System emerytalny trwale wpisał się w powszechną świadomość. Problem w tym, że świadczenia nie rosną tak szybko jak wynagrodzenia. Taka tendencja najprawdopodobniej się utrzyma. Emerytura za 40 lat będzie wynosić tylko jedną trzecią ostatniego świadczenia, przynajmniej zdaniem prezes ZUS. Czy to oznacza, że dzisiejsi dwudziestolatkowie powinni czuć się zaniepokojeni?
Konstytucja gwarantuje nam zabezpieczenie na starość – jest jednak jedno „ale”
Zgodnie z art. 67 Konstytucji, obywatele naszego kraju mają prawo do zabezpieczenia społecznego po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zdawałoby się, że państwo jest zobowiązane zapewnić starszym osobom godny byt na starość. Tyle tylko, że jak w wielu podobnych przypadkach bywa, ten sam przepis dodaje: „zakres i formy zabezpieczenia społecznego określa ustawa.” Jest to o tyle istotne, że oczekiwania przeszłych, czy obecnych, emerytów mogą boleśnie zderzyć się z rzeczywistością.
Przykładem pierwszym brzegu mogą być chociażby emerytury artystów. Obecny system emerytalny zakłada, że na starość otrzymujemy te pieniądze, które wypracowaliśmy z naszych składek. Ot, fundusze dzielone są zgodnie z przewidywaną długością życia, potem wypłacane w co miesiąc. Problem w tym, że najpierw trzeba te składki faktycznie wpłacać do ZUS. Okazuje się jednak, że z czasem uzbieranie chociażby głodowej emerytury może stanowić wyzwanie także dla przeciętnego zjadacza chleba.
Taki a nie inny system emerytalny w Polsce ma swoje konsekwencje: dłuższe życie, taki sam wiek emerytalny, niższa emerytura
Jak podaje Business Insider, prezes ZUS, prof. Gertruda Uścińska, przekonuje, że w przyszłości przeciętne świadczenie będzie najprawdopodobniej dość niskie. Emerytura za 40 lat ma wynosić średnio 30% w stosunku do ostatniego wynagrodzenia. Współczynnik taki nazywa się „stopa zastąpienia”. Oblicza się go dla całego kraju, biorąc pod uwagę średnią emeryturę, oraz przeciętne wynagrodzenie pomniejszone o składkę na ubezpieczenie emerytalne. Stopa zastąpienia obecnie wynosi 56%, według szacunków ZUS w 2040 r. spadnie do 40%. Nie są to zresztą szacunki jakoś specjalnie nowe. Rok temu pisaliśmy na łamach Bezprawnika o tym, jak będzie wyglądała emerytura 20-latka.
Skąd ten spadek? Z jednej strony, po prostu żyjemy coraz dłużej. Łatwo się spodziewać, że następne dekady przyniosą dalszy rozwój medycyny. Rośnie także świadomość Polaków w kwestii zdrowego stylu życia i unikania rozmaitych zagrożeń dla zdrowia. To oczywiście naturalna tendencja w rozwiniętym społeczeństwie, oraz bardzo dobra wiadomość. Problem w tym, że przy niezmienionym wieku emerytalnym, zgromadzone środki muszą wystarczyć na dłużej. W szczególnie kłopotliwej sytuacji są kobiety, które mogą przejść na emeryturę w wieku 60 lat. Warto zauważyć, że kobiety żyją średnio dłużej od mężczyzn – co wcale nie pozostaje bez wpływu na ich wysokość emerytury.
Doraźne dorzucanie pieniędzy na rozmaite programy socjalne najpewniej nie wpłynie na stan systemu emerytalnego za kilka dekad
Kolejnym czynnikiem sprawiającym, że emerytura za 40 lat będzie średnio dużo niższa, jest starzejące się społeczeństwo. Zapaść demograficzną, której wcale nie poprawił program Rodzina 500 Plus, pozwala przypuszczać, że w systemie pieniędzy będzie raczej mniej, niż więcej. Na pewno w przyszłości konieczność wypłaty świadczeń coraz to większemu odsetkowi mieszkańców z podatków generowanych przez coraz mniejszą grupę aktywnych zawodowo będzie stanowić spore wyzwanie dla państwa jako takiego.
