Konfederacja w trakcie ostatniego etapu kampanii wyborczej dość regularnie wygrywała z Telewizją Publiczną w sądach. Powodem było wyjątkowo nieprzychylne traktowanie tej partii przez TVP, nawet jak na wątpliwe standardy tejże telewizji. Ta zresztą niekorzystne wyroki sądów lekceważyła na wszystkie możliwe sposoby. Czy to jednak powód, by unieważnić wybory?
OBWE krytykuje TVP za przekaz w okresie przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi
Nazwanie TVP „stronniczą” to bardzo delikatne sformułowanie, wręcz daleko idący eufemizm. Telewizja Publiczna w ostatnich latach stała się ni mniej ni więcej jak tylko usłużną tubą propagandową partii rządzącej. Zauważyło to skądinąd nawet OBWE w powyborczym raporcie. Zdaniem tej organizacji, same wybory parlamentarne przeprowadzono poprawnie. Tyle tylko, że „stronniczość mediów i narracja nietolerancji uwłaczały pluralistycznemu procesowi wyborczemu„. Trzeba przyznać, że OBWE zarzuty formułuje nie tylko wobec mediów publicznych – jedynie przede wszystkim względem nich.
Jedną z ofiar takiej działalności jest Konfederacja. Porozumienie narodowców, ultrakonserwatystów i zwolenników Janusza Korwin-Mikkego było przez TVP traktowane z wyjątkową wręcz niechęcią. O ile programy informacyjne i publicystyczne tej telewizji skupiały się na zamiennym wychwalaniu polityków PiS pod niebiosa, oraz straszeniem opozycją i „ideologią LGBT”, o tyle Konfederację starano się przede wszystkim przemilczeć. Zwłaszcza wówczas, gdy publikowane sondaże dawały Konfederatom szanse na przekroczenie progu wyborczego. Partia zresztą regularnie ścierała się o to z TVP przed sądami. Te nakazywały przeprosiny za przedwyborcze manipulacje sondażami, telewizja z kolei wykonywała je w sposób będący wręcz kpiną zarówno z wyroków, jak i z drugiej strony procesu.
Konfederacja przekonuje, że gdyby nie TVP, partia uzyskałaby dużo lepszy wynik – to z kolei mogłoby wręcz wywrócić do góry nogami układ sił w Sejmie
Telewizja przeszła jednak samą siebie zwyczajnie ignorując ostatni wyrok nakazujący TVP opublikowanie sondaży, w których Konfederacja przekracza próg wyborczy. Rzecz jasna, jeszcze przed samymi wyborami. TVP tego nie zrobiło. Teraz pokrzywdzona partia chce z tego powodu unieważnić wybory. Jak podaje Radio Zet, przedstawiciele Konfederacji zapowiadają złożenie do Sądu Najwyższego protestu wyborczego. Jeden z posłów tej formacji, Robert Winnicki, przekonuje, że działania Telewizji Polskiej to nic innego jak „największy zamach na wolne, demokratyczne wybory, jakie były po roku 1989„. Co więcej, nieopublikowanie na samym finiszu korzystnych sondaży miało mieć wpływ na wynik samej Konfederacji. Zdaniem polityków tej partii, część wyborców mogła wybrać inne opcje po to, by nie marnować głosu.
Skala zaniedbań ze strony TVP z kolei faktycznie nie ma precedensu w wolnej Polce. Tymczasem media publiczne, poniekąd, są zobowiązane ustawowo do rzetelnego przekazu. Ściślej mówiąc, chodzi o art. 21 ust. 2 pkt 2) ustawy o radiofonii i telewizji. Jest to jeden z przepisów precyzujących, czym właściwie jest „misja mediów publicznych„. W tym konkretnym przypadku, TVP jest zobowiązana „rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą„.
Oczywiście, przedstawiciele Konfederacji mają wiele racji. Obowiązująca w Polsce ordynacja sprawia, że głos oddany na partię która znajdzie się pod progiem wyborczym nawet nie tyle się marnuje, co po prostu służy największym partiom. W tym przypadku, głównym beneficjentem ewentualnego niewejścia Konfederacji do Sejmu byłoby Prawo i Sprawiedliwość. Partia zakłada, że gdyby nie TVP, mogłaby liczyć nie na 11 a nawet na 21 mandatów. To oznaczałoby możliwość chociażby stworzenia nie koła, lecz klubu wyborczego. Co z kolei przekłada się na konkretne przywileje, w tym chociażby możliwość zasiadania w prezydium Sejmu. Czy to jednak wystarczy, by unieważnić wybory?
Jeśli protest wyborczy zostałby uwzględniony, nowa izba Sądu Najwyższego może unieważnić wybory
Istnieją pewne przesłanki, by przyznać przedstawicielom Konfederacji rację. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, ma jednak względnie niewielką większość w Sejmie – straciło też większość w Senacie. Gdyby Konfederacja uzyskała lepszy rezultat, równowaga sił w IX kadencji parlamentu wyglądałaby diametralnie inaczej, niż w tym momencie. Zakładając, że uzyskałaby wynik o jakieś 2% wyższy – najpewniej zresztą kosztem PiS – obecna partia rządząca musiałaby przynajmniej rozglądać się za koalicjantem. To z kolei oznacza, że ewidentna, praktycznie nieskrywana, stronniczość TVP mogła mieć wyraźny wpływ na sam wynik wyborów parlamentarnych.
Unieważnić wybory może Sąd Najwyższy. Protest należy wnieść w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyników wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą. Musi on zawierać konkretne zarzuty, oraz dowody, na podstawie których wnoszący formułuje swoje zarzuty. Dalsze postępowanie jest dwuetapowe. W Pierwszej kolejności trzech sędziów wydaje w postępowaniu nieprocesowym postanowienie zawierające opinię w sprawie protestu. Ta powinna zawierać ustalenia co do zasadności wniesionych zarzutów, oraz skali ich wpływu na wynik wyborów. Uczestnikami takiego postępowania są: wnoszący skargę, przedstawiciel właściwej komisji wyborczej albo jego zastępca i prokurator generalny.
Następnie sprawę rozpatruje Sąd Najwyższy, w składzie całej właściwej izby. Po reformach ostatnich lat, będzie to nowo powstała Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. O ważności wyborów, a także o ważności wyboru poszczególnych posłów i senatorów, rozstrzyga się w oparciu o sprawozdanie przestawione przez PKW, oraz opinie wydane we wcześniejszym postępowaniu. Rozstrzygnięcie powinno nastąpić w ciągu 90 dni od dnia wyborów. Jeśli sąd stwierdzi, że należy unieważnić wybory, wygasza jednocześnie mandaty wybranych posłów. Uchwałę Sądu Najwyższego niezwłocznie przedstawia się marszałkowi sejmu oraz prezydentowi. Przeprowadza się wówczas ponowne wybory, zgodnie z zasadami przewidzianymi przez kodeks wyborczy.