Problematyczność fotoradarów jest wielowymiarowa. Otrzymanie zdjęcia może uszczuplić nie tylko nasz portfel, ale również wywołać domową awanturę. I nie chodzi tu tylko o mandat za prędkość. Przez zdjęcie z fotoradaru może wyjść na jaw tajemnica będąca prostą drogą do rozwodu. Czasem bywa tak, że zdjęcie pasażera z fotoradaru to dowód zdrady małżeńskiej.
Zdjęcie pasażera z fotoradaru a ochrona danych
Scenariusz jest dość oczywisty i prosty. Żona odbiera zdjęcie z fotoradaru, na którym jej mąż jedzie samochodem z inną kobietą. Szybko okazuje się, że nie była to autostopowiczka, tylko kochanka męża. Dowód zdrady małżeńskiej jak na dłoni. A stąd prosta droga nie tylko do postępowania w sprawie o wykroczenia, a do postępowania w sprawie o rozwód. Oczywiście, jeśli żona nie będzie wyrozumiała.
W tej pierwszej sprawie niewiele da się zrobić. Udowodniona zdrada faktycznie może stać się podstawą wyroku rozwodowego, ale w kwestii dochodzenia ewentualnych roszczeń od państwa już tak. Bądź co bądź, wymiar sprawiedliwości przyczynił się do rozpadu małżeństwa. Nasuwa się więc pytanie: czy pasażer na zdjęciu z fotoradaru zgodnie z przepisami powinien być widoczny?
Mandat z fotoradaru
Ta kwestia w dalszym ciągu pozostaje nierozstrzygnięta. GITD zajmujący się przetwarzaniem danych z fotoradarów nie ma prawa ingerowania w dokumentację. Stąd też otrzymane zdjęcie będzie takie, jak to zrobione. W związku z tym może zdarzyć się tak, że będą na nim widoczni pasażerowie. Taki stan rzeczy jak na razie pozostaje niezmienny. Pomimo, że europejskie sądy zmuszone były rozwiązywać sprawy podobne do tej opisanej wyżej. Przykładem jest choćby sprawa niemieckiego kierowcy, którego żona za sprawą odebranego zdjęcia przyłapała go na zdradzie. Kierowca otrzymał od tamtejszych służb odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych.
Czy na naszym gruncie podobne odszkodowanie miałoby sens? Teoretycznie nie byłoby to roszczenie nieznajdujące oparcia w przepisach – jak choćby w kwestii naruszenia dóbr osobistych. Zarówno po stronie kierowcy, jak i pasażera, którego wizerunek byłby przecież bezprawnie użyty i udostępniony. Wizerunek pasażera byłby udostępniany w urzędowej korespondencji, niekierowanej do niego, w dodatku w sytuacji, gdy nie popełnił żadnego wykroczenia. Ewentualne odszkodowanie dotyczyłoby więc zarówno kierowcy, jak i pasażera.