O absurdalnych czy śmiesznych wyrokach mówi się przede wszystkim w kontekście Stanów Zjednoczonych. Nie tylko amerykańskie sądy mogą jednak pochwalić się niedorzecznymi pozwami czy zaskakującymi rozstrzygnięciami. Również w naszym kraju nie brakuje nietypowych orzeczeń wyróżniających się na tyle pozostałych.
Sąd rozstrzyga, czy można chodzić w butach po mieszkaniu
Jak orzekł sąd w Tarnobrzegu w wyroku II Ka 227/14:
W polskim systemie prawnym chodzenie w butach po mieszkaniu samo w sobie, jako mieszczące się w granicach społecznie akceptowanych reguł, nie może być i nie jest uznawane za czyn zabroniony – a zatem nie może być i nie jest uznawane nie tylko za przestępstwo, ale i za wykroczenie.
Sprawa dotyczyła naruszenia art. 51 Kodeksu wykroczeń, a dokładniej – zakłócania ciszy nocnej poprzez chodzenie po godzinie 22 w butach na obcasach. Może sam problem nie jest aż tak absurdalny – w końcu głosy w bloku rzeczywiście mogą bardzo nieść się po sąsiednich mieszkaniach. Z drugiej strony głośne dźwięki telewizora czy płacz dzieci uznawany jest za odgłosy związane z normalnym użytkowaniem mieszkania, za to już z chodzenia w butach oskarżona musiała się tłumaczyć. Ze stanu faktycznego nie wynika także, by sąsiedzi próbowali sprawę w inny sposób, niż wnosząc oskarżenie – chociażby udając się do sąsiadki i prosząc, by buty po prostu zdjęła. Sama pokrzywdzona zeznała zresztą, że „było to normalne zachowanie sąsiadki”, a nienormalne jest natomiast to, „żeby tyle czasu chodzić w butach na obcasach”.
5 dni więzienia za kradzież batonika
Nietypowe orzeczenia polskich sądów czasem wzbudzają wiele emocji, często tych negatywnych. I tak było właśnie w sprawie chorego na schizofrenię mężczyzny, który ukradł wafelek wart 99 groszy. Policjanci, którzy ujęli sprawcę, przeoczyli fakt, że jest on ubezwłasnowolniony. Sąd skazał mężczyznę zaocznie na 100 złotych grzywny. Kiedy jednak kwota nie została zapłacona, sankcja została zmieniona na 5 dni aresztu. Sąd nie wziął pod uwagę, że stan umysłowy sprawcy nie pozwalał na odbycie takie kary. Tłumaczył zresztą, że nie ma bazy psychicznie chorych, więc sytuacja w przyszłości może się powtórzyć. Ostatecznie sam dyrektor placówki, widząc absurd całej tej sytuacji, wpłacił za mężczyznę kaucję, by ten mógł wyjść na wolność.
Oślepiające dachówki i zbyt duża ilość okien
W wyroku IV SA 3486/03 Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie musiał rozstrzygać kwestię koloru dachówek i ilości okien. Sąsiedzi postanowili bowiem zaskarżyć pozwolenie na budowę domu w zabudowie bliźniaczej. Nie odpowiadała im między innymi ilość okien i szklane drzwi znajdujące się na ścianie usytuowanej równolegle do granicy działki. Ich zdaniem w ten sposób naruszana była ich prywatność. Kolejne zastrzeżenia sąsiedzi mieli do czerwonej dachówki, która w słoneczne dni miała rzucać odblaski czerwieni na ścianie i suficie. Nie dziwi, że sąd rozstrzygnął wszystkie wątpliwości skarżącej strony. Podkreślił, że uzyskanie pozwolenia na budowę nie wymaga aprobaty sąsiadów co do ilości okien w ścianie, a żaden przepis prawa budowlanego nie zawiera zakazów ani nakazów w zakresie kolorystyki pokrycia dachowego.
