Wydawać by się mogło, że co jak co, ale Centralne Biuro Antykorupcyjne funkcjonuje jak należy. Ostatnie doniesienia medialne wskazują jednak bardziej na bałagan. I to nie byle jaki, skoro pieniądze z CBA wyciekają wartkim strumieniem. Jakby tego było mało, Biuro postanowiło ujawnić dokumenty sprawy pewnej willi w Kazimierzu.
Trzeba przyznać, że fizyczne wyniesienie z CBA pięciu milionów złotych to spore osiągnięcie
Centralne Biuro Korupcyjne jest jedną ze służb specjalnych w naszym kraju. Do tego zajmującą się jakże istotną patologią sfery publicznej oraz gospodarczej jaką jest korupcja. Służby specjalne powinny być wzorem sprawności i skuteczności. Niestety, w ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o paru wręcz kompromitujących incydentach.
Gazeta Wyborcza informowała niedawno o tym, dokąd trafiły pieniądze z CBA wyniesione przez jedną z cywilnych pracownic. Kasjerka Katarzyna G. miesiącami wynosiła gotówkę z Biura. W grę miało wchodzić także księgowanie fikcyjnych rozchodów. Nie jest ot byle drobna kradzież, bo mowa nawet o pięciu milionach złotych.
Jak to możliwe, że ktoś kto wpadł na pomysł okradania w tak niezbyt finezyjny sposób służby specjalnej i nie wpadł przez dłuższy czas? Cieszyła się wystarczającym zaufaniem ze strony kierownictwa, by właściwie nikt jej nie kontrolował. Dopiero rozliczenia z działalności biura na koniec roku pozwoliły ustalić, że w kasie CBA tak jakby brakuje całkiem sporej sumy.
Wszystko wskazuje na to, że pieniądze z CBA trafiały do bukmachera – który nie musiał takich podejrzanych transakcji raportować
Jak się okazało, mąż Katarzyny G. regularnie przegrywał pieniądze z CBA w firmie bukmacherskiej STS. Kobieta sama również miała być uzależniona od hazardu. Trzeba przy tym przyznać, że przestępcy wykazali się pewnym sprytem.
O ile tego typu transakcje o wartości przekraczającej 15 tysięcy euro bukmacher musi raportować, o tyle suma mniejszych zakładów takim obowiązkiem nie jest objęta. Wystarczyło, że przedsiębiorcze małżeństwo trzymało się bardzo częstych zakładów rzędu 20 tysięcy złotych.
Wspomniany wyżej przepis miał pomóc przeciwdziałać praniu brudnych pieniędzy. Trzeba jednak poddać w wątpliwość jego skuteczność. Być może ewentualna nowelizacja byłaby jakimś pożytkiem z całej tej sytuacji.
Pieniądze z CBA wynosiła nie tylko jedna uzależniona od hazardu kasjerka, ale także wysoko postawieni funkcjonariusze
Z hazardem za to nie ma nic wspólnego kolejna sprawa. Pieniądze z CBA defraudowali również funkcjonariusze Biura. I to nie byle jacy, bo takie zarzuty postawiono byłemu szefowi delegatury stołecznej oraz wiceszefowi pionu operacyjnego. Panowie mieli brać pieniądze na opłacenie fikcyjnych informatorów oraz przyjmować łapówki od akurat rozpracowywanej firmy paliwowej. Nie tylko w postaci pieniędzy, ale również samochodów.
Biorąc pod uwagę jak często i w jak kompromitujący sposób pieniądze z CBA wyciekały – oczywiście jak na standardy poważnej służby specjalnej – szef Biura zrobił jedyną rzecz, jaką mogła zrobić osoba mająca poczucie odpowiedzialności. Ernest Bejda podał się do dymisji. Tyle tylko, że minister-koordynator służb specjalnych, Mariusz Kamiński tej dymisji nie przyjął.
