Tuwim, Brzechwa, Leśmian, Herbert, Gombrowicz, Mróz to nie tylko pisarze, ale również osoby ściśle związane z profesjami prawnymi. W myśl zasady, że zawód prawnika otwiera wiele drzwi, dla niektórych otworzył je dość szeroko. I to nie tylko te najbardziej oczywiste.
Prawo i literatura. Znani pisarze prawnicy
Stara prawda mówi, że z pisania książek niełatwo jest przeżyć. I tak jak dzisiaj marzeniem wielu rodziców jest dziecko na studiach prawniczych, niezależnie od zainteresowań, tak też było przed laty. Dobry dom to dom, który ma w swoich ścianach studenta prawa, który przy świątecznym stole już od pierwszego roku studiów odpowiedź na branżowe pytania zaczyna od stwierdzenia „to zależy” (od trzeciego roku można już precyzować „co do zasady” – dop. red. naczelny).
Ten dość praktyczny kierunek, kojarzący się również z pewną i co najważniejsze konkretną pracą, nęcił tak samo sto lat temu. Z tego powodu wydziały prawa okupowały rzesze studentów, gotowych bardziej lub mniej na prawniczą karierę. Czy można kogoś za to winić, skoro nawet najsłynniejsi polscy pisarze ulegli często presji rodziny lub nadziei na pewny chleb?
Dziś trudno uwierzyć, że znane polskie wiersze powstawały na kancelaryjnym biurku, z dala od literackiego światka, skoro tworzące je osoby kojarzymy głównie z lekcjami języka polskiego. Cenieni dzisiaj pisarze często byli przeciętnym studentami, którzy ledwo przędli, zdając kolejne egzaminy, by w późniejszych latach kontynuować z mniejszymi, bądź większymi sukcesami prawnicze kariery. Znani pisarze prawnicy to dziś nazwiska, które niekoniecznie kojarzymy ze światem palestry.
Literatura na peryferiach prawa
Jeżeli do dziś przed oczami stoi nam strona podręcznika z erotykiem Bolesława Leśmiana W malinowym chruśniaku z pewnością zdziwimy się, że powstawał on w małej kancelarii rejenta w południowo-wschodniej Polsce. Bolesław Leśmian przez wiele lat pracował jako notariusz w Hrubieszowie i w Zamościu. Borykając się przy tym z finansowymi problemami.
Świetną karierę w prawniczym świecie zrobił inny pisarz dwudziestolecia międzywojennego – Jan Brzechwa, czyli Jan Wiktor Lesman. Kojarzony głównie z dziecięcymi wierszami poeta, był specjalistą od prawa autorskiego, który na swoim koncie miał wiele wygranych spraw. W tym sprawę o naruszenie praw do dzieł Cypriana Kamila Norwida. Brzechwa oprócz utworów literackich był również autorem komentarza do ustawy o prawie autorskim.
Międzywojenne trio zamyka Julian Tuwim. Pomimo że rozpoczął studia prawnicze, nigdy nie podjął kariery w tym fachu, skupiając się w głównej mierze na dziennikarstwie.
Leniwy student prawa
Chyba najciekawsze przygody z zawodem miał Witold Gombrowicz. Ten nowoczesny liberał trochę mało kojarzy się ze statycznym środowiskiem palestry. Co zaskakujące jednak, ukończył aplikację sędziowską i nawet próbował swoich sił na sędziowskim etacie, szybko jednak z niego rezygnując. W karierze Gombrowicza najciekawsze są jego przygody z czasów studiów. Ich wybór uzasadniał dość prozaicznie – jako najwygodniejszy i najbardziej pociągający leniów. Nigdy nie był za pan brat z łaciną, którą po prostu dukał. A ze wszystkich studenckich przedmiotów za najważniejszy uważał medycynę sądową, gdyż ta dodawała mu splendoru w oczach kolegów z innych wydziałów. Studia wpłynęły na pisarza tak głęboko, że nawet jego siostra Lena stwierdziła, że prawo nie wychodzi mu na dobre.
Podobne zdanie o studiach prawniczych miał inny polski pisarz Józef Wittlin, który twierdził, że są to jedyne studia, na których nie zmarnuje życia. Nie chodziło mu jednak o wagę profesji, czy możliwości zawodowych, a o fakt, że każde inne wiązałyby się z koniecznością uczestniczenia w wykładach, studenci prawa mogą natomiast uczyć się w domu z podręczników, pojawiając się na uczelni tylko raz w roku – na egzaminie.
Patrząc na powyższe losy nietrudno zauważyć, że romans tych dwóch najstarszych profesji wychodził zarówno jednej, jak i drugiej stronie na dobre, przynajmniej literacko.