Niezawisłe sądy stanowią jeden z filarów państwa prawa, którym Rzeczpospolita Polska podobno jest. Czasem jednak przepisy prawa przewidują wyjątki nawet od swoich elementarnych zasad. Przykładem może być warszawski sędzia odwołany z delegacji rzekomo dlatego, że uchylił areszty wbrew stanowisku prokuratury. Delegacja sędziego zależy od decyzji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego zarazem.
Sędzia odwołany z delegacji decyzją prokuratora generalnego w 50 minut po decyzji nie po myśli prokuratury
Rzeczpospolita informuje o potencjalnie bulwersującym przypadku. Sędzia Krzysztof Ptasiewicz nominalnie pełni funkcję sędziego sądu rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Prawo o ustroju sądów powszechnych pozwala jednak ministrowi sprawiedliwości w szczególnie uzasadnionych przypadkach przenieść sędziego do sądu wyższego w hierarchii tych instytucji. Sędzia Ptasiewicz od sześciu lat orzekał więc w warszawskim sądzie okręgowym.
Czas przeszły nie jest zastosowany przez pomyłkę czy przypadkowo. Delegacja może bowiem zostać cofnięta. W tym wypadku miało to nastąpić w piątek 13 grudnia z powodu jego decyzji o uchyleniu aresztów w pewnej sprawie karnej. Powodem miało być niedostateczne uzasadnienie wniosków przez prokuraturę.
Na reakcję ze strony ministerstwa sprawiedliwości nie trzeba było długo czekać. Dosłownie po 50 minutach do sekretariatu prezesa sądu okręgowego w Warszawie dotarł mail z pismem o cofnięciu delegacji. Dokument był odręcznie datowany na 12 grudnia i podpisany przez podsekretarz stanu Annę Dalkowską, działającą z upoważnienia właściwego organu – czyli ministra sprawiedliwości.
Można by uwierzyć w zbieg okoliczności, gdyby nie podobny przypadek sędziego Pawła Juszczyszyna
Trzeba przyznać, że w grę hipotetycznie może wchodzić zupełny zbieg okoliczności. Decyzja w końcu mogła zapaść już dnia poprzedniego i nie mieć żadnego związku z decyzją podjętą w tym konkretnym postępowaniu. Nie sposób jednak nie zauważyć, że powiązanie funkcji ministra sprawiedliwości oraz prokuratora generalnego budzą tu pewien potencjalny konflikt interesów.
Warto także pamiętać, że sędzia odwołany z delegacji za decyzje podejmowane w toku postępowania to coś z czym mieliśmy już do czynienia. W 2016 r. odwołano sędzią za podjęcie decyzji o zwróceniu prokuratorowi akt. Ten miał poprowadzić sprawę w trybie procesowym, tymczasem sędzia uznała że istnieją uzasadnione wątpliwości co do poczytalności sprawcy. Niestety dla niej, sprawa była dość medialna. W efekcie musiała wręcz bronić swoich dóbr osobistych.
Chodzi także o przypadek sędziego Pawła Juszczyszyna. W tym jednak przypadku sprawa faktycznie ocierała się o spór polityczny. Sędzia Juszczyszyn zażądał od kancelarii Sejmu list poparcia do nowej KRS.
Tą konkretną sprawą zajmował się także Rzecznik Praw Obywatelskich. Stwierdził, że sędzia odwołany z delegacji w celach dyscyplinarnych to praktyka niedopuszczalna. Jej stosowanie może mieć wpływ na pracę innych sędziów będących w tej samej sytuacji. To z kolei podważa zasadę niezawisłości delegowanych sędziów. W końcu jeśli podejmą decyzję nie po myśli ministra sprawiedliwości, stracą obiektywnie lepsze stanowisko.
Przepisy pozwalają ministrowi odwołać sędziego z delegacji z dnia na dzień bez podania przyczyny
Warto jednak pójść o krok dalej i zastanowić się, czy aby na pewno delegowanie sędziów jako takie nie stanowi swoistego wyłomu w zasadzie niezawisłości sędziowskiej. Owszem, zgodnie z art. 79 prawa o ustroju sądów powszechnych, delegowany sędzia nie może zasłonić się niezawisłością sędziowską tylko w dwóch przypadkach.
W pierwszej kolejności mowa o poleceniach w zakresie czynności administracyjnych, jeżeli z mocy przepisów ustawy należą do obowiązków sędziowskich. W drugiej: o poleceniach dotyczących sprawności postępowania sądowego. Co więcej, w każdym przypadku może domagać się wydania polecenia na piśmie.
Problem w tym, że przepisy art. 77 §4 prawa o ustroju sądów powszechnych pozwalają również ministrowi sprawiedliwości odwołać sędziego z delegacji praktycznie z dnia na dzień. Ograniczenia w tym zakresie nie dotyczą sędziów delegowanych do sądów wyższych. Nie istnieją także żadne ustawowe przesłanki, którymi musi spełnić, by takie odwołanie było prawnie skuteczne. Jakby tego było mało, sędzia odwołany z delegacji nie ma żadnej drogi zaskarżenia takiej decyzji.
Także w tej sprawie Rzecznik Praw Obywatelskich interweniował, już w marcu 2016 r. Wówczas minister Zbigniew Ziobro zasadniczo podzielał zdanie Rzecznika i zapowiedział zmianę przepisów. W projekcie ustawy dyscyplinującej sędziów art. 77 §4 pozostaje niezmieniony w najmniejszym stopniu.
Delegowanie sędziów do wyższych sądów i na lepsze stanowiska w obecnej formie samo w sobie stanowi zagrożenie niezawisłości sędziowskiej
Warto pamiętać, że delegacja do sądu wyższego rangą może stanowić także nagrodę. Chociażby za działania jak najbardziej zgodne z wolą ministra sprawiedliwości. Szczególną rolę w systemie spełniają sędziowie delegowani do samego ministerstwa. Zgodnie z art. 9a prawa o ustroju sądów powszechnych, stanowią oni służbę nadzoru. Ta z kolei emanację zewnętrznego nadzoru administracyjnego nad sądami. Jednocześnie nie orzekają.
Trzeba jednocześnie przyznać, że obecność sędziów w resorcie zajmującym się w dużej mierze tworzeniem prawa jest czynnikiem dobroczynnym. Choć w polskiej praktyce bywa, że coś nawet tutaj może pójść nie tak jak powinno.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że możliwość delegowania sędziów na lepsze stanowiska, oraz strącanie ich z nich według nieskrępowanego przepisami widzi-mi-się ministra sprawiedliwości oznacza władzę nad tymi sędziami. Każdy sędzia odwołany z delegacji za niezawisłe decyzje podejmowane w toku postępowania stanowi dowód, że przepisy te powinny zawierać daleko posunięte ograniczenia. Zwłaszcza, jeśli podejmuje się taką decyzję jeszcze przed wszczęciem jakiegokolwiek postępowania dyscyplinarnego.