Być może zakładał, że sprawa jakoś się rozejdzie po kościach. Oczywiście, odwołania samego ministra domagała się opozycja. Arytmetyka sejmowa jest jednak w tym przypadku nieubłagana a wniosek szans na przyjęcie nie ma. Problem w tym, że teraz CBA ma kolejny głośny problem.
Jakby tego było mało, „Agent Tomek” postanowił zmienić strony na politycznej wojnie i uderza w stare operacje CBA
Tomasz Kaczmarek, były poseł Prawa i Sprawiedliwości, znany także jako „Agent Tomek”, był funkcjonariuszem Biura. Ogólnopolską sławę zyskał dzięki głośnym sprawom rozpracowywania korupcji w kręgach ówczesnej władzy. Teraz zaś poseł najwyraźniej przeszedł wewnętrzną przemianę, niczym zawodowa hejterka Emilia Szmydt.
Mowa chociażby o podejrzeniu korupcji ze strony posłanki Platformy Obywatelskiej Beaty Sawickiej oraz poszukiwaniu dowodów na korupcyjny charakter własności pewnej willi w Kazimierzu. Ta miała rzekomo faktycznie należeć do małżeństwa Kwaśniewskich a faktyczni właściciele mieli być podstawionymi słupami. Ot, by ukryć rzeczywisty majątek byłego prezydenta.
Sprawy polityczne prowadzone przez Kaczmarka były nie tylko głośne. Nie zakończyły się w końcu żadnym istotnym wyrokiem skazującym. Sawicka została oczyszczona z zarzutów prawomocnym wyrokiem sądu. Podobnie rzecz się ma w sprawie „willi Kwaśniewskich”. Osoba, której zarzucono zatajanie informacji przed organem podatkowym również została uniewinniona.
Powiązań majątkowych willi z Kwaśniewskimi nie udało się udowodnić. Jedynie dwie osoby skazano na karę grzywny za uchylanie się od opodatkowania przy transakcji sprzedaży nieruchomości.
Biuro żeby bronić dobrego imienia ministra Kamińskiego opublikowało dokumenty ze śledztwa w sprawie rzekomej „willi Kwaśniewskich”
To o tyle ważne, bo „Agent Tomek” teraz po latach nie tylko publicznie przeprosił rozpracowywane przez siebie osoby, ale przyznał że materiał w sprawie willi miał być wręcz preparowany dla celów czysto politycznych. CBA w odpowiedzi postanowiło zrobić coś czego organy ścigania raczej nie powinny robić. Zwłaszcza w sprawach, które jakby nie patrzeć zakończyły się fiaskiem.
Pozew przeciwko CBA zapowiada były mąż i ojciec wspomnianej wyżej dwójki skazanych. Wszystko dlatego, że Biuro ujawniło jego wrażliwe dane. Chociażby o sytuacji rodzinnej, majątkowej czy stanie zdrowia dzieci. Czy istniał stan wyższej konieczności by masowo ujawniać dowody zebrane w trakcie starego i nieudanego śledztwa? CBA nie podlega odpowiedzialności politycznej – w przeciwieństwie do ministra odpowiedzialnego za służby specjalne.
Wszystkie te zdarzenia łączą się w przykrą całość. Pieniądze z CBA znikają – zarówno przez wysoko postawionych funkcjonariuszy, jak i cywilnych pracowników. Samo Biuro bierze udział w politycznych rozgrywek, bardziej jako ich przedmiot. Co gorsza: próbując grać w tą grę służba specjalna jednocześnie wykazuje się sporym lekceważeniem dla ochrony danych osób postronnych.
Ujawnienie danych z dawnego śledztwa miało się wpisać w narrację „sądy złe, opozycja skorumpowana, ta partia zawsze walczyła z korupcją”. W praktyce niestety jedynie podważa zaufanie obywateli do kompetencji Centralnego Biura Antykorupcyjnego.