Pierwsze sygnały o tym, że Bezprawnik się kompletnie stoczył otrzymywałem na naszym facebookowym fanpage’u już w maju 2015 roku. Przypominam, że serwis wystartował 28.04.2015.
Polacy kibicują co najmniej 200 krajowym klubom piłkarskim, 50 zagranicznym, gotowi są pobić się na noże za PiS, PO, Biedronia, Korwina czy innego Zandberga. Skąd zatem pomysł, że serwis tworzony przez 12 blogerów, docierający do 1 700 000 unikalnych czytelników miesięcznie, najwierniejszych 30 000 na facebookowym fanpage’u, będzie na wszystkie sprawy zawsze zapatrywał się jednym głosem, trafiając zarazem w gust każdego czytelnika?
Nie wiem. To zresztą nie jest wpis o Bezprawniku, to wpis o mediach i o osobach konsumujących treści w internecie. Napisałem kiedyś coś utrzymanego w podobnym tonie na łamach Spider’s Web, pamiętam, że moja buta miała zostać ukarana przez bezlitosną rękę sprawiedliwości. Od czasu artykułu „Właśnie straciliście czytelnika” minęły prawie 3 lata, a oglądalność serwisów skupionych wokół domeny spidersweb.pl się przez ten czas podwoiła, a lada moment pewnie się nawet potroi.
Specjalne płatki śniegu
To nie buta, to doświadczenie. Internetowy autor chcący docierać do setek tysięcy osób w sieci musi sobie uzmysłowić kilka faktów. Na jego tekst prędzej czy później trafi jakiś pracownik CERN-u, ale też prędzej czy później przeczytają go w więzieniu lub zakładzie psychiatrycznym. Musiałem ostatnio uspokajać panią redaktor/adwokat, bo pod swoimi tekstami o paszportach nagle znalazła komentarze… na temat swojego biustu. Nie da się, na dłuższą metę nie da się pisać w sieci bez dystansowania od czytelnika, na czym niestety traci relacja z tymi wartościowymi gośćmi, których jest zdecydowana większość.
Pisząc na Bezprawniku, każdy z naszych blogerów wie, że będzie docierał do 1,7 miliona osób. Że w tym gronie będą osoby kompletnie pozbawione poglądów, ale też liberałowie, feministki, socjaliści, chadecy, komuniści, faszyści, konserwatyści, zwolennicy jednomandatowych okręgów wyborczych i sympatycy partii Popka.
Niestety nie da się wszystkim dogodzić. W moim przekonaniu zresztą, z taką myślą był tworzony Bezprawnik, czytelnik serwisu zagląda tutaj, żeby obserwować, a nawet brać czynny udział w dialogu, dyskusji, sporze. To już nie tylko relacjonowanie dziennika ustaw, to też mówienie czy coś w nim jest dobre, a coś do kitu. Kto wie, gdyby Bezprawnik istniał w 2012 roku, to pewnie byśmy nie zapobiegli, ale może pomoglibyśmy zrozumieć i przewidzieć rozwój populistycznej polityki socjalnej i wiążących się z tym zmian w prawie.
Czytelnik Bezprawnika, tak zresztą wynika z naszych spostrzeżeń i badań (np. Gemius, ankieta przy okazji 3. urodzin serwisu) jest inteligentem. Jest wykształcony, pracowity, przedsiębiorczy i ambitny. Rozumie czym jest blog, rozumie, że Bezprawnik to miejsce opinii na tematy związane z prawem oraz okołoprawne, od których nigdy się nie odżegnywaliśmy. Na takim czytelniku zależy nam najbardziej. Z takim czytelnikiem większość z nas spotyka się na co dzień. Taki czytelnik to crème de la crème naszej społeczności.
