Pierwsza tura wyborów prezydenckich za nami. Wyniki opublikowane przez PKW wskazują między innymi na to, co było właściwie oczywiste od początku. Do drugiej wejdzie Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Jakie obietnice dla przedsiębiorców składali ci kandydaci? Właściwie te same. Obydwaj chcą deregulacji gospodarki i zmniejszenia obciążeń ponoszonych przez właścicieli firm. Różnią ich pod tym względem drobiazgi.
Tak naprawdę obietnice dla przedsiębiorców Trzaskowskiego i Nawrockiego różnią się drobiazgami
Za nami pierwsza tura wyborów, które na długie lata ukształtują przyszłość sceny politycznej. Ostateczne wyniki opublikowane przez Państwową Komisję Wyborczą nie pozostawiają wątpliwości, że o urząd Prezydenta RP powalczą Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Reprezentant Koalicji Obywatelskiej uzyskał 31,36 proc. a kandydat Prawa i Sprawiedliwości depcze mu po piętach z wynikiem 29,54 proc.
Przy tak niewielkiej różnicy każdy głos się liczy. Języczkiem u wagi tym razem będą nie tylko wyborcy radykalnie prawicowi oraz głosujący na szeroko rozumianą lewicę. Przeważyć mogą także osoby prowadzące działalność gospodarczą. W końcu jedną ze składowych fenomenalnego wyniku Konfederacji były hasła wolnorynkowe. Pytanie brzmi: co takiego mogą zaoferować Trzaskowski i Nawrocki? Okazuje się, że obietnice dla przedsiębiorców mają bardzo podobne.
Rafał Trzaskowski już w trakcie wieczoru wyborczego podkreślał, jak bardzo mocno chce walczyć o głosy właścicieli firm:
Idę po zwycięstwo dla przedsiębiorców i tak, słyszę głos wyborców, którzy oddali głos na inne partie polityczne. Często spotykałem wyborców innych partii, w tym również wyborców Konfederacji, oni mówili mi o tym, co dla nich najważniejsze. Właśnie przedsiębiorcy, właśnie te deregulacje. Idę również po to, żeby bronić polskich przedsiębiorców, żeby bronić ludzi pracy. Po to idę po zwycięstwo w tych wyborach prezydenckich.
W jego wypowiedziach pojawiło się także ponowienie obietnicy podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Nie przywiązywałbym jednak do niego zbyt wielkiej wagi. Wiemy już, że sztandarowa obietnica KO z poprzednich wyborów parlamentarnych została ze względu na stan finansów państwa odłożona „na święte nigdy”. Do tego jej podwyższenie do 60 tys. zł objęłoby tych przedsiębiorców, którzy rozliczają się według zasad ogólnych. W podatku liniowym i ryczałcie od przychodów ewidencjonowanych kwoty wolnej nie ma.
Warto przy tym wspomnieć, że obietnice dla przedsiębiorców ze wcześniejszych etapów kampanii Rafała Trzaskowskiego obejmowały także uproszczenie systemu podatkowego. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to nie do końca to samo, co deregulacja gospodarki. Na obiecywaną od dawna wielką reformę zapewne poczekamy sobie jeszcze dłużej.
Jeżeli nie widać różnicy, to trzeba sobie znaleźć jakieś inne kryterium oceny kandydatów
Propozycje Karola Nawrockiego dla Polaków prowadzących firmy mogliśmy dość dobrze poznać w marcu. Dobrym przykładem są tutaj jego wypowiedzi na konferencji zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo Gospodarcze.
Jako prezydent zaproszę różne środowiska, także środowisko przedsiębiorców, do tego, aby doprowadzić do procesów deregulacyjnych w tych ustawach i aby zawsze, to jest dla mnie fundamentalna zasada, kontrowersje rozstrzygać na korzyść podatnika.
[…]
Moja deregulacja rozpocznie się od prac z moim zespołem ekspertów – mam nadzieję, że Polskie Towarzystwo Gospodarcze również będzie chciało brać w nich udział. W ciągu kilku miesięcy będę chciał przestawić nowe ustawy o PIT i ZUS.
[…]
To polskim przedsiębiorcom zawdzięczamy dużą część wzrostu polskiego PKB w ostatnich 25 latach. Ich sukcesy często miały miejsce wbrew polityce rządzących.
Gdybym był odrobinę bardziej złośliwy, to zasugerowałbym teraz zabawę w znalezienie kilku różnic. Nawrocki również chce stawiać na deregulację. Nie powinno to dziwić, bo prawie każda siła polityczna w Polsce odmienia teraz to słowo przez wszystkie przypadki. Kandydat PiS również deklaruje chęć zajęcia się reformowaniem systemu podatkowego.
Należałoby w tym momencie wspomnieć, co wyróżnia Karola Nawrockiego. Deklarował on chęć odejścia od zielonej polityki rządu Mateusza Morawieckiego poprzez zwrot w stronę węgla. Oczywiście zamierza także działać w stronę zerwania unijnego Zielonego Ładu. Nie da się ukryć, że wysokie ceny energii i aż nazbyt wyśrubowane normy środowiskowe stanowią właśnie ten czynnik, który spędza sen z powiek europejskim przedsiębiorcom. Po drugiej stronie politycznej barykady mamy przede wszystkim premiera Donalda Tuska, który apeluje o zracjonalizowanie unijnej polityki klimatycznej.
Przed nami dwa tygodnie zażartej walki o głosy. Być może w tym czasie pojawią się jakieś nowe obietnice dla przedsiębiorców ze strony kandydatów. W tym momencie jednak można postawić tezę, że akurat pod tym względem nie ma między nimi większej różnicy. Panowie świetnie by się ze sobą dogadali. Kwestię ograniczonych kompetencji prezydenta możemy pominąć. Za obydwoma kandydatami stoją dwie główne partie polityczne wraz z ich reprezentacją parlamentarną. W tej sytuacji rozsądek podpowiada, by zwrócić uwagę na inne aspekty ich działalności.