Zdecydowaną większość wypadków na naszych drogach powodują świeżo upieczeni kierowcy. Jak zatem ustawodawca chce rozwiązać ten problem? To proste – wystarczy wprowadzić odpowiedzialność dyscyplinarną dla instruktorów.
To oczywiście tylko jeden z aspektów projektu ustawy, do którego dotarła Rzeczpospolita. Głównym założeniem pomysłodawców projektu jest powołanie samorządu zawodowego instruktorów nauki jazdy. To z kolei spowoduje, że instruktorzy i egzaminatorzy będą podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej. Nadzór nad nowym tworem ma sprawować resort infrastruktury.
Projekt ustawy z założenia ma być próbą walki o poprawę statystyk wypadków drogowych na naszych drogach. Przed sądem dyscyplinarnym miałby stanąć każdy instruktor, który dopuści się rażącego naruszenia przepisów o szkoleniu lub przez swoje zaniedbanie spowodowali zagrożenie życia, lub zdrowia. Kontroli samorządu miałaby również podlegać godność zawodu instruktora, wykładowcy, egzaminatora lub instruktora techniki jazdy. Jakkolwiek górnolotnie i patetycznie to nie brzmi, to nie sądzę, aby miało przełożenie na poprawę bezpieczeństwa na drogach.
Odpowiedzialność instruktora jazdy to nie sposób na wypadki
Zupełnie pomijam fakt, że nie bardzo widzę jakie czyny instruktorów można rozpatrywać w kategorii przewinienia dyscyplinarnego. Czy jeżeli młody kierowca spowoduje wypadek, to policjanci będą dochodzić tego, który instruktor szkolił młodzieńca? A może tłumaczył się będzie egzaminator, który go egzaminował kilka miesięcy wcześniej? Oczywiście nie ma to najmniejszego sensu. Bardziej prawdopodobne wydaje się „ściganie” czynów odnoszących się do szeroko pojętej kultury instruktora.
Proponowane rozwiązania w żaden sposób nie zmienią tego, że to brawura kierowców jest przyczyną największej ilości wypadków. Również fakt, że mandat za przekroczenie prędkości jest często o wiele niższy niż koszt zatankowania samochodu do pełna, ma wpływ na statystyki wypadków. Kierowcy zwyczajnie mogą szaleć za kółkiem. Wszystkie ewentualne akcje policjantów to tylko i wyłącznie akcje pokazowe. Bo czy fakt, że w okolicach Wszystkich Świętych od wielu lat policjanci prowadzą akcję „Znicz” w jakikolwiek sposób wpływa na mniejszą ilość wypadków w tym czasie?
Wreszcie gruntownej reformy wymaga sam model szkolenia kierowców, który wydaje się nieprzystosowany do obecnej infrastruktury. Kto z obecnych kursantów jest uczony techniki jazdy po autostradzie lub drodze szybkiego ruchu? Tak samo obowiązek jazdy na suwak niechętnie jest wbijany do głów młodych kierowców. To wszystko niestety sprawia, że statystyki wypadków mamy takie, jakie mamy. I żadna odpowiedzialność dyscyplinarna instruktorów tego nie zmieni.