Wchodząca w życie ustawa o dokumentach publicznych w końcu zakazuje nie tylko kserowania dowodów osobistych. Zakazane będzie także wytwarzanie wszelkiej maści kolekcjonerskich dokumentów, legitymacji i dowodów. Aż dziw bierze, że tak długo musieliśmy czekać na takie prawo.
Jako społeczeństwo nie mamy zielonego pojęcia o ochronie danych osobowych. Nie ma znaczenia, czy mówimy o przedsiębiorcach, konsumentach czy wielkich korporacjach. Bardzo często wymaga się od nas danych niewspółmiernie szczegółowych, a z drugiej strony my te dane bez mrugnięcia okiem zostawiamy. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że wyłudzenie kredytu jest dziecinnie proste. Dane udostępniamy na prawo i lewo i jest bardzo prawdopodobne, że w końcu trafią do osoby, która nie ma pokojowych zamiarów. Kradzież tożsamości nigdy nie była tak prosta, jak w XXI wieku.
Dlatego bardzo cieszy stanowcze stanowisko rządu, który postanowił ukrócić najbardziej kontrowersyjne z praktyk. Chodzi przede wszystkim o kserowanie dowodów osobistych oraz dowody kolekcjonerskie. Dowód osobisty jako zabezpieczenie wypożyczenia kajaka czy nart to najczęstszy przykład nadgorliwości przedsiębiorców. Z kolei wszelkiej maści dokumenty kolekcjonerskie to nic innego jak kpina z prawa. Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego dopiero w drugiej połowie 2019 roku ustawodawca uznał, że kupowanie kolekcjonerskiego dowodu powinno być zabronione. Oczywiście lepiej późno niż wcale, ale nie da się ukryć, że pewien niesmak pozostał.
Kserowanie dowodu w końcu będzie przestępstwem
Ustawa o dokumentach publicznych wchodzi w życie już 12 lipca. Od tego dnia firmy będą mogły najwyżej poprosić o okazanie dokumentu tożsamości i spisać ewentualnie wymagane dane do umowy. Kserowanie czy branie dowodu w zastaw będzie zagrożone karą nawet do dwóch lat pozbawienia wolności. Oczywiście od tej zasady będzie wyjątek. Kserowanie będzie dozwolone na podstawie odrębnych przepisów. Wychodzi na to, że banki czy operatorzy komórkowi wciąż będą mogli to praktykować. Kserowanie będzie również możliwe na użytek własny.
(…) z wyłączeniem kserokopii lub wydruku komputerowego dokumentu publicznego wykonanych do celów urzędowych, służbowych lub zawodowych określonych na podstawie odrębnych przepisów lub na użytek osoby, dla której dokument publiczny został wydany.
Ustawa wprowadza także definicję repliki dokumentu publicznego. Będzie nim dokument, którego wielkość mieści się w przedziale 75% do 120% oryginału o cechach autentyczności dokumentu publicznego lub blankietu dokumentu publicznego. Kopiowanie i wytwarzanie takich dokumentów będzie podlegało karze z wyjątkiem, o którym wspomniałem wyżej. Wydaje się, że ta zmiana w zupełności umożliwi ewentualne rozpoznanie dokumentu kolekcjonerskiego już na pierwszy rzut oka. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni już do standardu „karty kredytowej„.
Kolekcjonerskie dowody to kpina z prawa. W końcu to się zmieni
Dodatkowo ustawa wprowadza trzy różne kategorie dokumentów publicznych. Kryterium ich rozróżnienia będzie ich znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Na razie ustawa zawiera jedynie katalog kategorii pierwszej. Zalicza się do niej takie dokumenty jak dowody osobiste, paszporty, tytułu wykonawcze wydawane przez sądy, prawo jazdy czy prawo wykonywania zawodu lekarza i legitymacje służb. Chodzi o stosowane rodzaje zabezpieczeń przed fałszerstwem. Pozostałe kategorie mają zostać określone w rozporządzeniach.
Nie mam wątpliwości, że wchodząca wkrótce w życie ustawa to ogromny krok naprzód w kwestii dostosowania prawa do współczesnych możliwości technicznych. Kradzieże tożsamości i wyłudzenia kredytów to przestępstwa, których skutki są niezwykle dotkliwe dla ofiar. Niestety do tej pory były w zasadzie bagatelizowane. Nie pozostaje zatem nic innego, jak trzymać kciuki za powodzenie nowej ustawy.