Gdy tylko Polska weszła do UE, dziesiątki tysięcy młodych ludzi postanowiły się spakować i kupić bilet w jedną stronę na Zachód. Wyjeżdżali i nie chcieli wracać, bo przecież polskie pensje wypadały blado przy tych np. brytyjskich. Ale dane GUS za 2018 r. pokazują jasno – Polacy wracają z emigracji. Poważnie.
Według danych GUS, w zeszłym roku czasowo poza granicami kraju przebywało 2 mln 455 tys. Tymczasem jeszcze w 2017 r. było ich 2 mln 540 tys.
Oznacza to, że liczba polskich emigrantów spadła o 3 proc. A już naprawdę dawno czegoś takiego nie obserwowaliśmy.
Polacy wracają z emigracji. Efekt Brexitu?
Jedną z głównych przyczyn powrotów jest oczywiście Brexit. I rzeczywiście – pomiędzy 2018 a 2017 liczba Polaków na Wyspach skurczyła się o niemal 100 tysięcy – jest ich teraz tam 695 tys.
A jak wygląda sytuacja na innych „emigracyjnych” kierunkach? W Niemczech na przykład liczba Polaków w 2018 r. wyniosła 706 tys., a to o 3 tys. więcej niż przed rokiem. Również o 3 tys. więcej Polaków znalazło się w Holandii.
Można więc konkludować, że polskie powroty to po prostu efekt Brexitu. Polacy na Wyspach boją się niepewności, więc wracają. Ale emigracja do Niemiec czy Holandii już delikatnie rośnie.
Naprawdę więc na Polakach za granicą nie robi wrażenie rozkręcająca się gospodarka, minimalne bezrobocie i rosnące pensje?
Polskie powroty. Tu nie chodzi tylko o Brexit
Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że fala powrotów do po prostu skutek tego, co się dzieje na Wyspach.
Jednak gdyby się dłużej temu przyjrzeć, wnioski będą nieco inne. Po pierwsze – z Wysp Polaków nikt nie wyrzuca. Ci, którzy tam są od pewnego czasu, mają gwarancję, że nikt wyprowadzać im się nie każe. Znamienne, że nawet najbardziej radykalni politycy brytyjskiej prawicy już dawno nie mówią o „problemie” polskich imigrantów. Nawet oni zdali sobie sprawę z tego, że gdyby wyjechali, brytyjska gospodarka miałaby jeszcze większe problemy – a przecież i teraz ma ich całkiem sporo.
Gdyby więc nie coraz lepsza gospodarka nad Wisłą, emigranci zostaliby zapewne nad Wisłą. I nawet jeśli to nie rosnące PKB w Polsce było ich główną motywacją do przeprowadzki, to na pewno brali je pod uwagę.
Kolejna sprawa – nawet gdyby Polacy w UK byli przerażeni sytuacją na Wyspach, to mogliby się przeprowadzać do innych krajów Zachodu. A przecież emigracja do Niemiec i Holandii wzrosła łącznie przez rok tylko o 6 tys. osób. To stosunkowo niewiele.
Czy jednak znacząco mniejsza liczba Polaków za granicą oznacza, że „wielka emigracja” XXI wieku właśnie się kończy? To chyba byłoby zbyt daleko idące stwierdzenie. W końcu ciągle niemal 2,5 mln Polaków mieszka w innych krajach. To ciągle potężna liczba.
Jedno na pewno się jednak zmieniło od 2004, gdy Polska wstąpiła do Unii. Wtedy Polacy wyjeżdżali, bo załamywali ręce, że „tu nie ma w ogóle pracy”. Teraz to z kolei pracodawcy załamują ręce, że „nie ma rąk do pracy”. Może więc za kilka lat, jeśli wzrost gospodarczy się utrzyma, podobnie jak tendencja „powrotowa” – to wreszcie już nikt nie będzie nad Wisłą załamywał rąk?