jest brak podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia, jest nawet przywrócenie niektórych połączeń autobusowych i „trzynastka” dla emerytów. Ale chyba nie ma prawdziwego pomysłu.
Nowe obietnice partii rządzącej. Socjal po raz kolejny
Chyba nikt nie spodziewał się, że Prawo i Sprawiedliwość nagle gwałtownie zmieni kierunek swojej polityki i zacznie na poważnie myśleć o realnych ulgach dla osób pracujących czy przedsiębiorców. Nowe obietnice partii rządzącej to, zgodnie z wyobrażeniami, po raz kolejny zwrócenie się w stronę osób liczących na dodatkowe świadczenia, zasiłki i szeroko rozumianą pomoc socjalną. Co zatem obiecuje PiS tym razem? Przede wszystkim 500+ już na pierwsze dziecko, co znacznie rozszerzy grono beneficjentów programu. To sprytny wybieg taktyczny i zabranie argumentu Platformie Obywatelskiej/Koalicji Europejskiej; jeszcze niedawno PO twierdziło, że skoro państwo polskie stać na 500+, to niech w takim razie dostaną je wszystkie dzieci. I PiS – widząc, że nie ucieknie już od tych oczekiwań – wybrało najprostszą opcję. Czyli podkradło ten postulat i teraz zapewne będzie twierdzić, że to naturalny rozwój programu.
Skorzystają też emeryci – każdy ma dostać „trzynastkę”, czyli trzynastą emeryturę w wysokości 1100 zł (tyle wynosi najniższa emerytura). Znajdzie się, przynajmniej w teorii, też coś dla młodszego elektoratu, czyli brak podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia. No cóż, to akurat niewątpliwie nie będzie kosztowało partii rządzącej zbyt wiele. W końcu znaczna część osób w tej grupie wiekowej albo jeszcze się uczy i w ogóle nie pracuje, albo pracuje na część etatu. Albo dopiero rozwija swoją karierę. Ukłonem w stronę pozostałych osób pracujących mają być mgliste obietnice obniżenia PIT-u pracowniczego. Chociaż „ukłon” to niewątpliwie zbyt duże słowo.
Mnie osobiście rozbawiła inna obietnica partii rządzącej. Chodzi o przywrócenie połączeń autobusowych, których duża część została po prostu zlikwidowana (zapewne przez nierentowność połączeń). I absolutnie nie bawi mnie fakt, że duża część obywateli jest pozbawiona jakiejś sensownej komunikacji i środków transportu, ale raczej to, jak prezentuje się ta obietnica na tle innych. Ot, takie „to jeszcze PKS-y! PKS-y to to, czego nam brakuje, to na pewno klucz do zwycięstwa!”.
Tak naprawdę to PiS-owi brakuje już pomysłów
Program 500+ był rewolucją – czy komuś się to podoba, czy nie. Skala programów socjalnych onieśmielała lub przerażała (w zależności od identyfikacji ideologicznej). A teraz? Rozszerzenie programu 500+ (można było być tego niemal pewnym), dodatek dla emerytów (ale tylko jeden raz w roku i raczej nie dla np. rencistów), kombinacje z PIT-em (ale jakieś nieporadne). No i PKS-y oczywiście. Być może się mylę, ale wygląda na to, że partii rządzącej kończą się pomysły.
Co nie znaczy, że to, co zaprezentowali nie wystarczy, by wygrać wybory.