Kto płaci za zniszczenie towaru w sklepie? Czy sprzedawca może nakazać mi płacić za pobity słoik? Czy sklep musi z własnej kieszeni wykładać pieniądze za klientów, którzy do sklepu wchodzą objuczeni niczym wielbłądy w karawanie?
Mimo najszczerszych chęci i zachowania wszystkich zasad bezpieczeństwa, podczas krążenia między sklepowymi półkami każdemu z nas czasem zdarza się zachowywać jak słoń w składzie porcelany. Niektórzy z nas są obdarzeni pajęczym zmysłem, co sprawia, że są w stanie złapać spadający już słoik w locie. Czasem jednak mamy pecha i spokój sprzedawcy zakłóca odgłos tłuczonego szkła i konieczność posprzątania zawartości, która znalazła się na podłodze. Kto odpowiada za szkody w sklepie?
W moim osiedlowym sklepie przytrafiła mi się sytuacja z kategorii tych przykrych. Robiłem drobne zakupy po powrocie z pracy i zapomniałem o przewieszonej przez ramię torbie. Sklep, jak to często w osiedlowych sklepikach bywa, jest mały, ciasny i naprawdę wcale nie jest trudno o coś zaczepić. Tak też stało się tym razem. Obróciłem się i torbą strąciłem słoik z dżemem i wszystko wylądowało na podłodze. Oczywiście wszystko posprzątałem, ale sprzedawca zażądał żebym to ja zapłacił za wyrządzone szkody. Nie chciałem robić problemów o głupie kilka złotych, ale nie czułem się winny tej sytuacji. Kto zgodnie z prawem płaci za przypadkowo zniszczone rzeczy?
Swoją historią podzielił się z nami czytelnik. Czy sprzedawca miał rację i słusznie domagał się od niego pokrycia kosztów strąconego słoika? Okazuje się, że niekoniecznie. Oczywiście całkowicie pomijam kwestię celowego zniszczenia sklepowego towaru, ponieważ takie zachowanie, poza oczywistą odpowiedzialnością odszkodowawczą rodzi też odpowiedzialność karną. Nikt nie ma wątpliwości, kto w takim wypadku odpowiada za szkody powstałe w wyniku ataku furii klienta. Co jednak z przypadkowym zniszczeniem?
Kto płaci za zniszczenie towaru w sklepie
Zachowanie sprzedawcy w powyższej historii wydaje się oczywistą konsekwencją brzmienia artykułu 415 kodeksu cywilnego, który określa odpowiedzialność za szkodę.
Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.
W tym wypadku kluczowy jest zwrot „z winy swej”, który jednocześnie jest odpowiedzią na pytanie czytelnika. Klient odpowiada za wyrządzoną w sklepie szkodę, jeżeli wyrządził ją ze swojej winy. Kluczowe jest zatem ustalenie tego, po czyjej stronie leży wina. To wcale nie oznacza tego, że zawsze płaci ten, kto strącił. To na sprzedawcy ciąży obowiązek, aby towary w sklepie były rozmieszczone w taki sposób, żeby zapewniały możliwość nieskrępowanego zapoznania się z nimi przez klientów.
art. 546[1] kodeksu cywilnego – Sprzedawca jest obowiązany zapewnić w miejscu sprzedaży odpowiednie warunki techniczno-organizacyjne umożliwiające dokonanie wyboru rzeczy sprzedanej i sprawdzenie jej jakości, kompletności oraz funkcjonowania głównych mechanizmów i podstawowych podzespołów.
Ten niepozorny przepis oznacza nie tylko to, że klient ma pełne prawo dokładnie zapoznać się z towarem przed jego zakupem. To również obowiązek nałożony na sprzedawcę, żeby towary w sklepie odpowiednio ułożyć. Nie ma znaczenia, czy to sklep ze sprzętem RTV czy z alkoholem. Konieczność chodzenia na palcach i budowanie z opakowań i palet toru przeszkód z pewnością nie jest stwarzaniem odpowiednich warunków techniczno-organizacyjnych. W takim przypadku strącenie opisywanego słoika wynikałoby z zaniedbania sprzedawcy. W końcu nikt o zdrowych zmysłach nie zakłada, że klient przychodzi do sklepu porzucać sobie butelkami.
W praktyce o tym, kto płaci za zniszczenie towaru w sklepie, powinien decydować zdrowy rozsądek. O ile zatem wina klienta nie będzie oczywista, sprzedawca powinien takie sytuacje po prostu „wrzucić w koszty i ryzyko” prowadzonej przez siebie działalności. W razie ewentualnych wątpliwości lub zniszczenia mienia dużej wartości zawsze można sprawdzić monitoring, żeby dokładnie ustalić przebieg wydarzeń.