Podobno najszybciej prawnicy uczą się używać zwrotu „co do zasady” – który ma oznaczać, „nie wiem, jak to będzie w Pana sprawie, ale zazwyczaj jest tak, że…”. Innym zwrotem, nazywanym też najszybszą opinią prawną, jest „to zależy”. Bełkot prawniczy swoją kwintesencję odnalazł jednak w innym zwrocie, który oznacza wszystko i nic –” zaprzeczam wszystkim twierdzeniom, których wyraźnie nie przyznaję”.
O ile w przypadku „co do zasady” oraz „to zależy” ich użycie niekoniecznie musi być od razu bełkotem, tak w przypadku „zaprzeczam wszystkim twierdzeniom, których wyraźnie nie przyznaję” takich wątpliwości nie ma. Język prawniczy ma swoje zasady, ale akurat ten zwrot to typowy przykład na bełkot prawniczy.
Zaprzeczam wszystkim twierdzeniom, których wyraźnie nie przyznaję – co to znaczy?
Prawnicy używali tej zbitki słów w każdym piśmie, w ramach którego odpowiadali na stanowisko drugiej strony. Podstawę do tego miał stanowić art. 210 § 2 Kodeksu postępowania cywilnego:
Każda ze stron obowiązana jest do złożenia oświadczenia co do twierdzeń strony przeciwnej, dotyczących okoliczności faktycznych.
Zaprzeczenie twierdzeniom drugiej strony miało sprawić, że okoliczności, którym „zaprzeczono” stawały się sporne i wymagają udowodnienia. Brak ustosunkowania się mógł być natomiast poczytany jako „przyznanie”, że taka okoliczność miała miejsce. Zgodnie z art. 230 k.p.c.:
Gdy strona nie wypowie się co do twierdzeń strony przeciwnej o faktach, sąd, mając na uwadze wyniki całej rozprawy, może fakty te uznać za przyznane
Przykładowo:
A (powód) twierdzi, że zawarł z B (pozwanym) umowę. B zaprzecza tej okoliczności, twierdząc, że nie zawarł z A żadnej umowy. Obowiązek wykazania, że umowa została zawarta (np. przez przedłożenie pisemnej umowy) przechodzi na A. Jeżeli B nie zaprzeczyłby zawarciu umowy – Sąd mógłby uznać tę okoliczność za przyznaną.
Po co się męczyć, skoro można zaprzeczyć wszystkiemu
Jak widać więc, ktoś kiedyś uznał, że wystarczy napisać, że zaprzecza wszystkiemu – i niech się druga strona męczy. Niestety prawnicy używali tego zwrotu jako taniej alternatywy dla braku argumentów w sprawie. Nie zapłaciłeś, bo po prostu nie miałeś pieniędzy – ale zamiast się przyznać będziesz szedł w zaparte. A pełnomocnicy takiej postawie wtórowali, okraszając to prawniczym mumbo-jumbo.
Niestety prawnicza magia na nikim nie robiła wrażenia. Popularny wśród pełnomocników zwrot nie był respektowany przez sądy. W jego sprawie wypowiedział się nawet kiedyś Sąd Najwyższy, stwierdzając:
„ogólnikowe zaprzeczenie wszystkim twierdzeniom strony przeciwnej w zasadzie nie czyni zadość temu obowiązkowi (z art. 210 § 2 k.p.c. – przyp. red) (…) strona powinna wypowiedzieć się szczegółowo co do konkretnych twierdzeń strony przeciwnej, zaś często stosowane w praktyce zaprzeczenie ogólne wszystkim twierdzeniem wyraźnie nie przyznanym jest obejściem powyższego obowiązku, a co za tym idzie jest pozbawione skutków wypowiedzenia się co do twierdzeń drugiej strony i nie pozbawia Sądu możliwości skorzystania z uprawnienia przewidzianego w art. 230 k.p.c. (przepis, który mówi, że w przypadku braku ustosunkowania się do twierdzeń strony przeciwnej, Sąd może uznać je za przyznane – przyp. red)
Bełkot prawniczy zlikwidowany ustawą
Orzecznictwo sądów nie sprawiło jednak, że pełnomocnicy przestali używać wątpliwego zwrotu. W odpowiedzi na to, w ramach nowelizacji KPC 2019 ustawodawca uchwalił nową treść art. 210 § 2:
Każda ze stron jest obowiązana do złożenia oświadczenia co do twierdzeń strony przeciwnej dotyczących faktów. Strona jest przy tym obowiązana wyszczególnić fakty, którym zaprzecza.
Jak widać więc, opór materii sprawił, że do kodeksu dodano nowe zdanie, dedykowane właśnie bełkotowi prawniczemu. Od tej pory prawnicy muszą wyszczególnić fakty, którym zaprzeczają. Nie mogą w razie sporu umywać rąk twierdząc, że przeczą wszystkiemu, a tak w ogóle to wyjeżdżają w Bieszczady i niech całą sprawą zajmie się Ojciec Mateusz.
Niby cała sprawa jest raczej zabawna – ale jak się nad tym zastanowić jednak nie do końca.