Osoby zajmujące eksponowane stanowiska państwowe muszą składać oświadczenia majątkowe. Ten obowiązek obecnie dotyczy także ich członków rodziny. Nowa ustawa rozszerza go także o osoby pozostające we wspólnym pożyciu z prominentem. Oznacza to nie tylko konkubinaty, ale także chociażby związki partnerskie. Czy składanie takich oświadczeń majątkowych jest w ogóle potrzebne?
Zgodnie z nowymi przepisami oświadczenia majątkowe będzie musiało składać więcej urzędników
Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, przyjął zmiany w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora, oraz w niektórych innych ustawach. W tym, przede wszystkim, ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Oświadczenia majątkowe będą musieli składać kolejni urzędnicy. Mowa o prezesach NIK i NBP, sekretarzach i podsekretarzach stanu, przewodniczącym KNF, wojewodach. Co więcej, obowiązek obejmie także prezesów: zarządów PFRON i NFOŚiGW, NFZ, Agencji Mienia Wojskowego, Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości i ARMiR.
W nowych przepisach najciekawsze jest jednak to, jakie osoby związane z prominentami muszą składać oświadczenia majątkowe. Do tej pory w grę wchodzili małżonkowie takiej osoby. Teraz dochodzą także dzieci – własne bądź przysposobione, dzieci małżonka, oraz osoby „pozostające we wspólnym pożyciu” z piastującym określone stanowiska państwowe.
Co znaczy to pojęcie? Z odpowiedzią spieszy Sąd Najwyższy. O przełomowym wyroku z 2016 r. pisaliśmy na łamach Bezprawnika. Jego orzecznictwo wskazuje, że „wspólne pożycie” oznacza faktyczną relację, w której pomiędzy stronami istnieją więzi duchowe, gospodarcze oraz fizyczne. Te pierwsze oznaczają emocjonalne przywiązanie pomiędzy stronami takiej relacji. W drugim przypadku chodzi o wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego. Najciekawsza wydaje się trzecia przesłanka. Więzi fizyczne to nic innego, jak kontakty intymne pomiędzy takimi osobami. Nie oznacza to jednak, że seks jest czynnikiem absolutnie koniecznym do istnienia wspólnego pożycia – a jego brak przesłanką zwalniającą od konieczności składania oświadczenia majątkowego.
Ustawowe pojęcie „wspólnego pożycia”, zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, dotyczy także par homoseksualnych
Oczywiście, w razie wątpliwości każdy przypadek należałoby rozpatrywać indywidualnie. Szczególnie istotny jest nacisk na faktyczną relację, którą to można przeciwstawić relacji formalnej. Z jednej strony wynika z tego, że formalizacja związku wcale nie jest czynnikiem niezbędnym, by uważać, że pomiędzy danymi osobami zachodzi wspólne pożycie. Z drugiej jednak, Sąd Najwyższy zauważa, że płeć partnerów nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. To z kolei, biorąc pod uwagę przepisy nowej ustawy wskazuje, że oświadczenia majątkowe będą konieczne nie tylko w przypadku typowych par heteroseksualnych. Co więcej, samo pojęcie „wspólnego pożycia” występuje także w innych ustawach. Chociażby w ustawie o prawach pacjenta, w definicji „osoby bliskiej”. Ta z kolei posiada szereg naprawdę daleko idących uprawnień, jak chociażby dostęp do dokumentacji medycznej, czy prawo do obecności przy leczeniu.
Można w tym przypadku zwrócić uwagę na pewną interesującą tendencję. Związki partnerskie jako osobna instytucja prawa cywilnego nie istnieją. Nic nie wskazuje na to, by w ta kwestia miała ulec zmianie. A jednak rządzący, którym przecież bardzo daleko do postulatów chociażby społeczności LGBT+, wykazują się sporym pragmatyzmem. W końcu w toku prac legislacyjnych nad ustawą, stanowisko Sądu Najwyższego było już znane. Gdyby oświadczenia majątkowe miały dotyczyć jedynie par heteroseksualnych żyjących w nieformalnych związkach, politycy PiS mieli mnóstwo czasu i okazji do wniesienia stosownych poprawek.
Oczywiście, znajdą się posłowie PiS kwestionujący uchwały Sądu Najwyższego – jak chociażby Jan Mosiński. Ten zakłada, że „autorzy przepisów mimo to mieli na myśli związki nieformalne, ale tylko kobiet i mężczyzn”. Powołuje się przy tym na konstytucyjną i cywilnoprawną definicję małżeństwa. Tyle tylko, że konkubinat – homoseksualny czy nie – nie jest małżeństwem.
Oświadczenia majątkowe, razem z ich jawnością i karami za mijanie się z prawdą, stanowią ważne narzędzie w walce z korupcją
Warto także zadać sobie pytanie, po co właściwie są obowiązkowe oświadczenia majątkowe urzędników państwowych, oraz czy rozszerzenie katalogu osób zobowiązanych do ich składnia jest dobrym pomysłem. Jak się łatwo domyślić, jawność majątków polityków ma przeciwdziałać korupcji. Mechanizm ten działa w dwie strony. Z jednej, mamy funkcję czysto prewencyjną. Konieczność rozliczania się ze społeczeństwem z majątku może zniechęcać urzędnika państwowego do uzyskiwania dochodu w sposób w najlepszym wypadku mogący powodować konflikt interesów.
Zwłaszcza w połączeniu z odpowiedzialnością karną za mijanie się z prawdą w oświadczeniu. Art. 233 §1 kodeksu karnego przewiduje karę nawet 8 lat więzienia za składanie fałszywych zeznań. Kara ta dotyczy, zgodnie z §6, także oświadczeń składanych na podstawie przepisów poszczególnych ustaw. Z drugiej strony, występuje także funkcja kontrolna. Oświadczenia majątkowe prominentów są, co do zasady, jawne i upubliczniane. Pozwala to społeczeństwu śledzić jak majątek danej osoby piastującej najważniejsze funkcje w państwie zmienia się w miarę kolejnych lat na danym stanowisku.
Rozszerzenie katalogu osób, które muszą złożyć oświadczenia majątkowe, o członków faktycznej rodziny prominenta wydaje się rozwiązaniem zdroworozsądkowym. Stawia na pierwszym miejscu to, jak rzeczywistość naprawdę wygląda, a nie jak niektórzy politycy chcieliby żeby wyglądała. Ograniczenie obowiązku do samych małżeństw zostawiało dużą lukę – a przez to pole do nadużyć. Całe szczęście, że rządzący postanowili na sam koniec kadencji rozwiązać ten problem.