Sąd zaznajamia Polaków z kulturą
W Ameryce znana jest sprawa dotycząca Andrew Vactora, który zbyt głośno słuchał muzyki z gatunku rap. Sąd skazał go na grzywnę, która mogła zostać obniżona, jeśli Andrew zgodzi się na 20-godzinną sesję muzyki poważnej. Okazuje się, że istnieją również podobne nietypowe orzeczenia polskich sądów. Warszawski Sąd Rejonowy (III K 661/17) prowadził sprawę brutalnego pobicia muzułmanki przez Polaka. Oskarżony obraził jej uczucia religijne, twierdząc , że „Allah i Mahomet są pedofilami”. Porównywał też uchodźców do terrorystów i chciał wysłać ich „do gazu”. Sąd nie tylko skazał sprawcę na cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, ale nakazał mu także lekturę książki „Ani życie, ani wojna. Czeczenia oczami kobiet”. W ciągu sześciu miesięcy mężczyzna miał przedstawić kuratorowi analizę lektury. Podobnie sąd zareagował w sprawie antyżydowskich haseł na meczu ligowym (II K 279/12). 17 kibiców zostało skazanych na prace społeczne, wpłaty na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, a ponadto na obejrzenie filmu „Cud purymowy”.
Nietypowe orzeczenia polskich sądów – małe dzieła sztuki
Długie uzasadnienia wyroków, które ciężko się czyta? Nie w tym wypadku. Sędzia Tomasz Ignaczak z Piotrkowa Trybunalskiego ma zupełnie inne podejście do tego tematu. Co prawda same wyroki nie są absurdalne czy nietypowe, za to treść orzeczeń zdecydowanie przyciąga uwagę. Nie brak tam literackich porównań czy zwrotów, które sprawiają, że aż trudno uwierzyć, że takie zdania rzeczywiście mogą znaleźć się w orzeczeniach polskiego sądu. Od sędziego możemy dowiedzieć się między innymi, że:
Dokument ma być jak przejrzysta i nienaruszona tafla wody – wpatrując się w nią można dociekać, co kryje się na dnie. Jednak nie będzie to możliwe, gdy ktoś już na wstępie tą wodę zmąci, wzburzy jej toń, a już tym bardziej, gdy celowo umyje w niej swoje brudne ręce, zmieniając jej barwę i przejrzystość.
Choć zazwyczaj nietypowe orzeczenia polskich sądów wzbudzają negatywne emocje, to Tomasz Ignaczak doczekał się całego grona fanów. Palestra polska najlepsze fragmenty jego uzasadnień zamieściła też w serii postów poświęconych właśnie sędziemu z Piotrkowa Trybunalskiego. Tego stylu pisania nie da się pomylić z żadnym innym. Tomasz Ignaczak sięga nawet po nawiązania do dzieł kultury:
Dalej ta opowieść staje się jeszcze bardziej absurdalna. Otóż po wjechaniu do rowu i nakrzyczeniu na nią przez męża A. M. miała uciec do pobliskiego lasu, nie wzywając pomocy, nie troszcząc się o los samochodu i męża i pozostawiając w stacyjce pojazdu kluczyki. Jest to niedorzeczne. Przecież na początku tej historii A. M. jawi się jako kochająca, uczynna i dobroduszna żona, dla której nocna wycieczka po papierosy dla pijanego męża to nic nadzwyczajnego i niczym Penelopa jest gotowa do poświęcenia się dla małżeństwa. Co prawda przywołana mityczna postać miała na męża czekać wiernie przez 20 lat, odpierając zaloty adoratorów, gdyż w tym czasie ten walczył na wojnie trojańskiej, a potem przemierzał morza, zmagając się z losem i wolą bogów, a A. M. miała tylko pojechać po papierosy, bo jej pijany mąż miał taką zachciankę, ale jakie czasy taki Odyseusz i Penelopa (o tempora o mores, jakby zakrzyknął Cyceron). Nadmienić należy, że wszystkie te mity (Iliadę, Odyseję, oraz historię wspólnego pojechania przez małżonków M. po papierosy) Sąd Okręgowy uznaje za równie mało prawdopodobne, przy czym Homer oddać należy, że stworzył dzieła wybitne i nieocenione pod względem wpływu na kulturę i sztukę, a małżonkowie M. na szczęście nie.