Katastrofa smoleńska to temat, który nadal wzbudza ogromne emocje. Profesor AGH, który na antenie TVP blefował na temat przyczyn katastrofy, został zawieszony w obowiązkach. Profesor uznał jednak, że jego pracodawca postąpił niesprawiedliwie i wystąpił do sądu z pozwem przeciwko AGH. Zarzucił uczelni naruszenie godności i dobrego mienia.
Katastrofa w Smoleńsku to nie temat do blefów czy żartów
Profesor AGH, o którym mowa, był przewodniczącym Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej. Celem tego komitetu było ustalenie przyczyn wydarzeń, które miały miejsce 10 kwietnia 2010 r. Dopuścił się jednak zachowania, za które potem został zawieszony w obowiązkach wykładowcy akademickiego. Dlaczego tak się stało? Na antenie TVP naukowiec powiedział, że 10 kwietnia 2010 r. piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów. Twierdził, że ta informacja pochodzi z rosyjskiej komisji rządowej MAC. „Na dowód” miał przed sobą kartkę, na której rzekomo miały znajdować się wnioski komisji z Rosji. Za to właśnie został zawieszony na uczelni.
Tymczasem, jak mężczyzna sam przyznał kilka miesięcy później w telewizji Trwam, stwierdzenie na antenie TVP było zwyczajnym blefem. Jak to ujął – „grą w karty”. Mimo to uznał, że uczelnia naruszyła jego dobra osobiste zawieszając go w obowiązkach. Miało się to przejawiać w czterech zachowaniach. Zawieszenie miało być zdaniem profesora bezzasadne, dodatkowo nie miał możliwości odniesienia się do zarzutów. Ponadto zdaniem profesora uczelnia pomówiła go w mediach, podobnie jak rektor przed Uczelnianą Komisją Etyki. Co ciekawe, profesor zażądał przeprosin od AGH na łamach Gazety Wyborczej, Faktu i na antenie TVN24.
Dochodzenie roszczeń ze strony profesora AGH byłoby nadużyciem prawa
Batalia sądowa trwała dość długo. Sąd I instancji stwierdził, że dobra osobiste mężczyzny zostały w części naruszone, ponieważ uczelnia nie przedstawiła zarzutów w sposób pisemny jeszcze przed dokonaniem zawieszenia. Uwzględnił również fakt, że profesor AGH dowiedział się o zawieszeniu od studentów, a nie od władz uczelni. Sąd Okręgowy zgodził się z decyzją sądu I instancji i nakazał uczelni przeproszenie mężczyzny.
Jak łatwo było się domyślić, AGH odwołała się od wyroku, powołując się na to, że mężczyzna podając nieprawdziwą informację sam naruszył godność nauczyciela akademickiego. Sąd Apelacyjny w Krakowie zdecydował o oddaleniu powództwa. Przyznał, że wprawdzie uczelnia złamała procedurę zawieszenia, ale z kolei wypowiedź profesora AGH na antenie TVP uwłaczała powadze pracownika naukowego. Tym samym mężczyzna naruszył zasady współżycia społecznego. Sąd Apelacyjny zresztą zwrócił też uwagę na to, że profesor AGH podał do informacji publicznej nieprawdziwą wiadomość.
To jednak nie był wcale koniec tej batalii. Pełnomocnik powoda złożył skargę kasacyjną. Ostatecznie jednak Sąd Najwyższy orzekł 8 maja 2019 r., że działania uczelni – mimo naruszenia godności naukowca – były uzasadnione ważnym interesem społecznym. SN podkreślił też, że katastrofa smoleńska nie może być przedmiotem specyficznego hazardu – nawiązał w ten sposób do wypowiedzi mężczyzny o grze w karty. Dochodzenie roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych byłoby zatem ze strony profesora nadużyciem prawa.