Firmy w Polsce? Okazuje się, że codziennie decyduje się na to aż 916 osób… dziennie. Staliśmy się narodem przedsiębiorców, mimo że biznes prowadzić u nas przecież niełatwo. Możemy być z siebie dumni, bo przedsiębiorczości wcale z mlekiem matki nie wyssaliśmy.
Każdy Polak powinien mieć swoją firmę – rozmarzył się niedawno red. Kralka. Zapewne nigdy ten sen się nie zrealizuje, ale Polacy wręcz rzucają się na zakładanie firm. Jak wynika z „Indeksu Przedsiębiorczości Tax Care 2019” zakładamy o 130 więcej firm niż w 2012 roku. Dane są bardzo wiarygodne, bo pochodzą z historii rejestru REGON. Rejestr jest publikowany elektronicznie od 2012 roku, więc niestety nie wiemy, czy zakładamy dziś więcej firm niż w szalonych latach 90. lub w połowie pierwszej dekady XXI wieku.
Wiemy jednak, że nie tylko mamy coraz więcej nowych firm, ale też, że coraz mniej firm upada. W lutym mieliśmy na przykład 13 tys. wniosków o wyrejestrowanie firmy z REGON-u.
Firmy w Polsce? Dziadek będzie zaskoczony
Ani się obejrzeliśmy, a Polska stała się narodem przedsiębiorców. Dla młodego człowieka może zaskakujące to nie będzie. Co innego, gdy zapytamy się kogoś, kto znał nasz kraj kilkadziesiąt lat temu.
Rozmawiałem kiedyś z dziś ponad 90-letnią koleżanką babci, która przed wojną wychowywała się na wschodzie Polski. Mówiła, że jeszcze na początku lat 30. Polacy po prostu nie potrafili prowadzić biznesu. Nie tylko dużego – nawet nie byli w stanie poprowadzić sklepu! – Dlatego niemal wszystkie sklepy prowadzili Żydzi – tłumaczyła. Nie mówiąc już o większych biznesach – na przykład niedużych firmach handlowych.
Dodawała, że „Polacy po prostu nie mieli smykałki, nie potrafili się targować”. Zaczęło to się ponoć zmieniać w połowie lat 30.
Jednak przyszła wojna, potem był komunizm. Jeśli więc Polacy jakoś tę smykałkę do biznesu sobie wyrobili pod koniec lat 30., to szybko została ona przycięta przez ostrza historii.
Firmy w Polsce. Wbrew wszystkiemu, „nauczyliśmy się biznesu”
Kiedy więc Polacy „nauczyli się biznesu”? Może trochę w „przedsiębiorczym podziemiu” za PRL. A na pewno na szerokie wody wypłynęliśmy w latach 90. Wiele osób rzucało się na biznes. Nikt jeszcze nie miał zachodniego know-how, więc wszyscy działali na zasadzie prób i błędów.
W III RP przedsiębiorczość się rozwijała i, wbrew pozorom, nie zdołał jej stępić ani ZUS, ani coraz bardziej agresywny fiskus, ani politycy, wymyślający coraz to nowe regulacje.
– Własna firma przynosi też dwa razy większą satysfakcję niż praca na etacie – wynika też z raportu Tax Care.
Może więc red. Kralka ma trochę racji?