Jeden z krakowskich radnych, Łukasz Wantuch, chce wprowadzić na terenie Plant i parków miejskich zakaz dokarmiania bezdomnych. Projekty uchwał są gotowe.
Jak pozbyć się problemu głodu i bezdomności? Kiedyś krążył słaby żart, że wystarczy pozwolić głodnym zjeść bezdomnych. Łukasz Wantuch zaproponował inne rozwiązanie – mianowicie zakaz dokarmiania bezdomnych na Plantach Krakowskich i na terenie dwóch parków miejskich. Posiłki mieliby otrzymywać jedynie na podstawie zaświadczenia, że pracowali społecznie na rzecz miasta. Projektami teraz ma się zająć komisja praworządności miejskiej, a w lipcu odbędzie się nad nimi głosowanie.
Zakaz dokarmiania bezdomnych w Krakowie
Jak swój projekt uzasadnił Łukasz Wantuch? Jak twierdzi, widział na Plantach sceny, które są dla niego, jako krakusa, powodem do wstydu. Podkreślił, że nikt bezdomności nie wybiera – są to ludzie głęboko skrzywdzeni. Jest jednak „ale”.
Czy to jednak oznacza tolerancję dla wszystkiego i wszystkich? Co mamy zrobić, kiedy w lipcowym upale wsiada bezdomny do zatłoczonego autobusu? Śmierdzący uryną, wymiotami, w ubraniu, które zostawia ślad na siedzeniu? (…) Jedyną skuteczną metodą jest zaprzestanie rozdawania jedzenia. Zabrzmi to okropnie, ale to nie usunie problemu, ale przerzuci go do innych miast, na przykład Warszawy.
Projekt składa się z dwóch uchwał. Pierwsza zmieni regulamin korzystania z Plan Krakowskich, Błoń i parków Bednarskiego i Jordana. Do regulaminu zostaną dodane punkty o zakazie rozdawania żywności bez zgody administratora, spania na ławkach i trawniku, żebrania i oddawania moczu. Drugi element to uchwała kierunkowa do prezydenta Krakowa. Władze miałyby zaledwie miesiąc na stworzenie przepisów, dzięki którym bezdomni otrzymywaliby posiłki dopiero po zaświadczeniu o wykonaniu prac społecznych.
Inni radni nie są przekonani do pomysłu Wantucha. Nina Gabryś mówi delikatnie, że propozycji „nie zalicza do trafionych”, Alicja Szczepańska bardziej dosadnie – „gdzie ja, kurna, żyję”. W podobnym tonie wypowiada się Dominik Jaśkowiec, przewodniczący rady miasta.
To są takie filozofie radnego Wantucha, które uprawia raz na jakiś czas, aby się nim media zainteresowały, kolejny medialny show. (..) Swoimi ekscentrycznymi pomysłami złamałby wiele praw obywatelskich. On proponuje, żeby bezdomni musieli pracować. Nie można przecież wprowadzić przymusowych robót.
Zupa na Plantach
Nowy problem się pojawia, gdy chodzi o organizacje, które takie posiłki już wydają. Te są dofinansowywane z budżetu miasta. Wantuch chce im te dotacje odebrać. Podkreślił, że dzięki organizacjom charytatywnym bezdomni są w stanie odebrać nawet sześć posiłków dziennie. Wantuchowi wydaje się, że bezdomni uciekną do Warszawy i zaznaczył, że w ten sposób zamiatamy problem pod dywan – inny dywan. Pomińmy, jak mało realne jest, by osoba bezdomna przeniosła się do innego miasta.
„Zupa na Plantach” pozwala bezdomnym co niedzielę otrzymać ciepły posiłek. Jedna z wolontariuszek na stronie akcji podkreśliła, że celem jest między innymi przypominanie o osobach, które „wypadły z naszej kultury sukcesu”. Już rok temu akcję próbowano usunąć z obszaru Plant – te są bowiem wizytówką miasta.