Ale jest jeszcze inna grupa czytelników, o których ja zwykłem mówić „drama queen”. To wszystkie te rozpaczliwe komentarze z gatunku „właśnie straciliście czytelnika”. Na takim czytelniku mi nie zależy. Kiedy więc widzę kolejną królową dramatu w akcji na naszym Facebookowym fanpage’u wypisującą o tym jak Bezprawnik sięgnął dna, a jedynym wyjściem jest rzucić wiekuistą klątwę na jego fanpage, a następnie spoglądam na tekst, którego komentarz dotyczy… Cóż, w 99% przypadków nie zwołuję w trybie pilnym kolegium redakcyjnego żądając wyjaśnień na temat publikacji. Z reguły wzdycham ciężko i… powiedzmy, że zilustruję to przy pomocy Natalie Dormer z Gry o Tron:
Musicie bowiem wiedzieć, że Bezprawnik – szok – każdego dnia traci czytelników i fanów na Facebooku. Dzieje się to każdego dnia, przez cały czas. Pośrednio lub bezpośrednio mam dostęp do kilkunastu dużych fanpage’y na Facebooku – wszędzie wygląda to bardzo podobnie. Nie jest to oczywiście miłe, natomiast z całą pewnością jest naturalne i zrozumiałe. Zwłaszcza, gdy bilans jest nadal znacząco dodatni, a oglądalność samego serwisu rośnie o 70% rocznie.
Komuś nie odpowiada treść naszych treści, komuś nie odpowiada jakość naszych treści, ktoś znudził się formułą – ubolewam, ale szanuję ten wybór. Ktoś, kto odmawia naszym blogerom prawa do wyrażania własnych poglądów na platformie blogowej, która powstała właśnie w tym celu, mojego szacunku nie ma.
Próby budowania dramatyzmu i manifestacji swojego niezadowolenia
„Unlike.” czy „Czas przestać obserwować Bezprawnika na Facebooku” to internauta, w którego i tak nie chcemy inwestować. Bo co z tego, że pogniewał się na nas po tekście krytykującym zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, kpinach z programu gospodarczego jakiejś socjalistycznej partii czy emocjonalnym felietonie o konserwatystach ograniczających postęp ludzkości. To tykająca bomba, która kompletnie nie rozumie z czym i w jaki sposób się w tym serwisie każdego dnia próbujemy zmierzyć. I prędzej czy później wybuchnie. Strata takiego „fana” to wkalkulowane od samego początku ryzyko.
Natomiast – i tutaj apel do naszych stałych i najwierniejszych czytelników – jest jeszcze jedna rzecz. Facebook od dłuższego czasu intensywnie tnie zasięgi fanpage’y, wymuszając na stronach pokroju Bezprawnika płacenie, byśmy docierali do wszystkich swoich fanów. Nie uważamy tego za opłacalne i nie kryjemy, że dziś Facebook stanowi tylko niewielki wycinek ze wszystkich kanałów, którymi Bezprawnika konsumują internauci. Pamiętajcie, żeby zaglądać na nasze łamy regularnie za sprawą zakładek czy strony głównej przeglądarki. Dziękujemy, że jesteście i dziękujemy, że dojrzale rozumiecie czym i o czym jest Bezprawnik.
Czy na Bezprawniku trafiają się słabe teksty? Niestety, trudno tego uniknąć, choć bardzo się staramy – czasem tak. Natomiast czy na Bezprawniku pojawiają się teksty, z którymi jako redaktor naczelny się nie zgadzam? Każdego dnia. Ponieważ to właśnie doświadczenie zawodowe i życiowe, świetne pióro, piękny umysł i nietuzinkowe spojrzenie na świat naszych blogerów, często bardzo od siebie różne, jest największą siła naszego serwisu. I będę ich bronił zarówno przed samym sobą, jak i przed facebookowymi formami szantażu treści na Bezprawniku. A tego, że poglądy bardzo mocno mogą się od siebie różnić, a na końcu każdy może mieć rację lub chociaż część racji, moglibyśmy się nauczyć jako wszyscy Polacy.
Tl;dr?
Tak, masz prawo, czasem nawet wynikający z czystej statystyki obowiązek nie zgadzać się z autorami na Bezprawniku.
Tak, masz prawo, czasem nawet obowiązek dyskutować z autorami na Bezprawniku – zarówno pochwalając ich argumenty, jak i je krytykując.
Tak, masz prawo śmiertelnie obrazić się na Bezprawnika, bo opublikował tekst, z którym się nie zgadzasz, nawet jeśli masz więcej, niż 15 lat.
Tak, masz prawo śmiertelnie obrazić się na Bezprawnika, a następnie przedstawić swoje niezadowolenie w postaci manifestu zawierającego trzy pieczątki i odpis chrztu, choć to będą bardzo mocne słowa, jak na sześciolatka.