Wielka Brytania postanowiła nasilić walkę z otyłością wśród swoich rodaków, zwłaszcza wśród tych najmłodszych. W nowym, specjalnym raporcie znalazło się kilka pomysłów, których realizacja miałaby pomóc w ograniczeniu spożywania przez obywateli Wielkiej Brytanii tłustych, kalorycznych posiłków, m.in. fast foodów. Jednym z tych pomysłów jest… zakaz jedzenia i picia w środkach transportu.
Mniej kaloryczne posiłki w restauracjach
Pomysłów na walkę z otyłością jest kilka; zostały one przedstawione w raporcie opracowanym przez specjalistów niezależnych od rządu. Jeśli brytyjscy politycy wezmą je pod uwagę, to w niektórych kwestiach Brytyjczyków czekałaby prawdziwa rewolucja.
Po pierwsze – kawiarnie, puby i restauracje mogłyby stanąć przed prawdziwym wyzwaniem. Chodzi o zmniejszenie kaloryczności posiłków. Danie musiałoby być przygotowane w taki sposób, by jedna porcja nie przekraczała ustalonej liczby kalorii. Ten pomysł jednak od początku spowodował sprzeciw różnych środowisk i został określony mianem niepotrzebnego i bezsensownego. Zdaniem niektórych mógłby doprowadzić do wzrostu cen w restauracjach – wszystko przez to, że prowadzący lokal i kucharze musieliby prawdopodobnie przygotowywać część potraw z zupełnie innych, droższych składników.
Dodatkowo, zostając przy temacie kaloryczności różnych produktów spożywczych – brytyjscy specjaliści zalecają również w raporcie rozszerzenie podatku od napojów bezalkoholowych na bazie mleka z dodatkiem cukru. Ponadto postulują również, by kalorie były umieszczane przez producentów na wszystkich etykietach żywności.
Zakaz jedzenia i picia w środkach transportu. Czy to faktycznie mogłoby pomóc w walce z otyłością?
Jeśli chodzi z kolei o sam zakaz jedzenia i picia w środkach transportu, to w tym przypadku również trudno znaleźć liczną grupę entuzjastów tego pomysłu. Specjaliści wskazują w raporcie, że zakaz miałby objąć pasażerów pociągów i autobusów oraz pozostałych środków transportu publicznego. Do zakazu nie musiałyby się stosować matki karmiące piersią i osoby z dolegliwościami wymuszającymi przyjmowanie płynów lub pożywienia. Pasażerowie mogliby również pić czystą wodę.
Niektórzy wskazują zresztą na bardziej praktyczną stronę tego zakazu – w jaki sposób miałby być on egzekwowany? Poza tym nie sposób nie zauważyć, że sam zakaz jedzenia i picia w środkach transportu mógłby raczej w ograniczonym stopniu przyczynić się do walki z otyłością; posiłek można przecież spożyć już po wyjściu z pociągu czy autobusu, nawet idąc po ulicy (i dalej przebywając w tłumie innych). Trudno zatem zrozumieć, co zakaz jedzenia i picia w środkach transportu miałby właściwie zmienić – przynajmniej w kontekście walki z otyłością dzieci.
Nie ulega jednak wątpliwościom, że Wielka Brytania – i nie tylko ona – stoi przed poważnym problemem, bo otyłość staje się powszechna. To z kolei przełoży się na częstszą zapadalność na niektóre choroby i na obniżenie średniej życia. Dyskusyjne są jednak pomysły proponowane w raporcie. Można się spodziewać problemów z egzekwowaniem nowych zasad, jeśli odpowiednie przepisy weszłyby w życie. Trudno też nie oprzeć się wrażeniu, że polityka opierająca się na zakazach może przynieść odwrotne skutki do zamierzonych.