Program Elżbiety Jaworowicz, „Sprawa dla reportera” jest niewątpliwie klasykiem w czwartkowej ramówce TVP. Ukazuje on tragiczne historie ludzi, które z racji faktycznej niemożliwości ich rozwiązania, powinny trafić „do telewizji”.
Sprawa dla reportera a niezaradność życiowa
Pomijając historie faktycznie przykre, które zgotował ludziom jedynie niesprawiedliwy los, znaczną część programu można by streścić w kilku punktach
- My tacy biedni!
- Kazali coś podpisać, to podpisaliśmy!
- Olaboga, płacić każą!
- Pomóżcie!
- Co za niesprawiedliwe prawo/przedsiębiorstwa/deweloperzy/sądy/urzędy!
Podejrzewam, że głównym celem nagłaśniania tego typu spraw jest chęć wywołania u społeczeństwa współczucia, pozwalającego na interwencję w sprawie, w szczególności, gdy obowiązujące prawo okazuje się niekorzystne.
Nie zamierzam tutaj, broń Boże, wyśmiewać ludzkich słabości, ale wskazać na jeden, bardzo istotny problem. Edukacja społeczna nie tyle w zakresie prawa, ile zwykłej zaradności, nie jest w ogóle praktykowana. Myślę, że źródeł problemu jest kilka.
Stare, nowe czasy
Domyślam się, że źródłem podatności na doprowadzanie się do niekorzystnej sytuacji życiowej, w szczególności u osób starszych, jest oczywiście wiek, ale także fakt, iż doświadczenie życiowe owe osoby zdobywały w zupełnie innych realiach, bądź nauka, wynikająca z wychowania w domu, oparta była nie na rzetelnej wiedzy, a na nieaktualnych, bądź sprzecznych, nieoficjalnych przekazach.
Postęp technologiczny, i to, że żyjemy w erze niczym niespowolnionego przepływu informacji, powoduje, że metody oszustów, a także zasady funkcjonowania różnorakich instytucji, co chwilę się zmieniają. Prawo zmienia się z dnia na dzień, a proces umiędzynaradawiania wielu sfer, wynikający m.in. z członkostwa w Unii Europejskiej, ciągle trwa.
Powoduje to sytuację, w której nawet specjaliści (jak prawnicy) mogą w wypadku wielu kwestii po prostu nie być na bieżąco. Wydaje się również, że to właśnie oszuści i osoby, chcące wykorzystać postęp szybszy, niż zdolności poznawcze przeciętnego człowieka, do osiągnięcia korzyści majątkowej, są obecnie górą.
Tak czy inaczej, nawet mając na względzie ów postęp i problem z nadążeniem za rzeczywistością, niewątpliwie problemem jest brak elementarnej edukacji społeczeństwa.
Edukacja do życia w społeczeństwie
Nawet ja, jako osoba młoda, podczas mojej całej edukacji, nie miałem żadnych zajęć, przygotowujących do funkcjonowania w rzeczywistości demokratycznego państwa prawnego, będącego zarazem członkiem Unii Europejskiej.
Jedynym przejawem takiej edukacji było kilka lekcji, poprowadzonych wbrew programowi nauczania, na zajęciach z przedsiębiorczości w liceum. Nauczyciel, nawiązując do tego, że w owym czasie uzyskiwaliśmy pełnoletność, wyjaśnił nam, jak wybrać m.in. dogodny rachunek bankowy i co oznaczają konkretne opłaty. Uczulił nas ponadto na działanie przedsiębiorstw, zajmujących się tzw. chwilówkami, a także w ramach zajęć, wypełnił z nami wniosek o wydanie dowodu osobistego.
Oczywiście, ja, a także wielu moich znajomych, nie miało żadnego problemu ze zrozumieniem podstawowych reguł, które rządzą naszą rzeczywistością, ale wiem, że wielu moich rówieśników ma ogromne problemy po dziś dzień. Nieumiejętność czytania, nieznajomość podstawowych pojęć, a także brak rozwagi w podejmowaniu decyzji, nie są jedynie owocem złego wychowania w domu, czy charakteru.
Na szczęście, choć nieśmiało, pojawiają się kolejne programy społeczne, mające na celu edukowanie. Głośne ostatnimi czasy kampanie, dotyczące rozwagi w sieci, czy te, które odnoszą się do kredytów lub inwestycji, powinny być jedynie zaczynem do dalszego procesu kształcenia społeczeństwa. Tak, aby nigdy więcej, nikt nie podpisał czegoś, czego nie rozumie.