Na początku, gdy Prawo i Sprawiedliwość wprowadzało 500 plus, Platforma Obywatelska grzmiała, że to rozdawnictwo, a gdy tylko dojdzie do władzy, to świadczenie zabierze. Kampania wyborcza do PE (jej postulaty nie miały nic wspólnego z UE, ale to inna sprawa) powinna utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że niezależnie od tego, kto wygra jesienią wybory parlamentarne, nie zlikwiduje tego dodatku. 500 plus zostanie, bo tego oczekuje większość społeczeństwa. Można byłoby jednak zaproponować rozwiązanie, które w jakiś sposób usatysfakcjonowałoby większość Polaków – i tych z lewej, i z prawej strony politycznej. I nawet trochę tych z centrum.
500 plus nie spełniło swojego podstawowego celu, ale to nie szkodzi
500 plus w założeniu było świadczeniem, które miało zmobilizować Polaków do posiadania dzieci – dodatkowe pieniądze miały pomóc w utrzymaniu się osobom, które do tej pory ze względów finansowych nie mogły pozwolić sobie na dziecko. Początkowo wydawało się nawet, że program działa, jednak w kolejnych latach jego funkcjonowania okazało się, że od 500 plus nie rodzi się więcej dzieci. Tyle tylko, że w międzyczasie 500 plus zaczęło spełniać zupełnie inną funkcję. Biedniejsze rodziny zyskały dodatkowe, realne pieniądze. Podkreślam – realne. Nie bony, nie mniejsze podatki itd. Zyskały środki, które co miesiąc pojawiają się na ich koncie tak samo jak pensja. Środki, które właściwie można dowolnie rozdysponować, bo tylko w ekstremalnych przypadkach państwo decyduje się na odebranie świadczenia i zamianę pieniędzy właśnie na bony. Tym samym – nie szkodzi, że 500 plus nie realizuje założonego celu, bo po prostu realizuje inne. A dodatkowo utrwaliło mit PiS jako partii, która jako jedyna dotrzymuje wyborczych obietnic.
Efekt 500 plus to coś, z czym trudno polemizować, ale to nie znaczy, że nie można zreformować świadczenia tak, by nie wzbudzało już takiego oburzenia
Śmiało można powiedzieć, że 500 plus podzieliło Polaków znacznie bardziej niż katastrofa smoleńska (w jej przypadku wszyscy byli zgodni przynajmniej co do tego, że wydarzyła się ogromna tragedia). Część będzie bronić świadczenia do upadłego, część już zawsze będzie uważać, że to rozdawnictwo i kiełbasa wyborcza, choćby w budżecie państwa znajdowały się miliardy nadwyżki.
I ja rozumiem i jedną, i drugą grupę.
Problem polega jednak na tym, że 500 plus zostanie, bo trudno nawet wyobrazić sobie reakcję społeczeństwa w momencie, gdyby świadczenie jednak odebrano. Nawet, jeśli ktoś ośmieliłby się to zrobić (i to na początku kadencji) to wystarczyłoby, żeby niecałe cztery lata później ktoś tylko wspomniał o 500 plus w kontekście przywrócenia świadczenia. Wygranie takich wyborów byłoby dziecinnie proste.
Ponadto, paradoksalnie, nagłe zabranie 500 plus również mogłoby spowodować problemy gospodarcze. Konsumpcja mogłaby chwilowo mocno spaść, zwłaszcza przy inflacji rosnącej w obecnym tempie. To z kolei przełożyłoby się na spadek zysków wielu firm. Rynek przeżyłby wstrząs.
Zostaje jednak dylemat – jak w końcu pogodzić Polaków pod tym względem i sprawić, by polaryzacja społeczeństwa nie była aż tak mocna (czego oczywiście PiS nie zrobi, bo mu to nie na rękę)? Wystarczyłoby kilka warunków.
500 plus do ręki, na konto? W porządku, ale najpierw – bądź przykładnym obywatelem. Chociaż tyle
Skoro 500 plus i tak zostanie, to można przynajmniej sprawić, by miało jakikolwiek sens. I to nie tylko dla osób, którym realnie podniosła się dzięki temu stopa życiowa. Jak to osiągnąć? Osoby, które już teraz są uprawnione do otrzymywania 500 plus, musiałyby po prostu spełnić dodatkowe warunki. A opcji jest, wbrew pozorom, mnóstwo. Ot, chociażby kwestia szczepień. 500 plus otrzymywaliby tylko rodzice, którzy szczepią swoje dzieci. Wymierna korzyść dla całego społeczeństwa.
Można byłoby również uzależnić kwestię wypłacania świadczenia od podjęcia pracy przynajmniej przez jednego rodzica. Wtedy osoby, które nie posiadają dzieci (lub ich latorośle są już dawno pełnoletnie) może nie czuliby, że ktoś „dostaje coś za darmo, a nawet nie pracuje”.
Dalej? Zobowiązanie się przez rodzica, że przynajmniej 10-15 proc. z rocznej kwoty świadczenia przeznaczy na rozwój/potrzeby dziecka. Opłacenie kursu językowego, wykupienie obiadu w szkole, cokolwiek, co jest tylko i wyłącznie dla dziecka. W każdym roku rozliczeniowym wystarczyłoby dołączyć odpowiednią fakturę.
Przykłady można mnożyć. Chodzi po prostu o to, by nadać świadczeniu jakiś sens także dla tych osób, które dziś czują się bezradne nie tylko dlatego, że go nie otrzymują, ale także dlatego, bo mają wrażenie, że inni otrzymują je przy zerowym wysiłku. Pozostawienie 500 plus dla wielu byłoby bolesne. Ale przynajmniej mogłoby nie być bolesne aż tak bardzo, gdyby ci, którzy dostawali świadczenie musieliby dać cokolwiek od siebie.
500 plus zostanie. Rządzący nie muszą nic dodawać. Jeśli jednak opozycja chce, by jej własny elektorat zaczął traktować ją poważnie, musi przedstawić przyznawanie świadczenia jako dobre dla jednych, a przynajmniej akceptowalne dla drugich. W tym momencie nie ma już innego wyjścia.