9 marca napisałem: „9 marca 2016 Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym”. Trzykrotne użycie „konstytucja” w jednym zdaniu sugeruje, że wydarzenie, jakkolwiek bezprecedensowe, pozostaje w oderwaniu od „życia zwykłych ludzi”. Co dalej z Trybunałem?
Tymczasem już wkrótce może się okazać, że zwieńczony orzeczeniem/opinią Trybunału spór prawny/polityczny (niepotrzebne skreślić) w sposób wyraźny zacznie odciskać się piętnem na życiu codziennym milionów – albo przynajmniej tysięcy – Polaków.
Rząd nie zamierza opublikować wyroku Trybunału. Z jednej strony może to być przeszkodą do jego wejścia w życie. Konstytucja stanowi w art. 190, że orzeczenia TK wchodzą w życie z dniem ogłoszenia. Problem ten dostrzegł sam Trybunał, który w komunikacie dotyczącym wyroku wskazał, że – niezależnie od momentu opublikowania orzeczenie w Dzienniku Ustaw – uchylenie norm ustawy powoduje, że dalsza działalność TK będzie się opierała na poprzedniej wersji ustawy. A to z kolei oznacza, że kolejka spraw do rozpoznania przez Trybunał może ruszyć.
Co dalej z Trybunałem?
I ruszyła. Wyznaczono termin pierwszej rozprawy, dotyczącej kwestii podziału gmin na okręgi wyborcze. Obwieszczono też datę ogłoszenia orzeczeń dotyczących kwestii VAT dla pełnomocników procesowych i zasad przywrócenia do pracy w Służbie Celnej. Może te zagadnienia nie wzbudzają specjalnych emocji. Jednak, jeśli uświadomimy sobie między innymi, że każdego roku do sądów trafia kilkanaście milionów (tak, milionów) spraw rocznie, a w dużej części z nich występują profesjonalni pełnomocnicy, których koszty z zasady powinna zwrócić strona przegrywająca, to kwestia tego, czy koszty adwokatów i radców prawnych powinny być powiększane (lub nie) o stawkę podatku VAT, dotknąć może setki tysięcy obywateli każdego roku.
Pytanie brzmi: co się stanie, jeśli Trybunał uzna jakąś ustawę za niezgodną z konstytucją? Zasadą jest, że decyzje podjęte na podstawie „nieważnej” ustawy mogą być zmienione (art. 190 ust. 4 Konstytucji). Rząd premier Beaty Szydło zapewne dalej będzie odmawiał publikacji orzeczeń, co dla podległych jej urzędów będzie podstawą do odmowy wydawania decyzji zgodnych z linią orzeczniczą Trybunału. Inne zapewne będzie podejście sądów, których orzeczenia będą się opierały na wyrokach TK.
Nie trzeba być prawnikiem, by domyśleć się, że taką sytuację ciężko nazwać bałaganem – to katastrofa o trudnych dziś do oszacowania, ale potencjalnie gargantuicznych rozmiarach. Dobre prawo powinno być jasne i czytelne, a istnienie dwóch systemów prawnych – nazwijmy je „rządowym” i „trybunalskim” – z pewnością może być podawane jako antonim czytelności. Chyba, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i opublikuje wyrok z 9 marca.
A jeśli nie będziesz wiedział, który przepis naprawdę obowiązuje, skontaktuj się z nami na kontakt@bezprawnik.pl