Warto przy tym podkreślić, że doraźne premie od rządzących, takie jak „Emerytura Plus„, z czasem mogą tracić na wartości. Wszystko dzięki inflacji – zakładając, oczywiście, że świadczenia tego typu nie będą waloryzowane ani regularnie zwiększane. Piętnasta, czy siedemnasta emerytura? Do 2060 r. przed nami liczne wybory, jednak nawet politycy w toku kampanii przedwyborczej muszą mieć jakieś wyczucie absurdu.
Ostatnie reformy systemu emerytalnego zachowują podobne możliwości zwiększenia naszej przyszłej emerytury
Warto się zastanowić, co można zrobić, by nasza emerytura za 40 lat pozwoliła chociażby na przeżycie. Przede wszystkim, należy płacić składki emerytalne. Na pierwszy rzut oka, banalne stwierdzenie – a jednak niektórych może kusić unikanie ich odprowadzania. Dotyczy to w szczególności te osoby, które muszą tej czynności dokonywać samemu, choć niekoniecznie muszą. Po raz kolejny można tutaj przywołać artystów. Także praca na czarno to dobrowolne pozbawianie siebie całości lub części składek, które powinny trafić na naszą przyszłą emeryturę. Trzeba pamiętać, że to co pracodawca daje „w kopercie”, jest nieoskładkowane. To co dzisiaj wydaje się możliwością wydarcia systemowi pieniędzy dla siebie, może w odległej przyszłości boleśnie się zemścić.
Następną możliwością pozwalającą na zwiększenie świadczenia emerytalnego są systemy oszczędzania. Kiedyś, zanim reformę emerytalną z czasów rządów Jerzego Buzka, zdemontowano, system opierał się o trzy filary. Pierwszym były składki, drugim OFE, trzecim to co sobie przyszły emeryt odłożył na specjalnych kontach w systemie prywatnym. Wiele się zmieniło, mechanizm zasadniczo pozostał bez zmian. Oprócz składek mamy do dyspozycji Pracownicze Plany Kapitałowe oraz Indywidualne Konta Emerytalne. Warto przy tym zauważyć, że z PPK można zrezygnować, gromadzone w ten sposób pieniądze trafiają po prostu do ZUS. IKE są zupełnie dobrowolne.
Emerytura za 40 lat wcale nie musi być koszmarem, jeśli będziemy myśleć o starości zanim ta faktycznie nastąpi
Możliwe również, że w miarę upływu lat wzrośnie upływu lat środki oferowane dzisiaj przez system nie wystarczą. Koniecznością może się okazać gromadzenie oszczędności na stare lata, dopóki pracujemy. Pewną alternatywą, a być może wręcz uzupełnieniem świadczenia, wydaje się po prostu praca na emeryturze. Takie rozwiązanie może być jednak problematyczne, jeśli emeryt będzie borykać się z problemami zdrowotnymi. Nie zawsze będzie mógł wykonywać tą samą pracę, co w czasach pełnej aktywności zawodowej. A i to optymistycznie zakładając, że bezrobocie w przyszłości pozostanie bardzo niskie i nie trzeba będzie konkurować z młodszymi i sprawniejszymi, choć mniej doświadczonymi, pracownikami.
Emerytura za 40 lat może być, z dzisiejszej perspektywy, abstrakcją. Zarówno jeśli chodzi o odległość, jaką nas od 2060 r. dzieli, jak i gdy porównamy dzisiejszy system emerytalny ze spodziewanym średnim świadczeniem w przyszłości. Dlatego o przyszłości warto myśleć z wyprzedzeniem.