Kody CAPTCHA to – jeśli ktoś nie wie – te literki, które musimy przepisywać zwykle przy rejestracji na różnych stronach w internecie, ażeby potwierdzić, że nie jesteśmy robotem.
Ta technika jest popularna i dość powszechnie stosowana w sieci od mniej więcej dekady. Początkowo było jej sporo na pirackich stronach internetowych typu RapidShare, później stała się swego rodzaju standardem podczas rejestracji w większości serwisów internetowych świata. To była swego rodzaju rozpaczliwa odpowiedź webmasterów na falę botów tworzonych hurtem do spamowania po forach czy w komentarzach. Kody zabezpieczają też przed próbą włamania się na jakieś konto przez maszyny – po kilkukrotnym podaniu złego hasła, bardzo często kolejne próby musimy weryfikować rozszyfrowaniem literek na obrazku.
Kody CAPTCHA – czas profesjonalizacji
Oczywiście techniki CAPTCHA są cały czas rozwijane, bo i boty nauczyły się je rozszyfrowywać. Mniej więcej 10 lat temu kody miały naprawdę słaby okres w swojej działalności, rozczytanie literek graniczyło z cudem, a za nimi kryły się rozmaite szlaczki i różnej maści maziaje. Problem dla maszyn okazał się problemem także dla człowieka.
Google i Facebook szybko zdiagnozowały ten problem i przebudowały swoje systemy na w miarę udaną modłę, wprowadzając między innymi weryfikację słowami, które istnieją w powszechnie używanym języku. Dla bota nie miało to większego znaczenia, zaś człowiek nie musiał się już godzinami głowić czy to zero czy literka „O”. Zresztą, nawet jeśli nie zawsze były to gotowe słowa, to przynajmniej nie było większego problemu z ich rozczytaniem. Swego rodzaju furorę zrobił też zewnętrzny system kodów CAPTCHA – reCAPTCHA, który upowszechnił się na masową skalę i w wielu wypadkach uwolnił nas od frustrującego ciężaru rozwiązywania niewyraźnych rebusów.
Te nowoczesne kody CAPTCHA mają też jeszcze jedną zaletę – potrafią rozpoznać człowieka, nawet gdy ten się pomyli. Błąd w jednej literce? Nie ma problemu, dla systemu jest wszystko jasne, że po drugiej stronie siedzi osoba rozumna.
Kody CAPTCHA w administracji publicznej
Obywatel, a już zwłaszcza prawnik, ma czasem potrzebę skorzystania z ubogiej oferty usług naszego Państwa w internecie. To tak zwane e-państwo, to niestety jest trochę mit – póki co wydaje się dużo pieniędzy na rozwiązania rodem z minionej dekady. Nie dość, że zwykle za wiele w sieci nie zdziałamy, to i tak jest jakaś awaria, przerwa techniczna albo całość wymaga potwierdzenia i wizyty w urzędzie.
No, ale mimo wszystko czasem warto zajrzeć na platformy ZUS, ePUAP czy CEIDG (Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej). Niech los błogosławi wprowadzenie lektora w tym ostatnim przypadku (z którego usług niestety nie zawsze można skorzystać), gdyż to co wyprawiają tam same kody woda o pomstę do nieba. Po pierwsze, bardzo często są one kompletnie nieczytelne, w czym na szczęście może pomóc kliknięta ikonka głośniczka.
Niestety, na domiar złego zdarza im się po prostu zrobić coś na kształt wygaszenia sesji i jeśli z wpisywaniem guzdramy się zbyt długo, kod również nie zostanie uznany za poprawny. Byłam też świadkiem sytuacji, w których kody po prostu się nie wczytywały i konieczne było nawet kilkukrotne odświeżanie strony.
Czy to jest palący problem? Zdecydowanie nie! W końcu kilkukrotne wstukanie kodu daje upragniony efekt, choć przy dość regularnym wyszukiwaniu podmiotów stałą się cichą antyfanką platformy CEIDG. Która jest przy okazji symbolem działalności naszego Państwa w sieci. Bo to nie tylko o delikatnie nienowoczesne kody CAPTCHA się rozchodzi. Większość rozwiązań jest przestarzała, strony internetowe wyglądają niczym nieco podrasowane projekty z początków XXI wieku, a korzystanie z nich to jakiś koszmar. Tymczasem przetargi, w których te projekty są wyłaniane, często operują budżetami na poziomie małego Facebooka.
Fot. tytułowa: Shutterstock