„Świat według Kiepskich” to fenomen polskiej telewizji. Na antenie jest już od 20 lat i wciąż ma wierną widownię. Wyśmiewa stereotypy dotyczące „typowo polskich” cech, ale w tej beczce śmiechu jest potężna łyżka dziegciu.
Fenomen polskiej telewizji, czyli „Świat według Kiepskich”
„Świat według Kiepskich” to bardzo specyficzna produkcja. Serial zaczął być emitowany zaledwie dekadę po Okrągłym Stole, a Polacy wciąż próbowali odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A tymczasem sitcom wyśmiewał otwarcie zachowania, które często Polakom przypisywano, a które poniekąd były spuścizną po poprzednim systemie. Główny bohater, Ferdynand Kiepski, należał raczej do osób, które niespecjalnie mają ochotę brać udział w transformacyjnym szale. Nie można nazwać go też tytanem pracy, a razem ze swoimi sąsiadami szukał po prostu okazji na szybkie wzbogacenie się. Gdy już jakiś pomysł przyszedł mu do głowy, chwilowo zachowywał się jak wizjoner pewien osiągnięcia sukcesu. Chwilę później jednak sposób realizacji tej idei (najczęściej też groteskowej) mógł co najwyżej wywołać śmiech. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Ferdek Kiepski był trochę bohaterem swoich czasów – człowiekiem ze starymi, wyniszczającymi nawykami, usiłującym odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale bez powodzenia.
Absurd goni absurd, ale tak naprawdę to śmiech przez łzy
Stereotypów dotyczących „typowo polskich” zachowań namnożyło się mnóstwo. Część z nich została ukuta poza granicami kraju („Polak-złodziej”), część jednak to wewnątrzkrajowe wymysły. A tych stereotypów jest naprawdę sporo. Polak-kombinator. Polak-cwaniaczek. Polak-leń. Polak woli, żeby sąsiadowi było gorzej, niż żeby jemu samemu było lepiej. Nie szanuje dobra wspólnego. Polak chce zarobić, ale się nie narobić. Polak-ksenofob, homofon i wszelaki „-fob”. A to nadal tylko część z nich.
I „Świat według Kiepskich” takich bohaterów nam właśnie serwuje. Posklejanych z wielu stereotypów, zagubionych, ale wciąż całkiem nieźle funkcjonujących w otaczającej ich rzeczywistości. Mimo, że nie nadążających za niektórymi zmianami.
Śmiejemy się z poczciwych Kiepskich, ale gdzieś w środku czujemy, że rzeczywistość niektórych osób naprawdę tak wygląda
Problem polega jednak na tym, że minęło 20 lat od startu emisji serialu, a wciąż „Świat według Kiepskich” przyciąga sporo osób. Ot, śmieszny sitcom, rozrywka przy której nie trzeba się zbytnio wysilać, trochę głupich żartów, generalnie lekko i przyjemnie, mimo że też trochę żenująco. Ferdek Kiepski, jego rodzina i sąsiedzi są tak samo wyśmiewani jak kiedyś, może są jedynie traktowani z większym przymrużeniem oka.
Tyle tylko, że gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że są miejsca w Polsce, w których rzeczywistość niewiele odbiega od tej serialowej. I to mimo tego, że mija już trzecia dekada od początku transformacji. Pojawia się myśl, że część osób naprawdę nie odnalazła się w nowej rzeczywistości, a część, mimo że się w niej urodziła, nadal woli liczyć na „spryt”, łut szczęścia i państwo. Zmieniają się tylko sposoby na przetrwanie. Stereotypy wcale nie zamarły, a niektóre wręcz odżyły na nowo. I to może dlatego wciąż widzimy „Kiepskich” w ramówce Polsatu – bo sitcom nigdy tak naprawdę nie stracił na realności.